Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

sobota, 18 czerwca 2016

SZTUKA WYLECZENIA BEZ LECZENIA



Krótka rozprawka nad BPP oraz innymi metodami stymulowania organizmu do autonaprawy... (Część I, m.in. o ruchu Biosłone)


Bez zadry, gniewu i uprzedzeń – chcę się rozliczyć z przeszłością – dla dobra swojego i pro publico bono…


Zacznę od opisu mojego zaangażowania emocjonalnego w ruch Biosłone... (Hipokratejski profilaktyczny nurt prozdrowotny)

Skrót: BPP (Biosłonejska profilaktyka prozdrowotna) to mój patent, ale odnośnie samej nomenklatury, oczywiście. Biosłonejczyk – również.
Animator ruchu Biosłone (BE), Józef Słonecki, nie wiedzieć czemu, początkowo wzbraniał się przed używaniem owych nazw, choć Biosłonejczyk od samego początku przypadł mu do gustu. Otrzymywałem uwagi od niektórych ekspertów BE co do tego, abym pisał BPP w cudzysłowie, bo tylko rzekomo ja tego skrótu najczęściej używałem czy też nadużywałem. Utworzyłem go na zasadzie analogii do Hipokratejczyka i Hipokratejskiej profilaktyki prozdrowotnej (HPP).

Przypominam sobie też, w którym momencie podsunąłem myśl animatorowi ruchu Biosłone odnośnie ustalenia przez niego praprzyczyny chorób, jednocześnie zaznaczając z dumą, że Hipokrates odkrył tylko przyczynę naczelną (ab ovo - toksemia i z niej wynikający nieprawidłowo funkcjonujący system odpornościowy). Natomiast Józef Słonecki – jaką drogą wnika toksemia, czyli praprzyczynę (nadżerki w śluzówce przewodu pokarmowego, czyli tzw. wrota zakażeń).

Pamiętam również, kiedy walnie mogłem przyczynić się wraz z Biedroną (forowiczka Biosłone) do przyjęcia tezy, że MO (Mikstura oczyszczająca) ma działanie profilaktyczne, prozdrowotne, holistyczne, adekwatne, atawistyczne, niealopatyczne. MO miała działać na zasadzie wykresu sinusoidy okresu drgań wahadła matematycznego, jeśli idzie o pobudzanie organizmu do oczyszczania i regeneracji. Eskalacja objawów detoksykacji miała być zwiastunem cyklicznego dochodzenia do zdrowia/procesu regeneracji organizmu.

Miałem też swój skromny udział w tworzeniu DP (Dieta prozdrowotna).

Po odejściu z BE słyszałem oto takie głosy: (...) jak można było uwierzyć w to, że MO nie „wsiąka” w I odcinek przewodu pokarmowego, tylko że działa gojąco na wszystkie odcinki przewodu pokarmowego (...).
Z logicznego punktu widzenia, od samego początku przygody z BE, czułem w tym miejscu pewien dysonans poznawczy, tj. jak taka mała ilość środka gojącego (sok z aloesu: 5 ml/niecała kropla citroseptu) może wygoić zdefektowaną powierzchnię przewodu pokarmowego, którego powierzchnia po rozprostowaniu jest większa niż boisko do tenisa ziemnego?
Owa teza była bardzo logicznie poparta aktualną wiedzą biologiczną o solidnym podłożu teoretycznym (Paweł Haser – autor podręcznika dla studentów medycyny), na której oparł się twórca mikstury Józef Słonecki. Ponadto zaświadczał on o takim działaniu MO swoją bogatą autopsją zawodową i życiową.
Józef Słonecki stworzył na forum BE, poprzez swoją 'pozytywną' manipulację, odpowiednią atmosferę pozwalającą dawać owej tezie dużą wiarygodność. Z jego pierwszych publikacji (książek) wynikało, że MO może być tzw. środkiem placebo oraz z przeznaczeniem (raczej) dla zdrowych. Wg mnie było to takie trochę asekuranckie, jako zabezpieczenie przed ewentualnym brakiem działania MO lub działania niezgodnego z oczekiwaniami autora... Ale przecież nie ma nic złego w tym, że w kuracji np. jeden ze środków placebo w ostatecznym rachunku przyczyni się do odzyskania zdrowia lub, chociaż na moment, przyniesie ulgę w dolegliwościach, czyli zadziała pozytywnie, jako pożądany tzw. efekt placebo...

Na forum Biosłone, dzięki owej 'pozytywnej' manipulacji Józefa Słoneckiego, panowała atmosfera zbiorowego samonakręcania się do pozytywnego myślenia w dążeniu do zdrowia. A jeśli do tego dochodziły jeszcze pozytywne emocje po zwycięskich bataliach ze zwolennikami medycyny tzw. natus*alnej (nazwa utworzona w sposób sarkastyczny, kpiący z fanów medycyny naturalnej lub nadnaturalnej, czyli bardziej niż Natura; dysonans - no bo jak można poprawiać/leczyć Naturę...) czy ze zwolennikami medycyny klasycznej, i to w imię szczytnej idei BPP tożsamej z HPP, jako prawdziwej alternatywy dla wszelkiej maści medycyn -- to ja to przyrównywałem prawie do ekstazeuforii (wiara czyniąca cuda w dojściu do zdrowia wynikająca z tzw. zbiorowego endorficznego ćpunowania na sucho). Było to wygenerowanie pewnego klimatu autosugestii, pozytywnego nakręcania się wzajemnego u ludzi, którzy twierdzili, że zdrowiejąSkoro prawie u wszystkich ludzi na forum następowała poprawa zdrowia, to ja nie mogłem być gorszy...

Taka atmosfera udzielała się nie tylko forowiczom, ale nawet niektórym bywającym na forum ludzi z tzw. elity: psychologom, onkologom, dentystom, farmaceutom, socjologom, prawnikom, etc., którzy wierzyli w cudowną moc nie tylko MO, ale całej BPP. Ponadto, jak można było będąc w gościnie, gospodarzowi fochy stroić, że np. zupa niesmaczna, przystawka zbyt chłodna, brak polotu w wystroju wnętrza salonu; trzeba było podtrzymywać atmosferę, że wszystko zmierza ku zdrowiu...

Jak pisałem powyżej, zaangażowałem się w związek z BE dosyć emocjonalnie, więc tym bardziej wierzyłem w pozytywne działania BPP, mając swój skromny wkład w tworzenie ruchu prozdrowotnego po linii Biosłone.
Nasuwa mi się w tym miejscu porównanie do stworzenia pewnej fikcji przez środowisko sekciarskie lub dewotek. Onegdaj, rzekomo miała się ukazać Matka Boska, nie pamiętam na czym, ale chyba na murze/elewacji jakiegoś budynku w Piotrkowie Kujawskim. Matka Boska ukazała się najpierw pewnej dewotce, ale chyba tylko w jej zwidach/tworach wyobraźni, bo bardzo tego chciała, może żeby zaistnieć jako celebrytka, żeby zaistnieć przez swoje 5 minut
publicznie, albo żeby dzięki cudownemu ukazaniu się jej Maryi, mogła wyprosić od niej jakieś łaski… Żeby być wiarygodną, to np. wykonała telefon do swojej przyjaciółki, też dewotki, która zamieszkiwała na drugim krańcu Polski oddalonym od Piotrkowa o około 500 km. W rozmowie telefonicznej przekazała jej, że spotkał ją zaszczyt zobaczenia Matki Boskiej. Tak więc wiadomo jaka mogła być reakcja drugiej dewotki, pewnie była to reakcja zazdrości... Koleżanka, nie patrząc na nic, wsiadła w pociąg i przyjechała na miejsce cudownego zdarzenia. Oczywiście nic nie zauważyła odnośnie cudu, ale jak sobie pomyślała, że przejechała przez pół Polski głodna, chłodna, zmęczona, a być może jeszcze coś zobaczy w przyszłości, bo koleżanka zaproponowała jej gościnę u siebie, to dla dobra atmosfery trzeba było chociaż przytaknąć, iż coś jest na rzeczy. Po dłuższym pobycie w gościnie, chciała, nie chciała, przyznała koleżance rację, że faktycznie widziała cudowne ukazanie... I nie potrzeba wielkiego zachodu, żeby ściągnąć na podobnej zasadzie kolejne dewoty, żeby wybudować ołtarz i celebrować tam jakieś nabożeństwa oraz brylować w mediach w związku z tym "cudem"
Czy baśń Andersena pt. „Nowe szaty cesarza” – nie jest wiecznie żywa? Tyle że w naszym przypadku – dzieci nie powiedzą, że „król jest nagi!". Czy sami w ten sposób nie kreujemy mentora zabezpieczającego nasze zdrowie, skoro medycyna jest blagierstwem? Czy nie jest to też zjawisko pewnego rodzaju dyzmizmu?
Nie znam się aż tak na psychologii, socjologii książkowej/specjalistycznej, ale na tzw. psychologii tłumu z praktyki życiowej już trochę tak. Zatem może przedmiotowe zjawisko... wyjaśni lepiej ode mnie jakiś profesjonalista...?

W świetle takiej atmosfery pozytywnego myślenia powiązanej z koincydencją dotyczącą pozytywnych wyników badań (np. brak kamieni na nerkach, które nie wyszły na RTG czy USG, a de facto były) - subiektywnie odczuwałem, że jest poprawa, że to jest zasługa BPP. Taka tzw. aura placebowa działała na mnie i na innych dość długo, dopóki np. coraz większy ból jakiegoś narządu zmusił do wykonania badań medycznych, które ujawniły chorobę. Ale chwalenie się tym na forum nie było wtedy raczej wskazane... bo przecież należało poczekać cierpliwie na cud zadziałania ostatecznego MO.
Na przykład moje bóle nadżerkowe w żołądku i w przełyku, czasem też kłucia w jelitach, interpretowałem jako sinusoidę objawów procesu detoksykacyjnego i regeneracyjnego. Czekałem również na poprawę zdrowia cierpliwie, zgodnie z zapewnieniami Józefa Słoneckiego. Takiej samej cierpliwości uczyłem swoich podopiecznych, kiedy byłem ekspertem i prowadziłem gabinet. Wierzyłem, że zgodnie z działaniem sinusoidy objawów oczyszczania od MO i nie tylko, analogia do wykresu okresu drgań wahadła matematycznego, najpierw następuje eskalacja dość nieprzyjemnych objawów oczyszczania, a później sukcesywne wyciszanie się objawów i odczuwalna poprawa, czyli regeneracja i upragniona homeostaza komórkowa. Tu de facto było raczej gorzej... a po tym pogorszeniu/kryzysie, jako niby zwiastunie rzekomej poprawy – nie było widać namacalnej, choćby częściowej, poprawy zdrowia...
Ponadto na moją autosugestię w dochodzeniu do zdrowia z powodu stosowania BPP podziałało też względnie dobre samopoczucie, w momencie odejścia z ruchu Optymalnych, a przejściu na odżywianie zbliżone do ZZO (Zasady zdrowego odżywiania) promowane na BE w późniejszym czasie, z uwzględnieniem też diety przeciwglutenowej. Tłumaczyłem to sobie dobrą zmianą ruchu prozdrowotnego i jednocześnie zmianą modelu odżywiania, a właściwie zmianą diety.
Obecnie wiem, że zawsze jest jakaś subiektywnie odczuwalna poprawa na początku, kiedy to zmieniamy rodzaj diety w terapii, ale w efekcie może to być maskowanie faktycznego stanu zdrowia...
Z uwagi na odczuwalny refluks i bóle nadżerkowe, stosowałem MO, ale bez soku z cytryny, KB (Koktail błonnikowy) bez siemienia lnianego, a po pewnym czasie również bez ostropestu, oba rodzaje nasion zawierały lub mogły zawierać choćby śladowe ilości glutenu lub podobnie działających lektyn pokarmowych. Zatem mogłem dalej w ten sposób maskować stan faktyczny zdrowia...


Kiedy zobaczyłem, że „król jest nagi”?

Wtedy kiedy działania króla przestały mi się podobać, jako działania dotychczasowego dobrodzieja, widząc inklinacje sekciarskie (to jest hermetyczne zamknięcie się na jednej słusznej wiedzy); kiedy inni narzekali na brak poprawy; kiedy sam obudziłem się z ręką w nocniku, kiedy subiektywnie czułem się coraz gorzej i straciłem cierpliwość w oczekiwaniu na cud MO; kiedy obiektywnie potwierdziłem badaniami, że cudu ozdrowienia nie było i raczej nie będzie, lecz wręcz przeciwnie, kiedy było pogorszenie.
I żeby było jasne, ja nie przypisuję winy za ten stan rzeczy Józefowi Słoneckiemu ani nikomu innemu z BE, lecz sobie, że stosowałem zasadę: ufaj, ale sprawdzaj... ale niekoniecznie na sobie. A powinienem stosować... koniecznie zaczynając od siebie!
Częściowo też do mojej demolki organizmu przyczyniła się DO (Dieta optymalna) autorstwa dr. Kwaśniewskiego, gdzie mocno "zakwasiłem" sobie organizm, a także zjadane tłuszcze w ilościach nienormalnych, dużych – przyczyniły się w dużym stopniu (pośrednio) do powstania refleksu przełykowego i jego dramatycznych później skutków. Owa przyczyna pośrednia to m.in. zwiotczenie mięśnia dolnego zwieracza przełyku (sphinctera; czytaj: sfinktera), jako przedłużenie patologiczne czasu relaksacji, czyli rozkurczu owego dolnego zwieracza przełyku i niewydolności wpustu żołądka.
Powtarzam: poprawa pozorna występuje zawsze na początku, kiedy to zmieniamy model odżywiania, nawet jeśli się zmieni na model najbardziej dziwny i głupi (opiszę ten mechanizm przy innej okazji). Informacyjnie podam tylko, że czujemy się lepiej, gdyż odbagniamy sobie stare szlaki metaboliczne... Była to kolejna koincydencja.
Ale wtenczas taki mądry nie byłem, więc uwierzyłem, że najpierw pokarmy roślinne zalecane przez dr. Janusa, a potem ZZO Słoneckiego (równoważenie białek i tłuszczów warzywami) – pozytywnie zaskutkują na zdrowiu. Zresztą de facto częściowo skutkowały pozytywnie wówczas, bo były dosyć dobrze, jak dla mnie  (samosugestia) - "odkwaszające".
Podobnie czują się wege, jak rozpoczynają żywienie, które w przewadze ma roślinki o działaniu 
alkalizacyjnym...
[W owym czasie nie miałem dostatecznej wiedzy odnośnie mitów o "zakwaszaniu" organizmu i wierzyłem, że takie żywienie faktycznie cośtam... "odkwasza"... co powoduje przywracanie zdrowia. Ww. dopisek poczyniłem podczas aktualizacji treści artykułu w dniu 30.06.2016.]


Odchodząc z BE napisałem na swojej stronie orędzie dla podopiecznych i forowiczów z BE:

Z dniem 26.12.2011 Gabinet Nr 1 - Biosłone - Zdrowie na własne życzenie – został zamknięty. Ewentualne wznowienie działalności gabinetu będzie za kilka m-cy, ale wyłącznie pod moim szyldem. Jeśli zostanie mi odebrany certyfikat (bezpodstawnie), to zawsze mi pozostanie - omnia mea mecum porto... Działalność tego gabinetu będzie się opierać nadal na nurcie profilaktyki prozdrowotnej Hipokratesa.

Leczenie przyczynowe ludzi chorych oparte li tylko na metodach Biosłonejskiej profilaktyki prozdrowotnej jest niemożliwe (kilkuletnia praktyka pozwala mi na wysunięcie takiej tezy).

Jakiekolwiek zarzucanie mi przez Biosłonejczyków, że ja leczyłem ludzi (czytaj: niezgodnie z linią Biosłone) jest najdelikatniej nazywając - oszczerstwem. Ci, którzy tak to nazywają - nie żyją w zgodzie z własnym sumieniem (o ile je posiadają...); prawdopodobnie z powodów jakichś swoich osobistych animozji do mojej osoby.

Nie ma już idei Biosłone - jaka panowała kiedyś... Pod płaszczykiem szczytnej idei Hipokratesa robi się ludziom wodę z mózgu i kopie miękkie serca! A ideał sięgnął poziomu bruku!

Ze mnie, niepoprawnego idealisty - zrobiono zdrajcę idei Biosłone. Co to za porównywania mnie i kilku innych, którzy odeszli z Biosłone do złych ptaków kalających własne gniazdo?!A może ojciec (opiekun) tych ptaków narobił wcześniej w gniazdo – żeby sobie odleciały... A ptaki te, mimo wszystko, starały się wierzyć w ideały swojego opiekuna/mentora, choć doznawały od niego zawodów. Właśnie ci, co tak bronią z uporem maniaka tego skalanego gniazda, mogą się śmiało porównać do owsików, które nie chcą opuścić swojej "małej ojczyzny", choć jest im tam źle (jest im tam ciemno i śmierdzi) - to liczą na jakieś przyjemniejsze dla siebie perspektywy...

Przypuszczam, że już niedługo tzw. młodzi Biosłonejczycy, kiedy zaczną się gwałtowne dla nich objawy oczyszczania a przy tym pewne wątpliwości co do słuszności obranej drogi dojścia do zdrowia - zaczną szukać namiarów między innymi na: moją skromną osobę, Lackyego (eks Eksperta Biosłone), Grażynę (eks Eksperta Biosłone), którzy im matkowali i ojcowali; byli pewnym oparciem w ich gehennie chorobowej.

Ja miałem w prowadzonym gabinecie do czynienia prawie ze zwłokami ludzkimi, a nie ze zdrowymi. Inaczej się postępuje w zdrowiu i inaczej w chorobie (komunał... tak samo twierdził Józef Słonecki). Sama Biosłonejska profilaktyka prozdrowotna jest tylko przydatna dla ludzi zdrowych lub lekko chorych.
"Po owocach poznacie" - kto miał rację...


W owym czasie, w 2012 r., jeszcze nie miałem zrobionych u siebie konkretnych badań, więc nie mogłem oznajmić publicznie, że MO nie działa lub działa nieprawidłowo, tym bardziej - nie mogłem powiedzieć i nie powiem obecnie, że cała BPP działała do luftu. Ponadto jeszcze moja wiedza pozwalała mi na stwierdzenie, że MO jest dobra dla zdrowych lub lekko chorych.

Po pewnym czasie moja wiedza ewoluować zaczęła w kierunku wyciągnięcia wniosków, że MO zdrowemu jest niepotrzebna, a lekko chorego może zrobić bardziej chorym, choćby opierając się na moim przykładzie.
Odczucia subiektywne dotyczące pogorszenia stanu zdrowia – potwierdziły badania obiektywne, kiedy wylądowałem w szpitalu
w dniach od 30.01. do 1.02.2013. W rozpoznaniu postawiono: 
"(...) Zapalenie błony śluzowej żołądka i dwunastnicy. Nadżerki żołądka. Atrofia błony śluzowej przełyku z tworzącymi się jego żylakami. (...)". Biorąc pod uwagę opis badania
(gastroskopii) wyciągnąłem wniosek taki, że pijąc MO około 5,5 roku na bazie OLIWY z OLIWEK – MO nawet nie zdołała zagoić zdefektowanej tkanki żołądka, nadżerek żołądka i dwunastnicy, przełyku, ale wręcz przeciwnie: obserwowałem kątem oka obraz na monitorze w trakcie zabiegu gastroskopii, na którym było widać całe smugi nadżerek (jakby proso rozsypał w przewodzie pokarmowym, na I odcinku). Natomiast
 zgodnie z ideą Biosłone, najdłużej po 3. m-cach powinienem zagoić nadżerki na I. odcinku przewodu pokarmowego... 

Porównując odcinki przewodu pokarmowego do taśmociągu bio-technologicznego, to za Józefem Słoneckim powiem, że to stosowanie olivy było zgodne z ideą MO, a także z prawami fizyki i technologii. Jeśli przewód pokarmowy jest technologiczną taśmą, na której następuje obróbka czy produkcja jakiegoś materiału, to musi ten taśmociąg być sprawny od początku do końca (wszystkie ogniwa). Kiedy pominiemy jakieś stanowisko, to nie dziwmy się później, gdy na końcu tej taśmy wychodzić będzie jakiś wybrakowany produkt finalny, jakiś bubel biologiczny...
Więc dlatego - konsekwentnie, rzetelnie stosowałem się do owej zasady, czekając na naprawę tego odcinka przewodu pokarmowego - pijąc cały czas MO na bazie OLIVY! Oczekiwanej poprawy na zdrowiu w tym aspekcie... jednak nie osiągnąłem.

W świetle powyższego (corpus delicti) - zabrałem się wraz z innymi, którzy doznali zawodu na działaniu MO i częściowo BPP - za reformację ruchu Biosłone. Nie chcieliśmy zwijać wiedzy na Biosłone, ale rozwijać w sposób pokojowy (bez kontrrewolucji), bo uważaliśmy, że idea Biosłone jest dobrą alternatywą dla idei promedycznych...
No, ale nie dało się, jak wiecie, więc trzeba było rozłamu ruchu prozdrowotnego Biosłone.
Sytuacja - jako żywo przypominała rozłam w ruchu Optymalnych w podzieleniu się na klasycznych Optymalnych i zreformowanych, czyli NeoOptymalnych (m. in. tych z forum Dobra Dieta). Podział się rozpoczął wówczas, kiedy biochemik śp. dr Ponomarenko napisał książkę, w której skrytykował rzeczowo/merytorycznie idee ruchu dra Kwaśniewskiego. Mniej więcej po tym czasie potwierdzenie krytyki idei DO przez Ponomarenkę odzwierciedliły czarne serie wydarzeń, czyli zgonów niektórych członków Optymalnych czy ich wysokich funkcjonariuszy. Dr. Ponomarence, z którym byłem w dość bliskich kontaktach zawdzięczam zachowanie resztek zdrowia, za jego przykładem i ostrzeżeniem (co do szkodliwości DO w wydaniu klasycznym i trwającym dłużej niż 1,5 roku) - wyszedłem z 'sekty' ortodoksyjnych Optymalnych. Ortodoksi nie zezwalali swoim fanom na poszerzanie i na otwieranie się na inne wiedzę, tylko musieli zamknąć się na wiedzę zawartą w publikacjach (guru) dra Kwaśniewskiego.




Cd. Krótka rozprawka nad BPP oraz innymi metodami stymulowania organizmu do autonaprawy... (Część II, m.in o micie "zakwaszania", o metylacji)




"W pewnych warunkach ludzie reagują na fikcję równie silnie jak na rzeczywistość, a w  wielu przypadkach przyczyniają się do stworzenia tej właśnie fikcji, na którą reagują" (W. Lippmann)

"Większa część naszego tzw. logicznego myślenia polega na wynajdywaniu argumentów, żebyśmy uwierzyli w to, co już robimy". (J. H. Robinson)

„Pierwszym i najgorszym ze wszystkich oszustw jest oszukiwanie samego siebie Potem łatwo już grzeszyć na wszystkie sposoby”. (J. Bailey)

„Jedną z największych tragedii życia jest morderstwo dokonane na pięknej teorii przez brutalną bandę faktów”. (La Rochefoucauld)




Na starym forum Biosłone (2007 r.), gdzie były dwa pod-fora: jedno jako terapeutyczne nadzorowane przez dr. Janusa (leczenie naturalnymi metodami); drugie jako profilaktyczne nadzorowane przez Mistrza, czyli Józefa Słoneckiego, gospodarza całego forum Biosłone - MO (Mikstura oczyszczająca), w starej/początkowej interpretacji, była raczej dla ludzi zdrowych lub lekko chorych, aby dzięki MO i zasadom zdroworozsądkowego stylu życia mogli utrzymać zdrowie czy je trochę poprawić...
Dopóki nie odszedł z forum Biosłone dr Janus, ogólnie na forum były ciągle dylematy. Czy chory ma się terapeutyzować/leczyć naturalnie i używać do tego celu (np. aparatu Mora, zappera, ziół, paralaków, suplementów np. detox plus, etc.) na sub-forum terapeutycznym? Czy chory ma leczyć się przyczynowo, za pomocą profilaktyki prozdrowotnej na sub-forum niemedycznym (a nawet początkowo antymedycznym)? Czy też ma stosować zarówno terapię, jak i profilaktykę? Taka panowała ogólna schizofrenia... W przypadkach forowiczów zdrowych nie było problemów, bo aby mogli utrzymać dobrostan zdrowia, mogli spokojnie korzystać z wiedzy głoszonej na sub-forum profilaktyki prozdrowotnej wg Hipokaratesa. Owe dylematy powstawały m.in. dlatego, że dr Janus, jako eks lekarz, pomimo iż był otwarty na wiedzę alternatywną dla medycyny jakiejkolwiek, a w tym i na profilaktykę wg Hipokratesa, to jednak stare przyzwyczajenia z medycyny akademickiej bardziej zmuszały go do preferowania, co prawda za pomocą tzw. środków naturalnych czy naturalnych, ale jednak leczenia alopatycznego (hamowania/tłamszenia objawów regeneracji). Lekarz to lekarz - nastawiony na usuwanie objawów, czyli na leczenie jednowariantowe; jest reakcja organizmu, czyli są jakieś objawy, to trzeba je zwalczyć... I nie ważne, że w zdrowieniu biorą udział sprzymierzeńcy w regeneracji organizmu (mikroby), bo  prawie każdy lekarz nastawiony jest z góry na walkę ze wszystkim, co się ruszą, tym bardziej z tzw. zarazkami, uważając je sprawców  choroby, a nie jako symptomów choroby. I nieistotne jest dla nich, że użycie czosnku (naturalnego antybiotyku) tak samo zahamuje samozdrowienie jakby użyli środka farmakologicznego z apteki... 

Dzisiaj i już po jakimś czasie od zamknięcia gabinetu nr 1 Biosłone -Zdrowie na własne życzenie (2013), patrząc przez pryzmat czasu, mogę powiedzieć, że MO i reszta BPP (Biosłonejskiej profilaktyki prozdrowotnej) dla niektórych chorych, to było zbyt mało, żeby dojść do zdrowia. Leczenie naturalne, tj. częściowo przyczynowe i częściowo alopatyczne wg dr. Janusa - też nie dałoby pozytywnych efektów zdrowotnych dla ww. grupy chorych. Niżej wyjaśnię - dlaczego...

Po upływie pewnego czasu, po odejściu z forum dr. Janusa, po likwidacji pod-forum terapeutycznego, powstało całkowicie niemedyczne forum zdrowia. I wg mojego subiektywnego odczucia (bez bufonady) ewolucja wiedzy Mistrza (Józefa Słoneckiego) i niektórych forumowiczów pod kątem wybrania właściwego forum (profilaktyki prozdrowotnej), była właśnie zapoczątkowana przeze mnie i przez forumowiczkę o nicku Biedrona. Namacalnymi przykładami na to było napisanie przez nas kilku wątków o Biosłonejskiej profilaktyce prozdrowotnej (BPP), a konkretnie o wypieraniu chorób zdrowiem (wypieranie chorób  metodami profilaktyki prozdrowotnej). Nasze zapoczątkowanie, ale dzięki inicjatywie Józefa Słoneckiego i uprzednim jego sugestiom/inspiracjom. Czyli zapoczątkowaliśmy przyjęcie założenia, że BPP a konkretnie MO, działa na zasadzie wykresu sinusoidy okresu drgań wahadła matematycznego.
Eskalacja objawów uczucia pogorszenia stanu zdrowia (ujemne skutki tzw. efektu ozdrowieńczego, czyli objawy podobne do reakcji Herxheimera) podczas detoksykacji – miała być zwiastunem fazy zdrowienia/regeneracji.

Biedrona tłumaczyła to mniej więcej tak. Poprzez dodawanie do zbioru liczb ujemnych (choroby) liczb dodatnich (metody prozdrowotne) -- skutkuje po pewnym czasie -- sumą zbioru liczb dodatnich, tj. zdrowieniem (stopniowe wypieranie chorób -- zdrowiem).
Ja to tłumaczyłem na takiej zasadzie. Jeśli do szklanki z czystą wodą wpuścimy kroplę np. atramentu, to po jakimś czasie woda zabarwi się w pewnym stopniu na kolor tego atramentu.
Porównując do medycyny i jej terapii, poprzez usuwanie objawów, bez leczenia przyczynowego, polegałoby na tym, że tę zakolorowaną wodę -- należy oczyszczać przy pomocy bibułki, pasków lakmusowych itp. środków -- przy okazji rozlewając wodę i zanieczyszczając środowisko wokół. Czyli z jednej strony leczymy się z jednej choroby (tylko usuwamy objawy), ale wkręcamy się w inną chorobę.
Natomiast porównując to do leczenia przyczynowego (profilaktyka prozdrowotna), przy pomocy BPP, w tym MO, wystarczyło szklankę brudnej wody -- podstawić pod kran z czystą wodą -- i małym strumieniem ją napełniać, aż do czasu, kiedy w szklance będzie już tylko czysta woda (wyparcie chorób -- zdrowiem).
Oczywiście, przy mocno zdemolowanym organizmie przez toksemię, na pewnych etapach profilaktyki lub nawet do końca życia należy umiejętnie wprowadzić odpowiednie metody medyczne, czyli terapeutyczne. Ale to wiem dopiero obecnie, po dojściu do wiedzy o zdrowiu na odpowiednim poziomie, gdzie wiedza ta jest potwierdzona empirycznie.

Tak więc MO w owym czasie, nie była tylko dla ludzi zdrowych, ale i dla chorych. Wdrożenie metod terapeutycznych, czyli wg drugiego nurtu medycznego (nieprofilaktycznego) wymagało dużej analizy stanu faktycznego zdrowia chorego przez ekspertów forum i samego zainteresowanego na jego odpowiedzialność, jak zresztą każde działania forumowicza, bowiem ww. forum miało i ma do tej pory charakter tylko typowo dydaktyczno-edukacyjno-informacyjny. Odpowiedzialność za swoje zdrowie bierze każdy zainteresowany. Ale praktycznie zawsze, po uprzednio wdrożonej profilaktyce prozdrowotnej (z piciem MO lub bez jej picia; z piciem KB, czyli Koktajli błonnikowych wg Mistrza lub bez ich picia; z wdrożeniem DP, czyli Diety prozdrowotnej lub bez niej), miało się zakończyć docelowym płynnym wejściem w ZZO (czytaj: Zasady zdrowego odżywiania).

Z treści różnych publikacji Józefa Słoneckiego, wynikało, że MO ma działanie (solidne podstawy teoretyczne): detoksykacyjne, profilaktyczne, prozdrowotne, holistyczne, adekwatne, atawistyczne. Pasywność jej działania rzekomo nie miała wpływu alopatycznego na funkcjonowanie organizmu; czyli mu nie ściemniała, nie przekłamywała faktycznego obrazu stanu zdrowia, nie manipulowała "ręcznie", jak to robi medycyna z układem immunologicznym. Miał to być doskonały środek stymulujący organizm do zdrowienia lub/i utrzymania zdrowia, sterujący samoistnie funkcje organizmu z "automatu", a nie sterujący "ręcznie", jak to robi każda terapia medyczna, przekłamując stan faktyczny zdrowia, lecząc li tylko objawowo i nakręcając organizm w inne choroby.

Obecnie nie mogę powiedzieć o MO, że korzystnie działała na wszystkich ją stosujących w profilaktyce prozdrowotnej. Już wtedy, między innymi i ja, doświadczyłem objawów uczulenia (uczulenie na jakiś komponent w MO, np. sok z aloesu, owoce cytrusowe), pomimo iż były podawane w sporych rozcieńczeniach.
To samo mogę powiedzieć np. o niektórych innych środkach/stymulatorach do oczyszczania się organizmu z toksyn: Błonnik witalny, Super mikstura, Ostropest witalny (wg Kinga z Mapy zdrowia), czy jeszcze innych środkach, choćby były to złote i cudowne detoksykatory o odpowiednio pasywnym, jak MO, działaniu na zdrowe wysterowanie się organizmu z "automatu".
Kiedyś, nie mając tej wiedzy, co obecnie, dokonywałem pewnego uproszczenia, pisząc, że MO nie jest dla wszystkich, prócz zdrowych lub lekko chorych. Chodziło głównie o to, że nie dla chorych, którzy mieli bardzo niewydolne układy wydalnicze, najogólniej rzecz biorąc. U takich chorych MO powodowała wytrącanie toksyn z tkanek do krwiobiegu i na powrót obciążała wątrobę i inne organy, właśnie z uwagi na - nieprawidłowe funkcje wydalnicze. Ale przecież po udrożnieniu i uzyskaniu prawidłowej funkcji wydalniczej układu wydalania, np. pijąc Koktajle błonnikowe - nadal nie wszyscy dochodzili do zdrowia. A zatem, gdzie tkwił cały szkopuł...?! Co powodowało liczne nieporozumienia, spory, awantury wokół krytyki MO, wynalazku Słoneckiego?! Czyżby wszyscy, zarówno krytykujący jak i chwalący MO, nie mieli racji w zakresie swoich osądów? I tak, i nie!

Obecnie wiem, że chodziło o nieprawidłowości związane z objawami naruszenia metylacji wynikającej z mutacji genetycznej, a ściślej z mutacji genu MTHFR.

Detoksykacja organizmu nie ogranicza się tylko do prawidłowej funkcji wydalniczej przez jelita, i dalej w kierunku południowym (defekacja)... A jak się przedstawia sprawa z metabolitami na poziomie wewnątrzkomórkowym i ciężką toksychemią poza układem trawiennym? To właśnie prawidłowa funkcja metylacji - zajmuje się prawidłową funkcją detoksykacyjną tych toksyn.

Wg moich ustaleń, między innymi z wiedzy zawartej w publikacjach z Mapy zdrowia pod redakcją Łukasz D. Kinga oraz z podstawowej wiedzy o zdrowiu uzyskanej w ruchu Bioslone (Hipokratejski nurt profilaktyki prozdrowotnej), a także ostatnio z publikacji dotyczących GNM (Germańskiej Nowej Medycyny) wynika, iż istnieje 5 kluczy do bram na drodze do zdrowia:
1. odpowiedni zdroworozsądkowy model odżywiania;
2. systematyczna detoksykacja;
3. ćwiczenia zdrowego oddychania (ćwiczenia wg dr. Buteyki), bo bez tego nie ma należytego przyswajania substancji odżywczych nawet z teoretycznie najzdrowszego odżywiania;
4. tzw. cud metylacji (naprawa mutacji genu MTHFR, które w 5-10% ogólnie w statystyce mogą występować jako choroby genetyczne);
5. Zgłębienie wiedzy GNM w kierunku ustalenia konfliktu biologicznego, jako przyczyny naczelnej chorób.

Z mojej autopsji wynika, iż wszystkie 5 przesłanek musi w użyciu występować łącznie. Na przykład: picie mikstur i koktajli w ramach przewlekłej detoksykacji, ale jeśli jest stosunkowo niski poziom metylacji (m.in. niewydolne układy wydalnicze) - może doprowadzić to do wyżej wspomnianej neointoksykacjogenezy, czyli na powrót do zatoksycznienia organizmu, pomimo iż uprzednio toksyny zostały wytrącone z tkanek do krwiobiegu, skąd powinny być dalej wydalone z moczem i kałem, a de facto - nie są wydalone w całości, a czasem nawet nie w części.
W efekcie - nie wiemy, czy to są tzw. Herxy, czyli skutek uboczny efektu ozdrowieńczego, wynikający bezpośrednio z (oczyszczania), czy też dalej się zatoksyczniamy, co skutkuje różnymi objawami chorób (np. alergii, reakcji anafilaktycznych i quasi-anafilaktycznych, chorób układu trawienia, aż po choroby neurotyczne i psychotyczne). 

Wracając do starych czasów na Biosłone...

Kiedy zrodziła się idea BPP i Gabinetów-Zdrowie na własne życzenie oraz wcześniej, Mistrz opowiadał (jak to się mówi: robił PR dla MO, i nic w tym złego nie widzę), twierdząc, że na początku swojej praktyki z chorymi, po wynalezieniu przez niego MO, zgłosiła się do niego pewna kobieta, bardzo schorowana, która prawie przywlokła się do jego gabinetu, wyglądająca jak zgrzybiała, zgarbiona, z grymasem bólu na twarzy, staruszka, choć była stosunkowa młoda wiekiem.
Po jego zaleceniach picia MO, po 3. miesiącach, już przed wejściem do jego gabinetu, zauważył jakby nowo narodzoną kobietę, wcale nie przypominającą tamtą, schorowaną. Tryskała ona zdrowiem, była wyprostowana, energiczna, żywotna, uśmiechnięta.

I teraz tak: jak można z moim doświadczeniem, po 5,5 roku picia MO odnieść się do tego opisu Józefa Słoneckiego? Przecież wiemy, że idea działania MO na tym nie polega. Owa kobieta powinna przyjść do gabinetu Józefa Słoneckiego – jeszcze bardziej skrzywiona i obolała (objawy detoksu), chyba że po 3. latach... (miarodajne skutki pozytywnego działania MO)
Wniosek: Być może kobieta ta była pod działaniem autosugestii (po pierwszej wizycie). Józef Słonecki, prawdopodobnie roztoczył nad chorą odpowiednią "aurę placebową", w gruncie rzeczy pozytywną, wynikającą z przedstawienia jej, jaką funkcję spełnia MO (podobnie jak my wszyscy, będąc pod wpływem treści opowiadań Mistrza i jego publikacji; któryś z rozdziałów książki o MO był w całości poświęcony tzw. efektowi placebo).
U mnie taka aura mogła trwać do czasu wystąpienia na prelekcji w Opolu (2010) i jeszcze trochę później. Więc, jak to fororowicz/ekspert Heniek nazywał, występowałem z „Kabaretem skeczów męczących”, podając przykłady na to, z ilu chorób się wyleczyłem dzięki zastosowaniu BPP.
Jeszcze raz powtarzam, że były to moje subiektywne odczucia plus utwierdzające mnie w przekonaniu odnośnie tych odczuć, niektóre nierzetelnie przeprowadzone badania i ich wyniki (np. co do braku ujawnienia kamieni nerkowych), i – od razu entuzjazm z tego powodu, że MO pomogła lub wręcz rozpuściła kamienie nerkowe oraz pomogła zlikwidować wiele objawów chorobowych (chorób statystycznie spisanych w medycynie jako skutki uboczne infekcji odkamicowych).

Obecnie jestem przekonany, że MO raczej nic nie rozpuszczała... KB cytrynowe, w moim przypadku, posiadania kamieni szczawianowych – mogły doprodukować szczawianów wapnia oraz nadżerek na żołądku i w przełyku; natomiast mogły podziałałać pozytywnie na rozpuszczenie kamieni moczanowuch, bo takie tez miałem w swojej kolekcji po przygodzie z DO dra Kwaśniewskiego, choć i ta teza w świetle nauki jest też wątpliwa. Czyli m.in. stąd brał się mój wniosek co do ostrożnego zalecania każdemu KB. Tak samo atroficznie na śluzówkę przełyku mógł podziałać wodny macerat z korzenia prawoślazu (uwaga dla chorych na refluks i jego skutki uboczne!).
Na potwierdzenie faktu uczulającego działania MO (na same alocity, po eliminacji soku z cytryny) pisałem wiele postów na BE. 
Po konsultacji z Józefem Słoneckim (miejsce kontaktu: Oaza Biosłone koło Burzenina, na zlocie ruchu Biosłone, chyba czerwiec 2011) doszedłem do cichego wniosku, że to uczulenie na alocit w MO (podobnie mówiła okulistka, że to są zmiany uczuleniowe). Wówczas nie byłem do końca przekonany o tym, gdyż, pomimo chyba miesięcznego odstawienia MO - dalej miałem te zmiany (ropa sączyła się z obu oczodołów). Po przeleczeniu środkami przeciwzapalnymi, przeciwgorączkowymi, przeciwbólowymi (krople, maści) była chwilowa poprawa. W moim przypuszczeniu o uczuleniu na MO utwierdził mnie Józef Słonecki, który był zdziwiony, że po kilku latach picia MO mam objawy detoksu polegające na wydalaniu ropy przez oczodoły, gdzie towarzyszą objawy opuchlizny powiek i zabarwienie ich jak podczas detoksu wątroby i nerek, na początku picia MO (tzw. r. Herxheimera). Józef Słonecki twierdził, że tak miał, ale na początku picia MO, zresztą jak u każdego początkującego w detoksykacji...
U mnie, dopiero po okresie kompletnego odstawienia MO, po kilku miesiącach, byłem przekonany na 100%, że wówczas był ten moment, gdzie doszedłem do ściany, będąc uczulonym na ww. komponenty MO. Ale przecież kwestia uczulenia jest bardziej złożona niż się zwykle podaje w publikacjach. Uczulające składniki MO weszły w reakcje krzyżowe z wieloma innymi alergenami, choćby z poznanymi w publikacji dr Cambell (gliadomorfinami i kazomorfinami) oraz odchodami np. pasożytów.
Nawet stosując dietę rotacyjną, redukcyjną pewne produkty żywnościowe (uczulające), to po tygodniu jedzenia mieszanki takich alergenów - nie jesteśmy w stanie konkretnie ustalić, co nas uczula. W pewnym czasie, również na 100% obwiniam o ten stan rzeczy (po napiciu się nawet wody przegotowanej - duszności) - zażywanie środków osłonowych, czyli tzw. IPP (Inhibitory pompy protonowej, czyli np. nolpazole, controloki itp.), które doprowadziły mnie do dramatycznego stanu zdrowia...

Mieszanki ziołowe na drogi moczowe oraz drogi oddechowe - nie wiem, w jakim stopniu same składniki ziół, a w jakim stopniu zioła (z pewnym stanem zapleśnienia) obciążały mój organizm, mimo ich przesuszenia i zapakowania do słoika szklanego. Podobnie działał demolująco na I odcinek przewodu pokarmowego, na bazie alkoholu, Nefrosept. U niektórych mógł nawet podziałać na nawrót choroby alkoholowej, gdyż dla chorych na ZZA był tzw. samowyzwalaczem. W związku z tym, kiedy prowadziłem gabinet, stosowałem w zalecaniach zamienniki w postaci suplementów: furoxin, wywar z pietruszki, z seler), inne - na bazie ziół moczopędnych i antybakteryjnych.
Zamiast ostropestu, który mnie uczulał sam w sobie oraz dlatego, że zawierał śladowe ilości glutenu oraz inne podobnie działające lektyny – stosowałem paraleki: Silimarol; Essentials forte; Hepa Marz3000 (ten ostatni nawet beznadziejnych alkoholików z marską wątrobą stawiał na nogi; Łukasz z BE, który nie był chory na ZZA, bardzo podleczył się w związku z podejrzeniem WZW typu „C”, zaś BPP i zabiegi bioenergoterapii Mistrza – nie pomogły mu się nawet na podleczenie); paralek Furoxin, na bazie pokrzywy i żurawiny dawał dobre efekty prozdrowotne.
Dla mend/podpier*alaczy/konfidentów była to woda na młyn: "(...) Miscu, Miscu, Zibi – suplementuje podopiecznych, być może podpierając się BPP - kręci lody na dystrybucji supli (...)". I gdzie tu było odejście od linii BPP; od regulaminu pracy w Gabinetach-Zdrowie na własne życzenie, co mi później zarzucano?! To nawet sam Józef Słonecki czasami bardziej odchodził od niej niż ja. Ale, co wolno wojewodzie...
A propos, można mnie podejrzewać o wszystko, ale nie o sprzedanie się firmom dystrybucyjnym supli czy farmaceutycznym (tfu!), które zwalczałem w owym czasie, odnośnie rzekomego leczenia przyczynowego za pomocą tych paraleków. Było wręcz przeciwnie - byłem i jestem niepoprawnym idealistą; nie handlowałem zdrowiem, jak się handluje pietruszką na bazarze, studiowałem prawie dwa lata homeopatię kliniczną na akademii w Łodzi (w przypadku lekarzy - w systemie dokształcania podyplomowego), czyli jedną z gałęzi medycyny akademickiej, aby ją rozpracować od środka, poznać język wroga, żeby go pokonać w stosownym czasie, to była inwestycja kilku tysięcy złotych, i tylko dla samej idei, a nie z myślą zarabiania na leczeniu homeopatią. Nie jestem godzien porównywać się do JKM, ale analogia jakaś jest; on również nie poszedł do Eurokołchozu w celach zarobkowych...

Częściowo też do mojej demolki organizmu przyczyniła się wcześniej DO lekarza Kwaśniewskiego, gdzie zjadałem zbyt dużo tłuszczów, a za mało białka i węgli.
Później stosowanie tzw. alkalizatorów wg dr. Auera. Ten wątek opisałem dokładnie odnośnie szkodliwych mitów o tzw. zakwaszaniu organizmu od jedzenia - jako kolejny chwyt marketingowy m.in.dystrybutorów supli, nad którymi ogólny nadzór sprawuje tzw. wielka farma. Sam wierzyłem kiedyś w te bajery medycyny nadnaturalnej, ale nie do końca. Obecnie moja wiedza pozwala mi na śmiałe postawienie tezy (przynajmniej w moim przypadku, ale i nie tylko): - żeby dojść do zdrowia - trzeba się "zakwaszać", jeśli się interpretuje to pod kątem np. zwiększenia podaży dobrej jakości protein. Natomiast jeśli pod kątem toksemii, to paradoksalnie właśnie jest wręcz przeciwnie - do toksemii przyczyniają się akurat niektóre zjadane "alkalizatory" (np. rośliny zawierające szczawiany, fityniany, gluten - antymetabolity, substancje powodujące negatywny wpływ na absorpcję: żelaza, cynku, wapnia, magnezu). Ich negatywnie działanie na metabolizm jest tym bardziej wtedy, kiedy je spożywamy - bez obecności białka zwierzęcego, które wg wegów tak toksycznie "zakwasza" organizm. Tylko "zakwaszenie" jest groźne, kiedy występuje patologiczna kwasica, a nie jakieś bezpieczne przesunięcia płynów ustrojowych chwilowo w kierunku kwaśnym. Są na to dowody w kilku podręcznikach biochemii i fizjologii oraz innych. Opieranie się na wierze i poglądach kuglarzy-pisarzy-naukowców rodem z medycyny nadnaturalnej, to znów dreptanie w miejscu lub siedzenie w oparach klimatu kafeterii i marzeniu o dojściu do zdrowia.
Na potwierdzenie mojej tezy o mitach "zakwaszania" organizmu:
OBALANIE MITU/STRASZAKA DOTYCZĄCEGO "ZAKWASZANIA" ORGANIZMU - KLIK!

Reasumuąc: Uważam, że MO w formie klasycznej - jest nie dla każdego; bezpieczniejsza jest forma MOOc (forma octowa, czyli Mikstura oczyszczająca octowa, czyli na na bazie octu domowej roboty) wg Józefa Słoneckiego.
KB, czyli Koktajle błonnikowe wg Józefa Słoneckiego oraz inne produkty błonnikowe wg innych autorów - dla stosujących DW GAPS (Dieta wprowadzająca w dietę w Zespole pschologiczno-jelitowym) - w pierwszej fazie - raczej też odpadają. Potwierdzenie mojej tezy znajduje się w książce dr Cambell pt. "Dieta GAPS". Chodzi bowiem o to, że na tym etapie DW GAPS, który jest etapem antygrzybiczym - nie należy spożywać ani błonnika wysokowłóknistego, ani wysokoskrobiowego (warzywa, koktajle błonnikowe), które mogą podrażniać śluzówkę żołądka oraz mogą być ciężkostrawnymi i stanowiącymi pożywkę dla patogenów. Przy czym wyjątek mogą stanowić KB (o ile łupiny celulozowe będą dokładnie zmielone na mąkę, w przeciwnym wypadku (ostre) niedostatecznie zmielone - pogorszą kurację). Można wg mnie jednak nie ryzykować i się obyć bez nich na okres ok. 7-14 dni, na tym etapie!
Podobnie, dla stosujących DP z Biosłone, na I etapie antygrzybiczym (probiostazowym dla jelit) - należałoby wprowadzić korektę w diecie i wykluczyć na tym etapie (np. ziemniaki, czyli warzywa wysokoskrobiowe oraz warzywa zawierające błonnik celulozowy wysokowłóknisty. Wówczas DP i DW GAPS - przynajmniej na tym etapie - będą mieć wspólny mianownik i będą działać tak samo skutecznie...
A zatem DP, po takiej korekcie, pozwoli skutecznie i płynnie wejść choremu w ZZO; analogicznie choremu stosującemu DW GAPS - wejść bez niepotrzebnych perturbacji w pełną GAPS.
[Zaznaczam, że moje, podobne do tego, wpisy (w 2013. na forum NIA i na blogu) były kontrowersyjne dla niektórych forumowiczów z Biosłone i traktowane jako kolejna kość niezgody.]

Ps. 

Czy sok z cytryny rozpuszcza kamienie...?

Placebo. Siła sugestii - KLIK!

Kamienie nerkowe, kamica nerkowa- psychosomatyka - klik!

Granice rewiru - KLIK!




Cd. Finał rozprawki nad BPP oraz innymi metodami stymulowania organizmu do auto-naprawy... (Część III, m.in. o metylacji, GNM, ustaleniu przyczyn naczelnych chorób)




Gwoli wyjaśnienia tytułu... 

Sztuka leczenia bez leczenia
- to to samo, co leczenie objawowe medycyny chemicznej - również ze skutkiem alopatycznym, tyle że dokonane za pomocą środków naturalnych. I w ten sposób możliwe jest tylko tzw. zaleczenie, a nie wyleczenie choroby. No i zaleczenie - może z mniejszymi skutkami ubocznymi, niż po użyciu leków tradycyjnych, choć niekoniecznie.
I tak to złudnie wydaje się zwolennikom medycyny naturalnej, że jest to leczenie przyczynowe...

Natomiast sztuka wyleczenia bez leczenia - to już leczenie przyczynowe i to ze skutkiem prozdrowotnym uzyskanym również środkami i sposobami naturalnymi, a także doraźnie, czyli w sytuacjach niecierpiących zwłoki również alopatykami. Jest to klasyczny profilaktyczny nurt prozdrowotny wg medycyny Hipokratejskiej prowadzący do wyleczenia choroby. Żeby wyleczyć się przyczynowo, to również należy się równolegle (lub wcześniej) zaznajomić dogłębnie z wiedzą GNM, która ustaliła przyczynę naczelną wszystkich chorób (konflikt biologiczny).

W pierwszym przypadku stosujemy działania, które siłą rzeczy wywierają odpowiedni wpływ na funkcjonowanie organizmu,  które w efekcie maskują/falsyfikują faktyczny obraz stanu zdrowia - jest to leczenie objawowe (alopatyczne) - za pomocą tzw. sterowania ręcznego organizmu (czyli przez nas - odgórnie).

W drugim przypadku stosujemy pewne pasywne działania na organizm, np. środkami stymulującymi do detoksykacji wywierającymi (prawie zerowy lub zerowy) wpływ na funkcję organizmu. Nie ma tutaj wymuszenia na organizmie określonej zaplanowanej i pożądanej przez nas funkcji, które w efekcie ostatecznym stymulują organizm do samo-naprawy z tzw. automatu.  Regeneracja organizmu/wyleczenie choroby.
Zdajemy się tutaj całkowicie na logikę organizmu.

Cała sztuka (wyleczenia) polega na odpowiednim doborze odpowiednich środków i metod, które będą jak najmniej wpływać na funkcję organizmu, a jak najbardziej pasywnie, i jednocześnie kompatybilnie z atawistycznym i holistycznym działaniem organizmu. 

Dlaczego niektórzy chorzy nie mogą wyzdrowieć mimo prowadzenia detoksykacji, jako jednej z kluczowych metod profilaktyki prozdrowotnej, która ma usuwać drugą naczelną lub pośrednią przyczynę wszystkich chorób, czyli toksemię i z niej wynikającą dysfunkcję organizmu za pomocą różnych środków detoksykacyjnych (m.in.: błonnik witalny wg Łukasza D. Kinga; Mikstura oczyszczająca wg Józefa Słoneckiego (MO); kwas alfa-liponowy, zestaw odpowiednich leków homeopatycznych, jako detoks/odtrutka z metali ciężkich np. po szczepieniach i innych zatruciach; chlorella; ocet domowej roboty; koktajle błonnikowe; różne inne tzw. suplementy diety) - bodaj byłyby ze złota?

W wyniku badań laboratoryjnych analizy polimorfizmów genu ludzkiego MTHFR, tj. mutacji na poziomie C6771 i A1289C  ww. genu - ustalono, iż skutkiem owych mutacji u niektórych chorych jest niedobór/naruszenie metylacji*, która skutkuje złym stanem zdrowia.
Wykonując proste badanie genetyczne ww. genu na obecność mutacji jednej lub dwóch - opracowujemy plan odpowiednich środków zaradczych celem naprawy złego stanu zdrowia.

*METYLACJA 

Najprościej rzecz ujmując, z punktu widzenia biochemii, metylacja – polega na przyłączeniu grup metylowych (-CH3) pomiędzy wieloma związkami biochemicznymi.
Jest to proces, który zachodzi w każdej komórce – celem podtrzymywania życia. Bierze udział w prawie każdej reakcji biochemicznej organizmu.
Objawy naruszenia metylacji – to wszystkie dolegliwości somatycznopsychiczne.

*Metylacja w procesie detoksykacyjnym

Wiemy, że proces detoksykacyjny (usuwanie toksemii) odbywa się drogą jelitową, czyli przez przewód pokarmowy.
METABOLITY WEWNĄTRZKOMÓRKOWE W POSTACI PRODUKTÓW UBOCZNYCH METABOLIZMU ORAZ ODŁOŻONE W TKANKACH METALE CIĘŻKIE, KTÓRE WYSTĘPUJĄ POZA UKŁADEM TRAWIENIA SĄ USUWANE W PROCESIE METYLACJI JAKO PODSTAWOWY SPOSÓB USUWANIA TOKSYN W DRUGIEJ FAZIE DETOKSYKACJI PRZEZ WĄTROBĘ.
OWA DRUGA FAZA DETOKSU POLEGA NA PRZEKSZTAŁCENIU WSZYSTKICH RODZAJU TOKSYN (NIEROZPUSZCZALNYCH, ŚREDNIO ROZPUSZCZALNYCH, ROZPUSZCZALNYCH) W TŁUSZCZACH - DO POSTACI ROZPUSZCZALNYCH W WODZIE.

A zatem zjawisko to mocno odciąża wątrobę i tym samym ułatwia życie całemu organizmowi.

Jest to niezwykle cenna uwaga dla:
  • tych, którzy całe życie walczą z oczyszczaniem wątroby np. wg dr. Moritza;
  • tych, którzy za pomocą ostatnio modnego usuwania ciężkiej chemii po-szczepionkowej kwasem alfa-liponowym, po którym mogą występować objawy nie do zniesienia w postaci reakcji Herxeimera lub quasi-Herxeimera, powodując więcej szkód niż pożytku;
  • tych, co cierpią na kamienie nerkowe, żółciowe;
    Uwaga! W tym układzie wyjaśnienie procesu pośredniego tworzenia się kamieni w drogach moczowych, żółciowych zdaje się być raczej oczywiste, czyli z tego widać, że początek procesu tworzenia się złogów zaczyna się w wątrobie, a nie li tylko w nerkach, o czym od dawna mówiłem m.in. swoim urologom oraz na różnych forach, nie znając do końca mechanizmu ich tworzenia się.

Samo biochemiczne przekształcenie się toksyn do ww. postaci odbywa się w jednym z etapów cyklu metylacji, który polega na przekazaniu grupy metylowej przez związek biochemiczny o nazwie S-Adenozylometionina  (SAM), która dalej przyłącza się do cząsteczek związków toksycznych. I oto ciężka toksychemia staje się rozpuszczalna w wodzie - następuje ulga dla organizmu. Większe konglomeraty złogów usuwane są z żółcią, a mniejsze poprzez krwiobieg dostają się do nerek, a potem wydalane są z moczem.
(Nie muszę chyba już więcej podpowiadać i przypominać, ile są warte wszystkie detoksykatory, mikstury, koktajle, etc., jeśli w jakimś stopniu upośledzona jest funkcja metylacji.)

Inną funkcją cyklu metylacji jest przekształcanie/aktywowanie substancji odżywczych z pokarmu celem przyswojenia ich przez komórki organizmu, czyli celem ich żywotnego wykorzystania.
Dzięki metylacji możliwe jest aktywowanie składników pokarmowych lub przekształcenie ich do postaci enzymatycznej.
Przykłady:
Co nam za korzyść przyniesie lizanie loda przez szybę...? Musimy usunąć przeszkodę, czyli szybę, żeby chociaż poczuć smak.
Jaką korzyść uzyskamy dla zdrowia, jeśli będziemy tylko wdychać zapach zupy zamkniętej w menażce? Raczej żadną albo (nawet gorzej), bo nabawimy się wrzodów na żołądku.
Aby zupę wykorzystać do zaspokojenia głodu i pragnienia - musimy menażkę otworzyć (taką funkcję spełnia w organizmie metylacja).
Jeśli menażka nie otwiera się w łatwy sposób lub tylko otwiera za pierwszym razem, to taka rzecz jest nam nieprzydatna albo wręcz stanowi zbędny bagaż (niedobór metylacji!).

Bez metylacji zjedzenie pokarmu zawierającego np. kwas foliowy staje się organizmowi nieprzydatne albo go nawet obciąży dodatkowym balastem endotoksyn. Dzięki metylacji ów kwas foliowy przekształcany jest w przydatną dla organizmu postać aktywną/czynną, czyli kwas tetrahydrofoliowy.

Albo inny przykład. Aminokwas o nazwie glutaminian, który w procesie metylacji jest przekształcany w związek biochemiczny o nazwie GABA: oba związki są ważnymi neuroprzekaźnikami w systemie nerwowym do zachowania w nim homeostazy. Kiedy przebieg cyklu metylacji jest naruszony, to np.: glutaminian mający zadanie pobudzające w korze mózgowej - ma poziom wzrastający, a GABA mający działanie hamujące, uspokajające - ma poziom malejący. Wówczas związki te nie są w stanie odpowiedniej równowagi; homeostaza jest rozsynchronizowana. Następuje przewaga sprzężenia zwrotnego np. dodatniego; następują nieprawidłowości w reakcjach biochemicznych w organizmie. Objawy chorobowe z tego tytułu to: rozdrażnienie, podenerwowanie, niestabilność emocjonalna i uczuciowa, bezsenność, inne, a nawet objawy epilepsji, czyli gwałtownych wyładowań bioelektrycznych komórek nerwowych.

Jeśli cykl metylacji będzie prawidłowy, to uzyskamy odpowiednio wysoki poziom GABA, który przyczyni się skutecznie do usunięcia tych wyładowań.
Innym przykładem przy prawidłowej metylacji jest przemiana homocysteiny (związek istotny w powstawaniu miażdżycy) w serotoninę. Jeśli występują mutacje w genie MTHFR -- metylacja zostaje naruszona, a więc poziom homocytseiny wzrasta, a poziom serotoniny - obniża się. To jest m.in. główny powód do powstawania miażdżycy arterii.

Kolejnymi funkcjami w cyklu metylacji są: ochrona chromosomów i telomerów DNA oraz regulacja hormonalna, która odpowiada za wszystkie procesy biochemiczne w całym organizmie (choć w sposób pośredni, gdyż wspiera procesy zachodzące w głównym laboratorium organizmu - wątrobie).
Naruszony cykl metylacji utrudnia organizmowi w funkcjonowaniu prawidłowej gospodarki hormonalnej.

Prawidłowy cykl metylacji pomaga w wytwarzaniu energii przez mitochondria komórkowe. 
Dysfunkcja procesu metylacji w tym przypadku często może objawiać się zmęczeniem i apatią.

Metylacja pomaga organizmowi w produkcji koenzymu Q10, czyli związkowi wszechobecnemu w organizmie człowieka. A jeśli jest wszędobylski - to znaczy, że ważny dla dobrego funkcjonowania organizmu. Naruszona metylacja powoduje, że organizm nie potrafi sam go sobie wytworzyć.

Cykl metylacji bierze udział w około 200.-300. reakcjach biochemicznych, we wszystkich prawie tkankach organizmu.
Naruszona metylacja może być bezpośrednią przyczyną danej choroby lub pośrednio może się do niej przyczyniać.

Poliformizmy, czyli mutacje w genie MTHFR - to główna przyczyna naruszonej metylacji.

Gen MTHFR odpowiada za pracę enzymu MTHFR, a ów enzym odpowiada za prawidłowy przebieg cyklu metylacyjnego. Jeśli aktywność ww. enzymu jest obniżona przez mutację/mutacje w ww. genie, to naruszona jest metylacja.
Jak wiemy - geny odpowiadają za działanie komórek (procesy biochemiczne, w tym i metylacja), a to działanie przekłada się ogólnie na stan zdrowia.
Gen MTHFR wydaje instrukcje enzymowi MTHFR (reduktaza metylenotetrahydrofolianowa) odnośnie jego działania. Ów enzym uczestniczy w przekształcaniu jednej postaci kwasu foliowego (witamina B9) do drugiej postaci; czyli z postaci nieaktywnej/nieprzydatnej 
(z 5,10-metylenotetrahydrofolian) do postaci przydatnej (5-metylenotetrahydrofolian).
Jeśli postać kwasu foliowego jest przydatna, wówczas wszystkie etapy cyklu metylacji przebiegają prawidłowo. Jeśli postać kwasu foliowego jest nieprzydatna (mutacja w genie MTHFR), to mamy naruszenie metylacji. A w takich przypadkach - w procesie metylacji - organizm nie jest zdolny skutecznie przeprowadzać kilkuset reakcji biochemicznych (np. nie może przekształcić homocysteiny do metioniny, metioniny do S-Adenozylometioniny, a tej do glutatationu). W związku z tym poziom homocysteiny wzrasta do rozmiarów toksycznych. Może uszkodzić śródbłonek naczyń krwionośnych, co może dalej skutkować ryzykiem powstania blaszek miażdżycowych i zakrzepicy żylnej i tętniczej.
Analogicznie do przemiany witaminy B9, organizm przekształca również witaminę B12 (kobalaminę) z postaci nieprzydatnej w przydatną. Jeśli istnieją mutacje w genie MTHFR, to również zaburzony jest cykl metylacji na dalszych jego etapach.

Chorzy z mutacją/mutacjami w genie MTHFR mają obniżoną zdolność do posiadania dwóch aktywnych witamin (B9 i B12). Postacie nieaktywne, czyli nieprzydatne, to postacie bez grupy metylacyjnej (niezmetylowane). Postacie aktywne = zmetylowane. Postać niezmetylowana dla witaminy B9 to folian, a zmetylowana to metafolina. Postać niezmetylowana B12 to kobalamina, a zmetylowana to metylokobalamina.

Objawy naruszonej metylacji

1. Stany zapalne w tkankach i nieprawidłowości w działaniu żołądka, wątroby, trzustki, jelit, nadnerczy, tarczycy i hormonów. Stany zapalne przewlekłe to ryzyko nowotworów (w rozumieniu medycyny akademickiej), chorób serca, choroby Alzheimera, cukrzycy, artretyzmu, chorób z autoagresji, chorób układu nerwowego, chorób płuc.
2. Odpowiedzi alergiczne - może powstać podwyższony poziom histaminy (przewlekły nadmiar prowadzi do jej nietolerancji i powoduje objawy alergiczne: łzawienie, pokrzywka, swędzenie skóry i oczu, opuchlizna, spadek ciśnienia krwi, zmęczenie chroniczne, bóle głowy, przyspieszony puls, kłopoty gastryczne, refluks żołądkowo-przełykowy, palpitacje serca, inne).

Podwyższony poziom homocysteiny, jak już wcześniej omawiałem - to jeden z najgroźniejszych skutków ubocznych naruszonej metylacji. Powstaje ryzyko chorób układu krążenia (nadciśnienie, niedociśnienie, udar mózgu, zakrzep tętniczy). Otępienie umysłowe, mgła mózgowa, etc.
Jeśli naruszenie metylacji doprowadza do podwyższonego poziomu homocysteiny, to ta będzie gromadzić się wewnątrz w komórkach, co z czasem będzie dla nich toksyczne. Dlatego komórki chcą się jej pozbyć do krwiobiegu.

Nadmiar homocysteiny jest neuroendotoksyną, która potrafi pokonać barierę krew/mózg, czyli skutkuje to ryzykiem powstania chorób na podłożu neurotycznym i neurodegeneracyjnym, np:
  • niepokój, 
  • depresja,
  • ADHD, 
  • zaburzenia pamięci, 
  • zaburzenia poznawcze, 
  • zaburzenia językowe, 
  • Alzheimer, 
  • zespół Downa, 
  • autyzm, 
  • bezsenność, 
  • schizofrenia, 
  • zaburzenia afektywne dwubiegunowe, 
  • stwardnienie zanikowe boczne, 
  • stwardnienie rozsiane, 
  • wady cewki nerwowej
Zaburzenia dermatologiczne...
Naruszona metylacja - to zła funkcja detoksykacji, co skutkuje nagromadzeniem się  toksyn w różnych tkankach w postaci metali ciężkich i szlamu metabolicznego. Powstać mogą: wysypka, bielactwo, łuszczyca, stany niegojenia się ran, łamliwość włosów i paznokci, przedwczesne siwienie, wypadanie włosów, etc.

Zmiany mięśniowo-stawowe...

Artretyzm, bóle mięśniowe, fibromialgia, większość chorób reumatycznych.

Dysfunkcja układu immunologicznego...
Przewlekłe infekcje odgrzybicze, bakteryjne, wirusowe np. zapalenie zatok (w rozumieniu medycyny akademickiej).

Zmiany metaboliczne...
Narażenie na choroby mitochondrialne i cukrzyca.

Inne zaburzenia...
Choroby płuc, niewydolność nerek, drgawki, toczeń rumieniowaty, zaburzenia czynności tarczycy, zaburzenia czynności jelit (Zespół jelita nadwrażliwego, Zespół nieszczelnego jelita, wzdęcia), szumy uszne, choroby oczu, zaburzenia hormonalne, bezpłodność, poronienia.

Fakt, że u kogoś ujawni się mutacje w genie MTHFR nie oznacza od razu, że będzie chorował na jakąś wyżej opisaną chorobę. Po prostu będzie objęty czynnikiem ryzyka lub będzie miał związek z wymienionymi wyżej objawami chorób, będzie bardziej podatny na choroby.
Choruje się nie tylko z powodu jednej przyczyny pośredniej, lecz z powodu nałożenia się różnych czynników współistniejących, natomiast naczelną przyczyną (ab ovo) jest zawsze konflikt biologiczny lub/i toksemia (wynikająca z ciężkiego zatrucia lub napromieniowania, lub dużego niedożywienia).
Ujawnione mutacje kopii genu nie oznaczają, że musimy zachorować na ww. choroby, ale że występuje duże prawdopodobieństwo zachorowania na nie. Przykładowo: dla człowieka, u którego ujawniono ww. nieprawidłowości życie niezdroworozsądkowe - bardziej zwiększa ryzyko zachorowalności, niż u człowieka bez tych nieprawidłowości.
Tak więc, obecność mutacji zwiększa podatność na zachorowania, ale nie jest pewnikiem, że choroba obligatoryjnie wystąpi!

Jak nam wiadomo geny dziedziczymy po rodzicach, których większość ma po dwie kopie. Jedna kopia pochodzi od ojca, druga od matki. I tak jest w przypadku opisywanego genu MTHFR.
  • Jeśli w wyniku badań genetycznych jest napisane, że ujawniono polimorfizm C677T w układzie homozygotycznym, to znaczy, że odziedziczyliśmy mutację po obu rodzicach. Czyli mamy dwie kopie genu MTHFR i w obu kopiach jest ujawniony polimorfizm C677T.
  • Jeśli ujawniono polimorfizm w układzie heterozygotycznym, to znaczy, że odziedziczyliśmy mutację po jednym z rodziców. Czyli mamy tak samo dwie kopie genu MTHFR i w jednej kopii - mamy polimorfizm C677T. Analogicznie jest dla polimorfizmu A1298C.
  • Polimorfizm C677T w układzie heterozygotycznym - oznacza utratę funkcji enzymu MTHFR o 40%. 
  • Polimorfizm w układzie homozygotycznym - oznacza utratę funkcji enzymu MTHFR o 70%.
  • Polimorfizm A1298C w układzie heterozygotycznym - oznacza utratę  funkcji enzymu MTHFR o 20%.
  • Polimorfizm A1298C w układzie homozygotycznym - oznacza utratę funkcji enzymu MTHFR o 50-70%.
  • Najczęściej występuje jeden polimorfizm (A1298C lub C667T) w układzie heterozygotycznym lub homozygotycznym. Taki wynik pozytywny testu jest najmniejszym obciążeniem dla zdrowia
  • Największe obciążenie to: dwa polimorfizmy A1298C oraz C677T w układzie homozygotycznym - oznacza utratę funkcji enzymu MTHFR o 80-100%. (rzadkość przypadków, bo ok. 50 w skali świata).

Zaburzenia cyklu metylacji. 

Jakie środki zaradcze podjąć, jeśli u kogoś ujawni się ww. nieprawidłowości? 
Należy wdrożyć odpowiednią suplementację: głównie np. witaminę B9 i B12, ale z GRUPĄ METYLOWĄ.

Gdyby go porównać do ruchliwej drogi, to dopóki nie wydarzy się wypadek lub kolizja drogowa - ruch na niej jest płynny i miarowy. Jeśli na  jakimś etapie/odcinku tej drogi (cyklu metylacji) dojdzie do wypadku (mutacja w genie MTHFR), to ruch jest sparaliżowany, zakorkowany.  A jeśli dojdzie do dwóch wypadków i to blisko siebie, to tym bardziej ruch jest sparaliżowany, spowolniony, zatamowany. Ale dzięki ww. witaminom - ruch ten można uporządkować i przywrócić do płynnego i sprawnego. Osiągniemy to poprzez zastosowanie objazdu na drodze metylacji (bypassu) za pomocą owych witamin z grupy B, ale z grupą metylową - już gotową farmakologicznie. W zależności od wielkości niepełnosprawności cyklu metylacji - stosujemy cały kompleks witamin z grupy B lub tylko te dwie, jak wyżej (z aktywną grupą metylową) lub też B9 i B12 (metylowane) plus B kompleks metylowana (ale bez B9 i B12, o ile takie są...), a najlepiej - na początku przez kilka miesięcy B9 i B12 (metylowane), a później już B kompleks (metylowana).

Reasumując:

Polimorfizm w genie MTHFR skutkuje niedoborem i niestabilizacją enzymu MTHFR, którego wytwarzanie uzależnione  jest od genu MTHFR. A zatem niestabilna i mała ilość owego enzymu - nie potrafi przekształcić nieaktywnych witamin: B9 i B12 do postaci aktywnych. Tak więc z uwagi na ww. blokadę/korek, na tym etapie cyklu metylacji - musimy stworzyć ww. bypass (obejście korka) - za pomocą suplementacji odpowiedniej (gotowa aktywna grupa metylowa), czyli: metafolina i metylokobalamina.

W moim przypadku - w wyniku badania genetycznego - ujawniłem polimorfizm MTHFR677 C/T w układzie heterozygotycznym, co oznacza, iż występuje zmiana w jednej kopii genu MTHFR. W zaleceniu napisane jest: "Zaleca się oznaczenie poziomu homocysteiny".
W wyniku zażywania odpowiedniej suplementacji oraz zdrowego modelu odżywiania, połączonego wspólnym mianownikiem z odpowiednią dietą (m.in. GAPS) pod objawy chorobowe, po około miesiącu poziom homocysteiny, jak nigdy dotąd, osiągnął poziom wg norm książkowych (co prawda mieścił się on wcześniej w granicach raczej górnej normy, to jednak do normy idealnej sporo jeszcze brakowało). Ustąpiło wiele objawów somatycznych wynikłych z przewlekłych stanów zapalnych oraz somato-neurotycznych, co pozwoliło mi ugruntować się w wiedzy, że zarówno podłoże nerwowe jak i psychiczne - są ściśle sprzężone z podłożem somatycznym.
Wg wiedzy medycznej (akademickiej), niby bierze się to pod uwagę, ale i tak nie wyciąga się konkretnych wniosków i nie leczy się przyczynowo zaburzonej somatyki, lecz, na zasadzie krótkiej kołdry, manipuluje się systemem nerwowym, lecząc objawowo środkami chemicznymi, tłumiąc jedynie objawy choroby oraz wkręcając w choroby psychiczne, aby zaś móc faszerować pacjenta produktami przemysłu psychiatrycznego i zakodowywać chorego do leczenia psychiatrycznego dożywotnio.
Przypuszczam z wielkim prawdopodobieństwem, że po ojcu odziedziczyłem ów polimorfizm genetyczny (w układzie heterozygotycznym), który spowodował nieprawidłowości w funkcji organizmu w przedmiocie zaburzeń w układzie pokarmowym i innych - jako skutku tych nieprawidłowości (potwierdzona w większości wiedza dr Cambell w książce pt. GAPS - Zespół psychologiczno-jelitowy).
Wracając do mojego ojca: jakiś czas przed śmiercią przebył dwa zawały serca, pomimo stosunkowo niskiego poziomu cholesterolu ogólnego (158) oraz niezłych proporcji w poziomach między frakcjami cholesterolowymi. Jak wiemy, to potwierdza fakt, że miażdżyca i jej skutki nie mają większego związku z cholesterolem lub prawie w ogóle (w blaszce miażdżycowej jest ok. 1-3% cholesterolu), a na pewno nie ma tam cholesterolu zjedzonego w pokarmach go obficie zawierających.

Do mniej optymistycznych informacji należy ta, iż dozgonnie jesteśmy narażeni na łykanie zbawiennych witaminek z grupą metylową, oczywiście w ustalonych przez siebie indywidualnie dozach i okresach brania.
To wszystko potwierdzałoby też w większości teorie genetyczne wg dr. B. Liptona.
Ponadto zaznaczam, że jeśli niedobór metylacji trwał długo oraz niedobór aktywnych postaci witamin B9 i B12 - spowodował nagromadzenie dużych depozytów toksyn w rożnych tkankach organizmu, to po wdrożeniu suplementacji organizm uruchomi całą kaskadę reakcji biochemicznych, które będą działać regeneracyjne na organizm, po uprzednim usunięciu ww. toksemii, zwłaszcza z tkanki tłuszczowej, z której przed suplementacją, nie potrafił tego zbytnio robić.

Inne czynniki pogłębiające naruszenie tego niezwykle ważnego dla zdrowia procesu metylacji:
  • zażywanie sztucznego kwasu foliowego i sztucznej cyjankobalaminy w suplementach, w produktów spożywczych z dodatkiem tych sztucznych witamin (np. płatki śniadaniowe, soki dla dzieci, żelki, itp. gówna); 
  • spożywanie alkoholu (ma niekorzystny wpływ na poziom homocysteiny, a w związku z tym i na cały cykl metylacji); 
  • niepanowanie nad stresem (rożne techniki relaksacyjne); 
  • ignorowanie nauki zdrowego oddychania (np. wg dr. Buteyki); 
  • małe ilości spożywania naturalnych antyoksydantów w warzywach i owocach; 
  • brak regularnego spożywania niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych w odpowiednich proporcjach (niedobór NNKT również przyczynia się do naruszenia metylacji); faszerowanie się lekami  (np. inhibitory pompy protonowej i zobojętniające kwasy żołądkowe), bowiem z niestrawności powstaje cała kaskada nieszczęść: od chorób przewodu pokarmowego po choroby na tle nerwowym i psychicznym, podwyższane pH żołądka, czyli alkalizacja, czyli obniżanie kwasowości - to kłopoty dyspeptyczne oraz gorsze wchłanianie składników odżywczych, a w połączeniu jeszcze z niedoborem metylacji - to istna masakra dla organizmu (żołądka pH należy dokwaszać np. octem jabłkowym roboty domowej, aby pomagać sobie przyczynowo w wyleczeniu się np. z choroby refluksowej); 
  • zaniedbywanie odpowiednio dobrej kondycji flory bakteryjnej; 
  • brak odpowiedniej umiarkowanej formy aktywności fizycznej; 
  • ignorancja wiedzy o uziemieniu ciała; 
  • niewdrażanie pewnych zasad zdrowego odżywiania.
[Główne źródło: BZ nr 17 - Mapa Zdrowia - pod redakcją Łukasza D. Kinga]


Dla przypomnienia o 5. kluczach do zdrowia: 


1. Odpowiedni zdroworozsądkowy model odżywiania, a jeśli jakieś schorzenie nie pozwala na pełne wdrożenie zasad zdrowego odżywiania, to zastosowanie odpowiedniej diety przystosowanej pod objawy chorobowe.
2. Systematyczna detoksykacja, ale środkami o łagodnym stymulowaniu do oczyszczania (pasywnym).
3. Ćwiczenia zdrowego oddychania (ćwiczenia wg dr. Buteyki), bo bez tego nie ma należytego przyswajania substancji odżywczych. 
4. Cud metylacji, czyli zaleczenie lub całkowita naprawa ewentualnych polimorfizmów genetycznych (mutacje kopii genu  MTHFR).
5. Zgłębianie wiedzy GNM (wg Biologicznych Praw Natury) - celem tropienia, namierzania i ustalania konfliktów biologicznych, żeby po ich rozwiązaniu - redukować masę konfliktową i odchorowywać (bez alopatycznego blokowania ich) choroby tzw. przeziębieniowe - aby uzyskać dobrostan zdrowia!

Uwaga! Z mojej autopsji wynika, iż wszystkie te 5 przesłanek musi w użyciu występować łącznie. Samo picie mikstur i koktajli w ramach systematycznej detoksykacji, jeśli jest stosunkowo niski poziom metylacji i niewydolne układy wydalnicze, to to może doprowadzić do neointoksykacjogenezy; czyli na powrót do zatoksycznienia organizmu, pomimo iż uprzednio toksyny zostały wytrącone z tkanek do krwiobiegu, skąd powinny być dalej wydalone z moczem i kałem, a de facto nie są wydalone w całości, a czasem nawet nie w części. I w efekcie nie wiemy, czy to są tzw. Herxy, czyli skutek uboczny efektu ozdrowieńczego, wynikający bezpośrednio z  (oczyszczania), czy też dalej się zatoksyczniamy, co skutkuje różnymi objawami chorób (np. alergii, reakcji anafilaktycznych i quasi-anafilaktycznych, chorób z autoagresji, chorób układu trawienia, aż po choroby neurotyczne i psychotyczne).
Z relacji innych suplmentujących się ww. witaminami z grupy B (zmetylowanymi) wynika, iż: poprawia się ogólne samopoczucie; lepiej się myśli; sinusoidalne wahania nastroju są praktycznie blisko osi zero, jesteśmy pogodniejsi (odpowiednio duża ilość dopaminy, hormonu szczęścia się wydziela); usprawnia się gospodarka hormonalna, człowiek nerwus zmienia się w opanowanego. A zatem zachodzą same dobre zmiany.
Celowo nie podaję nazw firm, żeby nie reklamować oraz nie postępować 'niepedagogicznie' i niedydaktycznie. Podawanie gotowej na tacy wiedzy o zdrowiu, dla niektórych, może okazać się zgubne; mogą pójść drogą na skróty...
Sam dla siebie szukałem rozwiązania zagadki złego stanu zdrowia przez ok. 17 lat. Zadowalałem się równaniem do dołu (wielkim minimum) - przedłużałem sobie tylko życie, a właściwie wegetację. Obecnie, po zgłębieniu wiedzy z medycyny germańskiej, pojawiła się szansa nie tylko na zaleczenie niektórych chorób (np. wynikających z polimorfizmu ww. genu), ale na zupełną regeneracje organizmu i kompletne wyleczenie...




W dalszym nawiązaniu do niegdysiejszych waśni w ruchu Biosłone (Hipokratejski nurt profilaktyki zdrowia), z którego się wywodzę...



Owe waśnie, ogólnie rzecz biorąc, wzięły się m.in. z niewiedzy na temat poliformizmów genetycznych i nie tylko, która poróżniła forowiczów w kwestii picia Mikstury oczyszczającej autorstwa Józefa Słoneckiego oraz stosowania innych środków stymulujących detoks organizmu.
Pisząc na temat MO na forum Biosłone oraz na innych forach, zawsze pisałem szczerze. Zarówno krytykujący MO, jak i obrońcy - i mieli częściowo rację - i nie mieli. Później doszły emocje, podrażnione ego, brak merytorycznych argumentów, pewne manipulacje, i wyszła ogólna wojna polsko-polska.
Proponuję zgodę, zjednoczenie sił z wszystkimi ruchami prozdrowotnymi w celu pokonania albo (co najmniej) niepoddania się na unicestwienie przez wspólnego wroga jakim jest tzw. wielka farma.



Na dowód tego, iż wtenczas (2012 r.) nie byłem nieszczery, podczas opisu swoich objawów pogorszenia zdrowia, gdzie po części obwiniałem o to MO i inne czynniki współistniejące (IPP, czyli Inhibitory pompy protonowej, nieodpowiednia dieta, inne).
Zastosowanie Diety GAPS, jako punkt zwrotny w moim  dochodzeniu do zdrowia - pozwoliło mi ustalić, że stosując metodę kontrolowanej infekcji (NIA), mój organizm był dodatkowo obciążony toksemią: uczulenie na ciecierzycę plus uczulenie na czysty sok z aloesu, plus uczulenie na metalowe klamerki; uczulenie na komponenty użyte w NIA. W procesie analitycznym mojej terapii, ujawnione przeze mnie uczulenie na sok z aloesu (smarowanie nim wokół ranki) - pozwala wysnuć analogię do uczulenia podczas picia MO na bazie ALOcitu (aloesu); trochę mniejsze lub niewyczuwalne na bazie aloCITu (czyli na citrosepcie), czyli ogólnie na cytrusy (analogia do uczulenia podczas picia MO z sokiem z cytryny). A zatem objawy uczulenia pokarmowego były utożsamiane błędnie z objawami ozdrowieńczymi z bezpośredniego i pośredniego wpływu MO na oczyszczanie...

Uwaga! W świetle powyższego problemu, z niedoborem metylacji, sprzeczanie się - czy użyty sok z aloesu był wolny od substancji alergizującej (aloiny) czy też nie - było właściwie bez większego znaczenia, bo mogły uczulać inne substancje białkowe soku (alergeny), teoretycznie niealergizujące lub/i po wejściu w reakcje krzyżowe z innymi substancjami białkowymi (antygenami), znajdującymi się poza sokiem.

Mikstura oczyszczająca Słoneckiego - klik!

  Cytat od: earth
Cytat od: hajdi
...Uważam, że aloes można stosować dowolnie długo. Jeżeli działa, to działa zawsze a jeżeli nie działa, to nigdy,
Aloes nie powinien znajdować się w przestrzeni zewnątrzkomórkowej. Ponieważ nie jest i nie może być pożywieniem człowieka. Sam fakt znalezienia się tak mocno stymulującej substancji w przestrzeni zewnątrzkomórkowej prowadzi nieuchronnie do zaburzeń w pracy komórki. Dopóki komórka(ki) nie podlegają stymulującemu działaniu aloesu dopóty działają prawidłowo. W momencie długotrwałego działania aloesu zakłóca on działanie komórki i pełni w tym momencie rolę toksyny. Rola jaką odgrywa toksyna to zakłócenie pracy komórki, tkanki, organu, całego układu i wreszcie organizmu. Aloes jest silnym stymulantem i jako taki może być używany tylko optymalnie czyli krótko. Decyduje o tym sam organizm jak długo może być stosowany aloes. O ile w ogóle może być stosowany. Teoretyzowanie odnośnie czasu przyjmowania aloesu i tak i tak zweryfikuje reakcja organizmu. To jest największy sekret leczenia. Ponadto proszę uwzględnić najistotniejszy fakt: stan faktyczny organizmu, który zawiera toksyny jest krytyczny. Stymulowanie go jeszcze aloesem jest bardzo ryzykowne.
Natomiast natychmiastowa ewakuacja toksyn (NIA) bez obciążenia i prowokowania organizmu jest bardzo dobrym rozwiązaniem w przypadku dużej toksemii.
Wobec tego faktu forsowanie za pomocą forum i zespołu profilaktyków mikstury bez żadnej procedury i protokołu wskazującego wyjątki, przeciwskazania, wykluczenia jest błędem.

Cytat od: hajdi
Cytat od: kurczak
Prawda jest taka, że sok z aloesu nie zawiera tych związków
Nie powinien zawierać, ale jak jest naprawdę, to wiedzą chyba tylko jego hodowcy.
W internecie są sprzeczne informacje na temat uzyskiwania soku z aloesu. Jedni podają, że do wyrobu soku używa się tylko miąższu aloesowego (co wyklucza aloinę, ponieważ jest ona w skórce) inni, że również skórki, po uprzednim upuszczeniu aloiny.

Podobnie rzecz się miała z desperackim oczyszczaniem wątroby wg Moritza przez niektórych użytkowników forum BE i NIA. Skutek częściowo pozytywny występował tylko doraźnie... Byli tacy, którzy obwiniali o to pożywienie (stosowane 
w okresie między płukankami) z dużą zawartością cholesterolu lub/i pożywienie zakwaszające organizm, bo ujawniali pośród wydalonych złogów w wyniku płukania wątroby, m.in. kamienie cholesterolowe, no bo tylko te i kałowe, prócz tych upragnionych, żółciowych, tam występowały, i było to normalne, jak się okazuje, i nie z powodu zakwaszającego czy alkalizującego pożywienia Czy sok z cytryny rozpuszcza kamienie...?
Po ww. zabiegu dochodziło do ponownego zatoksycznienia wątroby, bo po każdym płukaniu, ciągle narastały następne, nawet po płukance z dnia na dzień, gdzie organizm był w poście, a w składzie mieszanki do płukania był sok z grejpfruta...
I każdy się zastanawiał - dlaczego tak się dzieje?! 

Mikstura oczyszczająca Słoneckiego - klik!
 
Cytat od: hajdi
Mam tę satysfakcję, że chyba jako pierwszy na forum Biosłone poruszyłem temat oczyszczania/odblokowania wątroby. Jak wiadomo na tych pierwszych spadają najcięższe razy. I chociaż wtedy było mi strasznie przykro z tego powodu, to teraz widzę to inaczej. Odważę się na szaleństwo i napiszę, że dziękuję Słoneckiemu za takie podłe potraktowanie, ponieważ to pozwoliło mi spojrzeć na niego szeroko otwartymi oczami i na nowo przyjrzeć się tej "pięknej i pociągającej" teorii.
Przez 10 lat do MO dobudowano taki system żywieniowo-filozoficzny, że nie potrzebuje on już MO. Jeżeli są na Biosłone przypadki uzdrowień ( w co nie wątpię), to nie dzieje się to dzięki MO, lecz pomimo jej. Identycznie jest z leczeniem raka metodami konwencjonalnymi; pacjenci "zdrowieją" nie dzięki a pomimo.

Z całym szacunkiem, hajdi, przyjacielu, ale to była syzyfowa robota, przy czym podobał mi się wówczas Twój tok myślenia...

Niektórzy z krytyków MO na BE i na forum NIA o nickach: Pułkownik, Brusiłow, AndrzejTak, Lampa -  na podstawie  moich opinii i sugestii oraz swoich spostrzeżeń - wysnuli oto takie hipotezy:

           (~ Pułkownik):

"(...) Chory organizm jest dlatego chory, że jakieś organy są niewydolne i nie potrafią wydalić toksyn z organizmu, w takim schemacie picie mikstury (i wmawianie, że aloes, citrosept czy ocet jabłkowy nie działa jak suplement), nasila toksemię organizmu i rzeczywiście pojawiają się jego reakcje tyle tylko że nie są to reakcje oczyszczające, ale organizm broni się przed działaniem tych składników mikstury które nasilają jego oczyszczanie, i nie ma to nic wspólnego z jakimś uszczelnianiem jelit czy odsłanianiem kamieni kałowych.
Jeśli ktoś nie wierzy, niech zamiast mikstury pije jakieś zioła oczyszczające i będzie miał po pewnym czasie identyczne reakcje organizmu absolutnie nie związane z jakimkolwiek uszczelnieniem jelit.
Jeżeli ktoś myśli o oczyszczaniu organizmu z toksyn to wpierw trzeba zwrócić uwagę czy organizm ma sprawne układy wydalnicze, inaczej to wlewanie czystej wody do brudnej beczki z brudną wodą i czekanie na cud aż będzie ona czysta (...)".

     
(~ Brusiłow):
"(...) Czym innym jest usuwanie toksyn z organizmu a czym innym uwalnianie toksyn do krwioobiegu. Usuwanie toksyn szybkie czy wolne zależy od sprawności poszczególnych organów. Bez ich prawidłowej pracy nie można usunąć toksyn ani wolno ani szybko. Natomiast uwalnianie toksyn do krwiobiegu wynika z zastosowania substancji, które wymuszają takie działanie na organizmie. Uwalnianie toksyn do krwioobiegu bez ich usuwania z organizmu jest szkodliwe dla organizmu. Szybkie uwalnianie szkodzi szybko ale również można się z niego szybko wycofać co powoduje, że szkody są odwracalne. Natomiast wolne uwalnianie toksyn bez ich usuwania z organizmu nie daje objawów szkodliwości powodując niszczenie organizmu, które w długim okresie może stać się nieodwracalne. Wydalanie toksyn z organizmu odbywa się przy użyciu kilku procesów. Jeżeli te procesy działają nieprawidłowo to proces oczyszczania jest procesem destrukcyjnym dla organizmu. (...)
(...) Każdą rekcję i każde wyleczenie przy zastosowaniu mikstury wynika z działania aloesu. 
Sam fakt, że u wielu osób na początku stosowania mikstury pojawia się biegunka to nie wynik uszczelniania, tylko działanie aloesu. Mikstura jeszcze nic nie uszczelniła a już jest biegunka.
Jeżeli aloes pobudza organizm do oczyszczania, a drogi pozbywania się toksyn nie są sprawne to efekt zawsze może być tylko jeden – powolne uszkodzenie organizmu. Jeżeli aloes miałby tylko uszczelniać to na początku nie powinno być żadnych reakcji, a one u wielu występują.(...)
(...) Jeżeli będziemy pobudzać organizm do oczyszczania miksturą a nie będzie działało wydalanie toksyn przez żółć, to albo zniszczymy sobie stawy, albo popadniemy w jakąś chorobę psychiczną (...), albo wywołać chorobę autoimmunologiczną. (...)
(...) Co do samych reakcji to duża ich część wynika z tego, że organizm nie radzi sobie z oczyszczaniem a nie z tego, że się dobrze oczyszcza. Jeżeli organizm się sprawnie pozbywa toksyn nie daje reakcji.  Reakcje pojawiają się wtedy gdy dochodzi do naprawy uszkodzeń. Pod wpływem mikstury, pitego bez logiki aloesu wiele reakcji to reakcje obronne przed wymuszonym oczyszczaniem. Organizm broni się aby nie doszło do uszkodzenia narządów i wywołuje niestandardowe reakcji skórne, niszczy śluzówkę a człowiek się cieszy i myśli że zdrowieje. (...).
 (...) Sprawny organizm wydala rozłożone toksyny przez żółć i nerki a niesprawny organizm ratuje się przed uszkodzeniem wydalaniem toksyn przez skórę. Problem nie jest z toksynami rozpuszczanymi w wodzie bo one na bieżąco się wydalają. Problemem są toksyny rozpuszczane w tłuszczach, których usunięcie wymaga sprawnie działającej wątroby. U większości ludzi ten element działa niesprawnie powodując, że pobudzanie organizmu do oczyszczania powoduje uszkodzenia w tkankach. Jeżeli wątroba jest niesprawna i nie ma reakcji skórnych to zanieczyszczenia są usuwane przez rany w śluzówce co powoduje ciągłe biegunki, reakcje alergiczne.  Zamiast śluzówkę uszczelniać bardziej ją niszczymy stosując miksturę. Czyli to co miało leczyć niszczy organizm... 
(...) U większości wątroba radzi sobie z bieżącymi procesami związanymi z wydzielaniem enzymów, wydalaniem toksyn z przemiany materii itd. Problem pojawia się gdy nie są wydalane toksyny wytrącane z tkanek podczas oczyszczania. Wtedy ilość wydalanej żółci u większości ludzi jest za mała (albo przewody żółciowe są zapchane) do tego aby usuwać toksyny i ropę z organizmu. To powoduje, że zamiast się oczyszczać tylko sobie szkodzimy. (...)
(...) Przepuszczalność jelit w medycynie nazywana jest Zespołem nieszczelnego jelita. Są trzy drogi, przez które cząsteczki przedostają się przez błonę śluzową jelita: 1. Dyfundowanie (przenikanie) przez komórki jelitowe - chlorek potasu, magnezu, sodu i wolnych kwasów tłuszczowych .
2. Mechanizm aktywnego transportu (przenikanie przez błony komórkowe z udziałem mechanizmów transportujących) - aminokwasy, kwasy tłuszczowe, glukoza, minerały i witaminy.
3. Nienaturalna droga to przestrzenie między komórkami, które tworzą ciasne wiązania przez które w normalnych warunkach nie może przeniknąć żadne ciało obce.
W przypadku 3. drogi rozluźnienie wiązań (pojawienie się ubytku) może pojawić się pod wpływem stanu zapalnego lub uszkodzenia śluzówki przez bakterie, grzyby candida, reakcje alergiczne, lekarstwa itp.
Istnieje test (w Polsce się z nim nie spotkałem) na weryfikacje przepuszczalności jelit. Do tego celu pije się roztwór zawierający mannitol (związek organiczny łatwo wchłaniany)i laktulozę (organiczny związek zawierające większe cząsteczki, co powoduje, że jest wchłaniany w niewielkim stopniu). Następnie mocz jest zbierany przez 6 godzin a następnie bada się zawartość w moczu mannitolu i laktulozy. Zdrowy organizm pokazuje wysoki poziom mannitolu i niski laktulozy. Wysoki poziom laktulozy oznacza nieszczelne jelita. Natomiast jeżeli jest niski poziom mannitolu i laktulozy to oznacza złe wchłanianie wszystkich składników odżywczych.
To pokazuje sytuacje, że zamiast pseudo nadżerek może być problem z samych wchłanianiem. Więc nie ma czego goić a trzeba oczyścić jelita z złogów, które blokują wchłanianie.
Sama zespół nieszczelnego jelita (czyli przenikające ciała obce jest odpowiedzialny za wiele chorób): Astma, Zespół przewlekłego zmęczenia, Choroby autoimmunologiczne,Celiakia,Wyprysk, Łuszczyca, Alergie pokarmowe i wrażliwości, Zaburzenia czynności wątroby, Reumatoidalne zapalenie stawów, Zespół jelita drażliwego, Choroba Leśniowskiego-Crohna, Trądzik, Alergie, Stany zapalne stawów/zapalenie stawów, Niewydolność trzustki, Wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Itd.
Do leczenia Zespołu nieszczelnych jelit w USA używają następujących metod:
- leczenie sokiem z aloesu (nie jakąś wymyśloną miksturą    
tylko samym sokiem z aloesu); 

          - leczenie enzymami trawiennymi;

- leczenie cynkiem.
  eHOW Jak znasz trochę angielski to 
znajdziesz tego pełno. 
(...) Za reakcje odpowiada wiele czynników, a jednym z nich jest pity aloes. Natomiast za żadną reakcje nie odpowiadają szczelne jelita, jak twierdzi autor mikstury. Odwołuje się do aloesu, bo jest on odpowiedzialny za największą ilość reakcji. Autor mikstury przedstawia wam wiedzę, że reakcje są wynikiem samo naprawy organizmu pojawiającej się po uszczelnieniu jelit. Nie ma uszczelniania jelit a organizm się oczyszcza.
Rzeczywistość jest taka, że reakcje skórne są wynikiem nieprawidłowej pracy wątroby lub nerek. Często zamiast reakcji skórnych pojawiają się takie same reakcje w jelitach, które nie są widoczne przez człowieka i dla tego o nich nie wie. Takie reakcje uszkadzają śluzówkę, zwiększając dolegliwości zespołu nieszczelnego jelita. Te wszystkie reakcje, które opisujesz to objawy Zespołu nieszczelnego jelita, których przed kuracją nie było. Pod wpływem kuracji pojawił się Zespół nieszczelnego jelita a to powoduje, że pojawiają się te wszystkie dolegliwości. Czyli wy myślicie że organizm się leczy a tak naprawdę w dużej części objawów to wynik uszkodzenia śluzówki spowodowany kuracją. (...)
(...) Efekt tego jest taki, że wielu ludzi którzy, mogliby pozbyć się swoich dolegliwości i wyzdrowieć męczy się przez wiele lat, bo autor mikstury twierdzi, że tak jest prawidłowo.
To zaczyna przypominać coś w stylu - sugestia wielu ludzi twierdzących, że zdrowieją - powoduje, że ja też zdrowieję.(...)
 
(...) Jeżeli teoria jest błędna i zakłada, że aloes nie stymuluje do oczyszczania tylko uszczelnia to efektem tego jest błędne podejście do infekcji. Jeżeli podaje się organizmowi substancję, która powoduje że wyrzucane są toksyny z tkanek do krwiobiegu, bez substancji, które te toksyny rozłożą (może to być specyficzne odżywanie lub coś podobnego) to powoduje się, że te toksyny nie są wydalane na zewnątrz tylko stają się pociskiem niszczącym tkankę organizmu. Organizm wywołuje chorobę aby się ratować przed uszkodzeniami, które spowodowałaby ten pocisk. Trzeba rozróżnić chorobę wymuszoną oczyszczaniem a chorobę wynikająca z naprawy uszkodzenia pod wpływem wzmocnienia organizmu. Wszystkie one przebiegają inaczej i w każdej z nich organizm pełni inną rolę. W przypadku wymuszenia choroby oczyszczaniem organizm pełni rolę obronną tkanek nie ma to nic wspólnego z naprawą bo powstaje w czasie takiej choroby wiele uszkodzeń. W przypadku wzmacniania organizm pełni role atakującego i kontrolującego naprawę tkanki.
Jeżeli organizm się ratuje to jedyną droga obrony jest usunięcie toksyn przez skórę lub odłożenie ich w przestrzeniach tkankowych powodując przewlekłe procesy chorobowe. Jeżeli się oczyszczamy to pobudzamy organizmu do wyrzucania toksyn z tkanek do krwiobiegu. Nie dostarczając mu odpowiedniego pożywania, które pozwoli mu rozłożyć te toksyny, powodujemy, że te toksyny stają się dla niego pociskiem, który niszczy tkankę. (...)".
 

Pragnę zaznaczyć, jak na wstępie, że owe wnioski krytyczne pod kątem działania MO brały się z nieznajomości procesu metylacji, choć wiele spostrzeżeń intuicyjnie było trafionych w aktualną wiedzę dotyczącą metylacji. A zatem pisząc ten artykuł, nie jest moim celem, aby dążyć do konfrontacji z autorami środków detoksykacyjnych i deprecjonowanie ich wiedzy, lecz doprowadzenie do merytorycznych analiz, które mogłyby potwierdzić empirycznie opisywane przeze mnie zjawiska związane z niedoborem metylacji.

Portal Biosłone, Szanowny Kolega dr Tomasz Dangel, proszę o ewentualne przeprowadzenie badań naukowych - pod kątem mutacji ww. genu w grupie dzieci uprzednio badanych przez Ciebie (pod kątem prozdrowotnej funkcji MO)!

U tych dzieci, gdzie MO zadziałała prozdrowotnie, badanie mutacji kopii genu MTHFR - winno ewentualnie dać wynik negatywny...! 
U dzieci z grupy badanych, gdzie MO nie spowodowała zdrowienia (np. w tzw. Zespole przeciekającego jelita), badanie poliformizmu genetycznego - winno ewentualnie dać wynik pozytywny...!


   Zibi   


Ps. Jest światełko w tunelu jednak! Wyleczenie przyczynowe z ww. poliformizmu genetycznego jest MOŻLIWE (np. po kilku latach kuracji odpowiednią suplementacją witaminami z grupami metylowymi oraz przy odpowiedniej diecie bogatej w niektóre warzywa, np. buraki, brokuły, inne - które są dostarczycielami donorów grup metylowych). 
"(...) Ponad 50 % światowej populacji doświadczyła łagodnych lub poważnych błędów w transkrypcji, obniżającej biosyntezę w komórkach ciała. Pochopnie nazywane „wadami genetycznymi”, w rzeczywistości błędy transkrypcji lub polimorfizm są nieprawidłową ekspresją genu. Polega to na błędnym skopiowaniu DNA a nie błędzie samego DNA (...)". 
Więcej na ten temat
 w artykułach Mutacja genu MTHFR, Wady genetyczne oraz Badania genetyczne. ( ~ dr Lawrence Wilson)


                                                                                                     
                                                                                                    
Zibi    

                                          
                                      
Aktualizacja w dniu 01.09.2021 o godzinie 9:00.



Wracając do epigenetyki...

Badania Bruce'a Liptona (światowej sławy genetyka) nad pamięcią komórkową wyprzedzają i potwierdzają odkrycia nowo powstałej gałęzi nauki, epigentyki, badającej dziedziczne pozagenowe zmiany w funkcjonowaniu/ekspresji genów zachodzące bez zmian w sekwencji DNA.

Dawniej naukowcy ograniczali się do wiedzy, że dziedzictwo genetyczne jest przekazywane li tylko przez łańcuchy chromosomów DNA, które otrzymaliśmy od biologicznych rodziców. Obecnie, kiedy lepiej rozumiemy ludzki genom, badacze odkryli, że chromosomalne DNA, które jest odpowiedzialne za przekazywanie cech fizycznych, np. takich jak: kolor oczu, włosów, skóry - stanowi zaledwie 2% naszego DNA. Pozostałe 98% składa się z tzw. niekodującego DNA (ncDNA) i jest odpowiedzialne za wiele cech emocjonalnych, behawioralnych i osobowościowych, które dziedziczymy.

Naukowcy nazwali je "śmieciowym" DNA, uważając je za bezużyteczne. Ostatnio jednak zrozumieli jego znaczenie, kiedy odkryli, że ncDNA jest podatne na niekorzystne czynniki środowiskowe, np. takie jak: toksyny, nieprawidłowości w odżywianiu, czy stres. Dotknięte nimi DNA przekazuje informacje, które pomogą nam przygotować się do życia poza macicą, wyposażając nas w cechy potrzebne, żeby przystosować się do środowiska.

Zmiany epigentyczne mają biologicznie przygotować ludzi do radzenia sobie z traumami, które dotknęły naszych rodziców. A zatem rodzimy się z pakietem narzędzi, które mają nam pomóc przetrwać stresujące bodźce podobne do tych, których doświadczyli nasi rodzice. Z jednej strony to dobra wiadomość; mamy "odporność na środowisko" - dzięki niemu możemy zaadoptować się do sterujących okoliczności. Z drugiej zaś - to dziedzictwo może okazać się szkodliwe...
Przykład: Dziecko rodzica, który w młodości doświadczył wojny, może na nagły hałas reagować paniczną ucieczką. Choć może to być właściwy odruch w przypadku zagrożenia wojennego, to jednak w bezpiecznych czasach (pokoju) - tak silna reakcja powoduje stan permanentnego lęku. W przypadku takim jak ten - dziecko jest genetycznie przygotowane do życia w innych warunkach niż te, których doświadcza. Pomieszanie to może w późniejszym życiu skutkować chorobami na tle stresu. 
Zmiany adaptacyjne wywoływane są przez sygnały chemiczne (epigenomy), zachodzące w komórkach, które przyczepiają się do nici DNA. Mechanizmy epigenetyczne każą się komórce aktywować lub wygaszać ekspresje genu. "Jest coś w środowisku zewnętrznym, co wpływa na środowisko wewnętrzne i zanim zdążysz się zorientować, zmienia się sposób funkcjonowania genu" mówi Rachel Yehuda. Sekwencja genu nie zmienia się, ale przez działanie epigenomów zmienia się jego ekspresja. Badania pokazują, że epigenomy mogą być odpowiedzialne za różnice w sposobie radzenia sobie ze stresem w późniejszym życiu.

Kiedyś badacze uważali, że efekty stresu były usuwane w plemniku i komórce jajowej - krótko po zapłodnieniu - tak jak usuwa się dane z twardego dysku, zanim jeszcze jakakolwiek informacja mogłaby wpłynąć na kolejne pokolenie. Dzisiaj, jak się okazuje, jest inaczej.
Najczęściej spotykanym procesem mechanizmu epigenetycznego jest proces metylacji DNA. Polega on na blokowaniu połączenia protein do DNA i hamujący jego ekspresję. Metylacja może mieć pozytywny lub negatywny wpływ na zdrowie w zależności od tego, czy wyłączy pomocne czy niepomocne geny.
Ba
dacze ujawnili, że trauma może wywoływać nieregularności w metylacji DNA, które mogą zostać przekazane kolejnym pokoleniom wraz ze skłonnością do kłopotów ze zdrowiem fizycznym i emocjonalnym. 

Z powyższego wynika, że przyczyną chorób są: 4 przyczyny
naczelne. Konflikt biologiczny jest wspólnym mianownikiem (lub posiada punkty styczne) z pozostałymi przesłankami.

KONFLIKT BIOLOGICZNY -- informacja zewnętrzna (szok-stres) -- odebrana przez mózg -- aktywacja specjalnego programu naprawczego.

TOKSEMIA -- wynikająca z ciężkiego zatrucia organizmu. Rak nie powstaje z toksemii!

EPIGENETYCZNA (ncDNA) -- dziedziczne pozagenowe zmiany w ekspresji genów bez zmian w sekwencji DNA -- odpowiedzialne za sposób radzenia/nieradzenia z traumami oraz za cechy behawioralne, osobowościowe i emocjonalne.
Najczęściej spotykanym procesem mechanizmu epigenetycznego jest proces metylacji DNA. Polega on na blokowaniu połączenia protein do DNA i hamujący jego ekspresję. Metylacja może mieć pozytywny lub negatywny wpływ na zdrowie w zależności od tego, czy wyłączy pomocne czy niepomocne geny.
Trauma może wywoływać nieregularności w metylacji DNA, które mogą zostać przekazane kolejnym pokoleniom wraz ze skłonnością do kłopotów ze zdrowiem fizycznym i emocjonalnym

SKRAJNE NIEDOŻYWIENIE -- ze skrajnego wygłodzenia. 


     
               
                                                                                                                                                            Zibi      
                                                                                                              
   


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 




                                                  

4 komentarze:

  1. Witaj Zibi
    Jestem z jednej strony mocno na siebie zły, ale z drugiej zadowolony, że w końcu przejrzałem na oczy, bo niestety przez wiele lat pomimo, że nie udzielałem się za dużo na forum Bioslone to korzystałem z niego ślepo wierząc we wszystko co pisał Mistrz, co niestety doprowadziło moje zdrowie w jakiś zaułek, cały czas ślepo wierzyłem, ze mikstura powodowała te wszystkie ,,prozdrowotne" objawy i czekałem usilnie na efekt oczyszczenia a tu coraz gorsze samopoczucie(rano zazwyczaj rzadki, cuchnący stolec, okresowe bóle brzucha, nawet łokieć mi spuchnął jakby jakaś galareta w nim była ale najgorsze są bóle mięśni, ścięgien na łopatkach, biodrach, które z dnia na dzień się nasilają tak , że nie mam siły na nic a pracować trzeba a wcześniej tego nie miałem-oczywiście byłem święcie przekonany, że to oczyszczanie). Na szczęście po tych paru latach w końcu pomyślałem, że coś jest nie tak i zacząłem analizować, że najwięksi eksperci z forum poodchodzili i tak trafiłem tutaj do Ciebie Zibi i jak przeczytałem kilka Twoich wpisów to dopiero klapki mi się otwarły. Nie wiem, czy już nie jest za późno ale postaram się wrócić do zdrowia i mam nadzieję, że poszukam tym razem odpowiednich źródeł. Wiem, że najważniejsza jest odpowiednia żywność i ZZO, ale najbardziej ujął mnie artykuł o metylacji, nigdy o tym nie czytałem i póki co zrobiłem sobie badanie homocysteiny a potem jak trochę kasy odłożę zrobię sobie badanie genów. Myślę, jednak, że mogę z tym mieć problem a nasilanie objawów może być tego skutkiem, więc jak przyjdą wyniki to włączę suplementację wit B9 i B12 a później sprawdzę też moje dzieci, i tu najbardziej jestem na siebie zły bo narażałem je wcześniej na różne powikłania ślepo wierząc a jeden i drugi syn mają słabą odporność po mnie, ciągłe chrypki, alergie itp.
    Mam nadzieję, że wystarczy mi czasu i , że stres który mnie trzymał z 2 lata pracy w połączeniu z zdefektowanymi komórkami nie spowodował trwałego uszkodzenia jakiegoś organu- teraz jednak mam sposoby na stres:)
    Biorę więc zdrowie w swoje ręce chociaż obawiam się błędów bo niestety ekspertem z pewnością nie jestem, więc prosiłbym Cię Zibi o nakierowanie na sprawdzone pomocne źródła, czy np Biuletyn Zdrowia? a może jakieś inne fora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Dopiero wczoraj zauważyłem Twój wpis, więc pytanie może jest już nieaktualne do mnie (patrz mój wpis niżej).
      Ale gdybyś tutaj zajrzał, to polecam grupę 5 Praw Natury Moniki Stawickiej na FB i jej bloga. Znajdziesz tam naczelna przyczynę wszystkich chorób. Ponadto obserwuj ostatnie moje posty na FB w temacie GNM i przeanalizuj mój art. który wkrótce ukarze się na blogu i na FB KU POKRZEPIENIU SERC I USPOKOJENIU DUSZ (GNM VS. CORONAWIRUS).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Karola, pozdrawiam cieplutko!
      Ps. Zapomniałem o postach-komentarzach, że poszły do moderacji. I dopiero wczoraj zauważyłem. Kiedyś tym zajmowała się moja przyjaciółka naczelna redaktorka, więc nie interesowałem się tym. Sądziłem, że komentarze są wyświetlane bezpośrednio pod artykułem, a nie że idą uprzednio do moderacji i zatwierdzenia.
      Obecnie juz wszystko wiem, więc zapraszam częściej do komentowania...

      Usuń