Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

niedziela, 18 sierpnia 2019

OBECNE REALIA - W OPARACH ABSURDU...

Jeszcze kilka lat wstecz rozmawiając z moim damskim przyjacielem na różne tematy z kryminologii (np. różnych rodzajów zboczeń seksualnych wśród pederasto-sado-maso-fekalo-fetyszystów), traktowałem ten typ wynaturzenia/zboczenia jako zjawisko występujące w statystykach pośród innych, prawdopodobnie procentowo, jako marginalne.

A tu minęły 4 lata, i proszę... nawet nie wiem, jak to nazwać... boję się, że jak to nazwę po imieniu, to zostanę posądzony przez cenzurę, że głoszę mowę nienawiści lub że drę łacha z "normalnej" grupy ludzi [wg mniemania skrajnie lewacko-tęczowych środowisk Pos(tępaków) w ZSRE oraz w Polsce].

To, co było kiedyś dla mnie grubym teoretyzowaniem czy założeniem czysto hipotetycznym, aczkolwiek z wielkim obrzydzeniem, obecnie muszę bez krzywienia się, żeby nie obrażać tzw. mniejszości, uznać za normę.

W ramach łowienia kolejnych absurdów, niestety mieszczących się w ramach obecnych realiów, za chwilę Parlament Polski zacznie się pochylać nad problemem, który niżej opiszę...

A zatem, co zamierza zrobić (tfu!) tzw. d*pokratyczna władza w naszym kraju w ramach tzw. opiekuńczej roli państwa; tj. w ramach pomocy w rozwiązywaniu kryzysu w związkach partnerskich/"małżeńskich" (np. męża i męża) w sub-kaście pederasto-sado-maso-fekalo-fetyszo-dżendero-sodomitów?

Czy aby da się ustawą (odpowiednie środki zaradcze; programy rządowe) pomóc w zażegnaniu ww. kryzysów?

Głównie chodzi o kryzys w pożyciu seksualnym w owych związkach, który polega na tym, że jedna ze stron staje się chorobliwie oziębła (np. w czasie gry wstępnej odbywania stosunku seksualnego).

A "prawidłowa" gra wstępna polega na tym, że jeden z kochanków kładzie się na podłodze na wznak, a drugi, stojąc okrakiem w lekkim przysiadzie, powinien na tego leżącego - wypróżnić się...

Natomiast jeśli są jakieś "nieprawidłowości"; tj. np. partner czynny nie może się wypróżnić, pomimo wszelkich starań i poświęceń (OBSTRUKCJA KLINICZNA) na partnera biernego, to w takich przypadkach najczęściej partner bierny jest zaniepokojony i pyta partnera czynnego: - "...czy już mnie nie kochasz?".
Partner bierny wtedy popada w ciężką depresję i nerwicę seksualną, odczuwa oziębłość i odrzucenie, a nawet podejrzewa swojego kochanka/partnera o zdradę "małżeńską". I kryzys gotowy..
.

W związku z powyższym, czy rząd już planuje, aby wprowadzić w życie przedsięwzięcia pomocowe dla ww. (na przykład):
- nakaz zwiększenia produkcji Laxigenu, błonnika witalnego, etc. 
  (jako leków zrefundowanych);
- czy do edukacji szkolnej studentów medycyny, socjologii,
  psychologii  wprowadzi dodatkowy kierunek - medycyna seksualna
  (oralno-proktologiczno-analna);
- czy (oprócz seks szopów) zostanie upowszechniona sprzedaż
  fantomowych stolców (jak niżej na załączonym obrazku)?





                                                                                                                                

 Zibi 

piątek, 12 lipca 2019

"KLIMAKTERIUM" ZIEMI-MATKI A MIT GLOBALNEGO OCIEPLENIA









 Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie...

Patrz, czego uczO, no patrz, czego uczO dzieci w tych szkołach...?! UczO, czego chcO i jak chcO...!

A czego mogą uczyć lewaccy urzędnicy państwowi (tzw. naŁuczyciele), skoro sami nie znają różnicy pomiędzy Efektem cieplarnianym a wyimaginowanym Globalnym ociepleniem...

         
To roślinność - determinuje ilość CO2 w atmosferze, a nie
człowiek. Człowiek jest za malutki i za głupiutki wobec potęgi Natury... Oczywiście człowiek ma lokalnie/regionalnie wpływ na zatrucia gleby, czy powietrza rozmaitymi truciznami, ale nie dwutlenkiem węgla (globalnie)! Bo gdyby tak było, to rośliny wyrosłyby do monstrualnych rozmiarów po to, żeby znów -przywrócić naturalną w atmosferze równowagę pomiędzy tlenem a dwutlenkiem węgla. Dla roślin tlen jest trujący, jest ich wydaliną/metabolitem. To właśnie tlen ogranicza ilość roślinności na ziemi. 
To jest naturalny obieg dwutlenku węgla w przyrodzie, tak samo jak obieg wody. A zatem, czy sformułowana teza: para wodna z chłodni kominowych wywoła zjawisko globalnego potopu? Czy nie będzie ona podobnie absurdalna?
         
W erze paleozoicznej, kiedy jeszcze na Ziemi nie było tlenu, rośliny z grupy paprotników osiągały rozmiary gigantycznych drzew. Obecne paprotki, skrzypy, widlaki, w porównaniu z tamtymi, to skarłowaciałe krzaczki lub kwiaty. W miarę przybywania na Ziemi roślinności i związanego z tym wzrostu tlenu w atmosferze, wielkość roślin została zredukowana do wielkości obecnych. Potwierdzić to mogą producenci szklarniowi (np. pomidorów), że w miarę wzrostu ilości dwutlenku węgla w powietrzu, przy jednoczesnym zmniejszeniu tlenu, rośliny rosną bujniej. Z tego wniosek, że roślinność na Ziemi - nie dopuści do wzrostu stężenia w powietrzu dwutlenku węgla, gdyż natychmiast przerobi go na tlen.
         
Około 500 milionów lat temu ustabilizowała się homeostaza pomiędzy masą roślinną porastającą naszą planetę a ilością w powietrzu tych dwóch gazów: tlenu - 20,9% i dwutlenku węgla - 0,0333. I te proporcje pozostały do dzisiejszego dnia, beż żadnych odchyleń w jedną czy w drugą stronę!

Jakoś mój profesor od astronomii, którą zdawałem na maturze około 40 lat temu akceptował jedną z moich odpowiedzi na ustnym egzaminie maturalnym odnośnie przyczyn prawdziwych zmian klimatycznych, która brzmiała mniej więcej tak: 
- Cykliczne zjawisko tzw. perturbacji osi ziemskiej, czyli ruchy i minimalną zmianę kąta nachylenia osi ziemskiej do płaszczyzny orbity Ziemi (
Ekliptyki).  Stąd takie zmiany klimatyczne, czyli "Klimakterium" świata (coś, co jest przejściowe, co X lat.).  Skutkuje to albo efektem cieplarnianym, albo oziębieniowym...
I tylko takie fakty naukowe są przytaczane przez prawdziwych niezależnych naukowców.
Potwierdził to też prof. chemii: Przemysław Mastalerz - KLIK!
Oraz: Teoria Milankovicia (Ekscentryczność, nachylenie ekliptyki i precesja orbity Ziemi):
Cykle Milankovicia - KLIK!  
Cykliczne przyczyny zagrożeń gwałtownymi zmianami klimatu (dr Feluch-PDF) - KLIK!

                   
Czy coś się zmieniło w treści podręcznika od astronomii po około 40. latach?
Ups! Chyba zadałem pytanie retoryczne. POPiSS i reszta Bandy czworga - piszą przecież swoją nową historię, to i w astronomii nastąpiły może jakieś zmiany w teoriach naŁukowych... Czy około 9-5 tys. lat temu, czyli w czasach ostatniego podobnego Efektu cieplarnianego na Ziemi, człowiek również się do niego walnie przyczynił, czy też całkowicie stało się to za przyczyną człowieka, skoro były to czasy przedindustrialne...?! Prawdziwi niezależni naukowcy - nie chcą się w tej farsie wypowiadać, lecz tylko przekupni naŁukowcy (czytaj: bajko-bajdurzący tzw. klimatolodzy). Ci pierwsi - raczej zaprzeczają tym kuglarskim teoriom!
         
Ale trzeba wymyślać straszaki na tępy l*d, żeby móc za ciężkie pieniądze (rżnąć głupa i się bogacić) w walce z Globalnym ociepleniem.  No i koniecznie trzeba wmówić lemingom, że to jest za ich główną przyczyną (np. krowich "placków"; emisja przemysłowa CO2). Odnoszą przy tym dwie korzyści: jedna to - szybka kasa zarobiona od wystraszonych lemingów, od których ściąga się kasę na rzekomą walkę z Globalnym ociepleniem; dwa - depopulacja (m.in. poprzez tzw.  chemtrails, również pod płaszczykiem walki z Globalnym ociepleniem).
Kreatury od NWO oraz ich banksterscy poplecznicy i inni, którzy przy pomocy kupionego sobie lobby farmaceutycznego i innych podległych sobie funkcjonariuszy - dokonują procesu unicestwiania ludzi. Realizują plany wyludnienia mieszkańców Ziemi, z ok. 7,6 miliardów do ok. 1,5 miliarda (docelowo). Ostatnio, z wielkim rozmachem, sieją propagandę o tym, jak to człowiek przyczynia się do ww. Efektu cieplarnianego.
Około 10 lat temu, syjonistyczne banksterstwo z USA dysponowało już około 85.% światowych zasobów finansowych, i dlatego może sobie kupować sprzedajnych: dziennikarzy, przedstawicieli mediów, badaczy (oprócz niektórych prawdziwych naukowców skandynawskich, tj.  niezależnych), polityków, całych gabinetów rządowych, itd. 
Celowo nie dopuszcza się do głosu uczciwych uczonych, dziennikarzy, którzy są uczciwi i rzetelni w swojej dziedzinie, którzy wyłamali się spod tej całej szulerskiej ferajny, bowiem oni dowodzą, że nie ma żadnego związku między emisją CO2, będącą skutkiem przemysłowej działalności człowieka a rzekomym Globalnym ociepleniem na Ziemi. Emisja ta stanowi mniej niż 5 % CO2 - wydzielanego przez oceany i morza. Prawdopodobnie - owady wydzielają o wiele więcej CO2 niż przemysł światowy.
Polska emituje do atmosfery zaledwie 0,0001 procenta całości wydzielanego na Ziemi CO2. Zamknięcie wszystkich polskich elektrowni, jak domagają się Zieloni, ekolodzy, inni, kupieni przez zachodnich lichwiarzy i wyzyskiwaczy - nie zwiększy w sposób zauważalny emitowanego globalnie CO2. Skoro Polska emituje prawie niezauważalne ilości CO2, i jeżeli emisja nie wpływa na temperaturę na Ziemi, to zachodzi pytanie - o co chodzi w tym całym wałku? 
Te kłamstwa mają posłużyć syjonistyczno-masońskim kreatorom NWO (m.in. w pozbawieniu lub ograniczeniu środków egzystencji całych narodów), a wówczas będzie to miało wpływ na zmniejszenie się populacji ludzkiej na Ziemi, i będzie następowało w trybie geometrycznym, czyli w kierunku przeciwnym, niż w przypadku szybkości rozmnażania się np. szczurów.
W Polsce taki proces trawa (eskalacja) już od ok. 30. lat (początek depopulacji: lata 70. XX w.). Wynaradawianie to jest bardziej zauważalne po ostatniej naszej emigracji; tj. ok. 5 mln ludzi, w majestacie prawa - wyprowadzono "za chlebem".
A propos, kiedyś w tej materii wypowiadał się Krzysztof Majchrzak, aktor opowiedział czarny dowcip: 
Dziecko-owsik - pyta się mamy-owsicy: – Mamo, czy my musimy tu koniecznie mieszkać, w tej odbytnicy, tutaj tak śmierdzi, jest ciemno...? Mama-owsica odparła na to: – Tak musimy, bo to nasza ojczyzna...!
Wyprowadzono 5 mln naszych rodaków, bo nie mieli wyjścia, nie mieli pracy, chleba, dostępu do usług medycznych (może w tym ostatnim przypadku to i dobrze, ale gorzej w przypadku, jeśli potrzebna była szybka interwencja tzw. Służby zdrowia). Chciałoby się rzec, że tam ojczyzna moja, gdzie dają na chleb zarobić…
Zniszczono, sprzedano, rozkradziono przemysł włókienniczy (np. Łódź, oprócz tzw. Pietryny, czyli ulicy Piotrkowskiej, na której pozostały tylko usługi handlowe, ochroniarskie, medyczne, burdelarskie, hotelarskie, itp. - Już nic nie ma... (~ parafrazując słowa klasyka) W całej Polsce - prawie rozwalono przemysł elektroniczny, przemysł stoczniowy, żeglugowy, rolniczy, hutniczy, etc. Dalej się wykańcza polskie elektrociepłownie, kopalnie, huty, etc., i to przede wszystkim - pod płaszczykiem zapobieżenia ocieplania klimatu.
Ciekawy jestem, czy tym, co są opętani ideą przeludnienia świata uda się zrealizować bandycki plan eksterminacji niepotrzebnych, wg nich: ok. 5,5 miliarda ludzi na świecie? Afrykanów też depopuluje się za pomocą (np. rożnych eksperymentów medycznych i farmaceutycznych). Zamiast rzetelnego pomagania im w poprawie sytuacji materialno-higieniczno-bytowej oraz w likwidacji głodu - tzw. misyjni medycy karmią ich (m.in. cukrem laktozowym lub sacharozowym w postaci kulek homeopatycznych oraz faszerują trującymi szczepionkami) oraz  "dolewają oliwy do ognia", czyli rozniecają konflikty zbrojne pomiędzy plemionami. Te ludy są nikomu do niczego nie potrzebne, bo są mało komercyjne. Natomiast Europejczycy to co innego... Chodzi o podporządkowanie włodarzom świata całych narodów jako niewolników. A zbędną część populacji poddać m.in. "ekologicznej" i medykalizacyjnej eksterminacji (czytaj: "uszczęśliwianiu" ludzi na siłę, czyli "zagłaskiwanie" człowieka na śmierć, za jego zgodą, będącego w błogiej nieświadomości, poprzez działania różnych lewackich instytucji (np. Zielonych, czyli niedojrzałych czerwonych, ekologów, lekarzy-misyjnych, innych). 
Podobnie nakręca się koniunkturę biznesową lobby farmaceutyczno-medycznego, twierdząc iż  można  medycynie przypisać sukces w walce z pandemiami/epidemiami poprzez działania medyczno-farmaceutyczne, wynikające z opracowania Teorii Zarazka (przede wszystkim wyprodukowanie i zastosowanie szczepionek, antybiotyków, innych chemioterapeutyków).
De facto - ustąpienie owych epidemii - to zasługa przypadku niemedycznego, czyli ogólna poprawa warunków sanitarno-bytowo-żywieniowych na świecie (z akcentem na: "żywieniowych"). A sam twórca Teorii Zarazka (Pasteur) ponoć, będąc na łożu śmierci, wycofał się z tej teorii, potwierdzając fakt, że nasienie w porównaniu z glebą jest niczym... i analogicznie - zarazek w porównaniu z organizmem jest  niczym...
W procesie indoktrynacji propagandy medyczno-farmaceutycznej (np. szczepień z nagonką i innych działań medykalizacyjnych) oraz ogłupiania dzieci i młodzieży za pomocą wprowadzania gendero-sodomo-gomorowej mody zachodniej (np. na niezdrowe dla organizmu wbijanie sobie kolczyków w pewne części ciała, czy odsłanianie przez panie brzucha i nerek, na branie narkotyków i innych środków chemicznych zmieniających świadomość ludzką, przyzwolenia radykalnych lewaków-POsTępaków, np. Owsiaków i innych piewców luzackiego: "Róbta, co chceta") - sprowadza się młodych ludzi na manowce braku samoświadomości, fałszu, nihilizmu, manipulacji. A wszystko w myśl zasady: "Im gorzej, tym lepiej...".
Skoro idol-guru niektórych ludzi mówi, że młodzi mają prawo robić, co im się żywnie podoba, to młodzi robią, co chcą. Olewają naukę, pijani wałęsają się po ulicach, zakłócają spokój publiczny i niszczą wszystko, co im stanie na drodze, słuchają satanistycznej muzyki, narkotyzują się, gwałcą, dokonują włamań i rozbojów, etc. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich młodych ludzi.
A w ramach kolejnych absurdów, odnośnie Efektu cieplarnianego, do celów statystyczno-podatkowych, w szpitalach, na oddziałach "porodówkowych", pediatrycznych, zatrudnione zostaną siostry-rachmistrzynie, które będą liczyły ilość puszczonych "bąków" przez noworodków, gdyż nie-rząd bolszewików wprowadzi dodatkowy podatek "klimatyczny". Podatek ten będą płacić rodzice dzieci, które urodziły się o wadze przekraczającej np. 4 kg oraz te o wadze niższej od 4. kg (ale ilość wypuszczonych "wiatrów" na dobę przekroczy 24). Pomijając ten sarkazm, medycyna akademicka, w praktyce, stosuje taką niedorzeczną teorię; tj. wg norm: za dziecko zdrowe uważa się takie, które wypuści w ciągu doby nie więcej niż 14-24 bezwonnych (metanowych/niesiarkowodorowych) "bąków".
W obecnej dobie, gdzie w większości rządzą socjalistyczni ochlokraci, gdzie rządzi wszechobecna głupota, zduraczenie, groteska, satyra, kabaret, tak bardzo się od siebie nie różnią czy też tak bardzo nie są odrealnione, że przeciętnego śmiertelnika - nic już nie jest w stanie zadziwić...
Dlatego apel do młodzieży! Pal licho niereformowalnych i dających się unicestwiać starych repów (o mentalności niewolnika), którzy żyją, aby tylko żryć/łykać, jak pelikany, lewacką propagandę...!
ALE WY...?!

         
Ps. Uwaga!!! A tutaj znajduje się m.in. dowód na to - dlaczego PejSSadbook blokuje udostępnianie ww. artykułu na FB (na FP - mojej stronie internetowej, którą byłem zmuszony usunąć, gdyż funkcjonariusze PejSSadbooku - sami pousuwali mi wcześniej moje wszystkie posty - dotyczące treści zwiastunów moich artykułów z rzeczonego bloga: Zdrowie a Polityka, uznając je za: "naruszające standardy społeczne"):
Niemcy to dopiero się "Zazielenili..." - KLIK!
Kilka słów prawdy, i już wielkiego bólu dupska dostali pejsy i ich poplecznicy z YudeoPiSSu oraz spec. służby frakcji yudeo-pruskiej POsTępaków
.
       

Pps.
 Nadciąga wielkie minimum słoneczne. Koniec z ociepleniem, czeka nas globalne ochłodzenie - KLIK!


Aj-waj! Biedni Zieloni, czyli niedojrzali czerwoni i tym podobni...
          
Już skończy się Wam prucie monety od Ciepło-Ciemnolemingradu... Jak mi Was szkoda.  
To obecnie, kiedy grozi Globalne oziębienie, siłą rzeczy - trzeba będzie Wam lobbować za działaniami odwrotnymi do tych, które wg Was (np. tlenki, dwutlenki, ponadtlenki, pochodzące z przemysłu zawiadującego przez człowieka)  rzekomo miały się przyczyniać do Globalnego ocieplenia. Trza Wam reaktywować przemysł: ciepłowniczy, elektrociepłowniczy, kopalniany, hutniczy, rolniczy, skórzany, hodowlany, etc., które z takim szczególnym pietyzmem tak zwalczaliście.
No ale co, nie chcecie, np. prawie za darmo saniami w czystym, siarczystym, mroźnym powietrzu przemieścić się przez zamarznięty Bałtyk do sąsiadów ze Szwecji...?








           
                                                         Zibi


Pps1. Naukowcy-ekolodzy winią krowy. Tym razem to one są winne pogorszeniu klimatu ponieważ produkują metan... KLIK!


"Trudno już z modą na ulepszanie klimatu dyskutować. W tym wypadku, naukowcy-ekolodzy postanowili uświadomić całą ludzkość, że krowy poprzez przemianę materii wytwarzają gaz, który negatywnie wpływa na parametry klimatyczne."


Prócz tych naŁukowych dyrdymałów (mity/straszaki w celu wyłudzania kasy od podatników na rzekomą walkę z GO), przeraża mnie agresywna i nachalna indoktrynacja propagandy idiotyczno-farmaceutyczno-meNdycznej w kierunku wege, a przy tym niszczenie rolnictwa, hodowli zwierząt, etc. Obawiam się, że z czasem lewactwo ustawą zrobi zakaz jedzenia mięsa, zwłaszcza mężczyznom płci męskiej...
Trują ludzi z powietrza, na ziemi, zatruwają żywność, lekami, szczepieniami, a krowie "placki" i "bąki" im przeszkadzają... Są już tacy zindoktrynowani debile, którzy nie chcą rodzić dzieci, żeby zmniejszyć emisję CO2. Myślałem, że to tylko chwilowa akcja poganiania absurdów absurdami, ale gdzie tam... Najgorsze jest to, że 95% tego durnego, PiSSo-POsTępackiego l*du z mentalnością niewolnika im przyklaskuje.
"Błogosławieni ludzie ubodzy duchem, albowiem do nich należeć będzie Królestwo Niebieskie".
Chodzi o to, żeby ludziom prać mózgi (manipulacja umysłami) za pomocą dodawanego do wody pitnej: prozaku, litu, fluoru, chloru. Hodowanie tzw. pacjentów klasycznych (naiwnych i bezwolnych nabywców leków i usług meNdycznych).
Zniewieścienie i feminizacja mężczyzn od dziecka (m.in. karmienie li tylko roślinkami, koedukacja szkolna, inne), żeby rugować u nich atawistyczną agresję, którą powinien mieć prawdziwy facet. Celowa hodowla ciot, sodomo-gomoro-genderowców itp.; zniewolenie ludzkiego bydła roboczego, które nie będzie zdolne dawać nawet minimum poczucia bezpieczeństwa swojej rodzinie (podstawowa komórka społeczna), a tym bardziej stawać w obronie Ojczyzny (np. w razie okupacji kraju).
Już widzę długich i pustych jak źdźbła roślin, pryszczatych studentów (tfu!) europeistyki lub podobnych leszczy-plemników (np. do lidera zespołu: "Ich Troje" w młodości), którzy zostaną powołani do odbycia służby wojskowej, np. do wojskowych pograniczników...  

Pps2. Tematy mające punkty styczne z ww.:
JAK FEMINISTKI ZNIEWIEŚCIAJĄ MĘŻCZYZN I JAKIE SĄ TEGO SKUTKI - KLIK!
FEMINISTKI I ZJAWISKA NIEZROZUMIAŁE DLA LUDZI ZDROWYCH UMYSŁOWO - KLIK!
WYNATURZENIOM MÓWIMY "NIE"! - KLIK!


Pps3. Uwaga! Jakaś pańcia, Łuczycielka lub inny Łuczony mnie podpier* do PejSSadbooka za kilka słów prawdy... w ww. artykule. W konsekwencji tego: wykasowano mi (administracja FB) wszystkie artykuły na FP i zablokowano mi wejście bezpośrednie z FB na bloga (wszystkie linki na bloga nieczynne)!


Pps4. To samo zdanie w tym aspekcie ma Patrick Moore:
„Globalne ocieplenie to największy przekręt w historii”. Patrick Moore, założyciel Greenpeace demaskuje „ekologów” i ich strategię wykorzystywania dzieci - KLIK!...
"

(...) Nic nie da się porównać z tym ruchem ochrony środowiska – trującej mieszanki ideologii, polityki i religii – mówi Moore. – CO2 to pokarm dla życia, a nie zanieczyszczenie. (...).


Patrick Moore, jeden z załozycieli Greenpeace. Źródło: YT


Pps5. A teraz przyszedł czas na kity pt. "Płuca świata w ogniu" (jakoby z powodu tzw. Globalngo ocieplenia...).

Gwarantuje, że w Kobylej Gorze (Wlkp.) lub w Rafałówce koło Sieradza, w powietrzu jest natlenienie rzędu do 21%, więcej nie będzie, a płonące "Płuca świata" nijak nie wpłyną na spadek natlenienia w tych miejscowościach.
Nawet w Amazonii CO2 zostanie "zjedzone" chętnie przez rośliny, które nie ulegną spaleniu. Całość roślinności po takiej dawce CO2 - będzie jeszcze bujniejsza...
"(...) Temat pożarów amazońskich lasów wywołał wielki lament wśród jedynie „poprawnie” myślących. Okazuje się, że szeroko zakrojona akcja informacyjna o rzekomym spustoszeniu Amazonii nie ma wiele wspólnego z prawdą. Mity i fake newsy prostuje znany amerykański dziennikarz przyrodniczy Michael Shellenberger.
– Fałszem jest nawet to, że Amazonia to „płuca świata” – stwierdza bez ogródek Shellenberger.
Pożary, które nękają Amazonię stały się modnym tematem. Wszelkiej maści lewicowcy co rusz prześcigają się w teoriach i pomysłach, jak uzdrowić ten bogaty gatunkowo rejon, całą winę przypisując oczywiście globalnemu ociepleniu wywołanemu podobno przez działalność człowieka. Posłużono się przy tym podłymi manipulacjami, produkując na potęgę farmazony i grając na ludzkich emocjach.
Ze wszystkimi kolportowanymi bzdurami w swoim tekście na łamach „Forbesa” rozprawia się Shellenberger. Zaczął od rozchodzących się w internecie nieprawdziwych zdjęć. – Fotka, którą udostępnił Ronaldo pochodziła z południowej Brazylii i zrobiono ją w 2013 roku. Zdjęcie, które udostępnili DiCaprio i Macron ma ponad 20 lat. Z kolei te, które udostępniła Madonna i Zaden Smith – ponad 30. Niektórzy celebryci udostępniali zdjęcia z Montany, Indii i Szwecji – wskazuje.
Nieprawdą jest również nachalnie promowana teza, jakoby lasy amazońskie były „płucem świata”. Autor tekstu powołuje się na Dana Nepstada, naukowca specjalizującego się w tym regionie, jednego z autorów raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. – To bzdura. Za tymi twierdzeniami nie stoi żadna nauka. Amazonia produkuje ogromne ilości tlenu, ale zużywa go równie dużo – zaznacza.
Tylko półprawdą jest rozpowszechniana informacja, że w 2019 roku występuje o 80% więcej pożarów niż rok wcześniej. To bardzo sprytna manipulacja, mająca robić wrażenie i pokazywać rzekomą katastrofę. Autorzy tych danych sprytnie jednak pominęli niewygodne, niepasujące do narracji fakty z wcześniejszych lat. Shellenberger prezentuje wykres przygotowany przez brazylijski Instytut Badań Kosmicznych (INPE).
Wynika z niego, że tegorocznych pożarów jest o zaledwie 7% więcej niż było ich średnio w ciągu ostatnich 10 lat. Natomiast zdecydowanie najwięcej pożarów szalało w Brazylii w latach 2002-2007. Wówczas jednak nikt nie martwił się o przyrodę. Czyżby dlatego, że rządził „swój” prezydent Luiz Inacio Lula da Silva, a nie ten wstrętny, ohydny, prawicowy Jair Bolsonaro?
Podobne wnioski formułował podróżnik Wojciech Cejrowski. Stwierdził, że cały lament zaczął się w momencie, gdy Bolsonaro odciął Zielonych od rządowych pieniędzy.
Na łamach „Forbesa” ze Shellenbergeriem próbują polemizować obrońcy klimatu. Wskazują, że jeśli pożary Amazonii osiągną punkt krytyczny, obszar ten może z czasem zmieniać się w coś w rodzaju sawanny, co ma mieć katastrofalne skutki dla klimatu.
Nawet jednak oni, przyciśnięci do ściany, przyznają, że tegoroczne pożary niczym specjalnym nie różnią się o tych z poprzednich lat, a nazywanie amazońskich lasów „płucami świata” nie ma pokrycia w rzeczywistości. (...)".
Nie tylko Cejrowski. Kolejny autorytet prostuje brednie na temat pożarów lasów amazońskich - KLIK!





Pps6. Aj waj... gotówka się zamraża...

"(...) Media prześcigają się ostatnio w dostarczaniu informacji na temat tego jak i o ile podniesie się poziom wód w Bałtyku gdy już stopnieje wieczna zmarzlina na Grenlandii. Pół Polski ma ponoć utonąć przez te ekstremalne roztopy. Tylko to wszystko nie ma nic wspólnego z faktami – grenlandzki lodowiec od 3 lat rośnie.
Wbrew teorii naukowców-proroków mówiących o nieuchronnym nadejściu straszliwych skutków globalnego ocieplenia, niektóre z lodowców przybierają na masie. Świetnym przykładem takiego lodowca, któremu para-naukowcy nie zdążyli chyba jeszcze wytłumaczyć, że powinien był się już dawno stopić jest Jakobshavn.
Jakobshavn to lodowiec, który od 3 lat nieustannie rośnie. Przybierać na masie zaczął w okolicach 2016 roku i ani mysli przestać. Poza wzrostem oblodzonej powierzchni obserwujący lodowiec ludzie nauki zauważyli również, że wytraca o tempo z którym poruszał się wcześniej w stronę oceanu.
Według naukowców, tych samych co wieszczyli zbliżający się koniec świata, wzrost jest spowodowany chłodnymi prądami oceanicznymi. (...)".
Lodowiec na Antarktydzie/fot. ilustracyjne/fot. Wikimedia Commons

"(...) Janusz Korwin-Mikke w swym najnowszym wpisie na blogu w sposób brawurowy rozprawia się z sektą globalnego ocieplenia. Prezes partii KORWiN porównuje zwolenników teorii o globalnym ociepleniu do płaskoziemców. – Dlaczego płaskoziemców jest niewielu, a sekta antropoglociarzy rozmnaża się jak króliki? – pyta były europoseł.
Korwin-Mikke słynie z tego, że od lat obala mity związane z globalnym ociepleniem. Obecnie panuje przekonanie, że skoro zdecydowana większość naukowców popiera teorie o globalnym ociepleniu, to znaczy że musi ona być prawdziwa. – Otóż zanim nadeszły czasy socjalizmu, w nauce nie było d***kracji; liczyło się: „Kto ma rację” – a nie: „Ilu uczonych się za tą tezą opowiada” – przypomina Korwin-Mikke.
Zdaniem jednego z liderów Konfederacji dziś nauka zmierza w kierunku d***kracji, a to sprawia, że nie liczy się już to, kto ma rację, ale ile osób coś popiera.
– Otóż w nauce liczba artykułów jest bez znaczenia. Liczy się racja. Bez najmniejszego trudu prezentuję kilka niezbitych dowodów, że tezy zwolenników „antropogenicznego GlOcia” są fałszywe – ale to odbija się od nich, jak od betonowej ściany – zauważa Korwin-Mikke.
Były europoseł porównuje zwolenników teorii o globalnym ociepleniu do płaskoziemców. – Istnieje podobna do antropoglociarzy sekta płaskoziemców. Twierdzą, że ziemia jest płaska – i są absolutnie głusi na jakiekolwiek kontr-argumenty. Na szczęście jest ich niewielu… – kontynuuje.
Następnie odpowiada na pytanie dlaczego zwolenników płaskiej Ziemi jest tak niewielu, a ludzi wierzących w globalne ocieplenie całe rzesze.
– Jak nie wiadomo, o co chodzi – to znaczy, że chodzi o pieniądze. Na walce z Glociem robi się wielkie pieniądze: produkuje się te idiotyczne wiatraki i ogniwa fotowoltaiczne, ktoś na tym zarabia, masa urzędników bierze pensje i łapówki, by te wiatraki i ogniwa szerzyły się jak pożar na prerii… Politycy robią kariery, walcząc o Ocalenie Ludzkości przed Ciepłem – a Ocalona Ludzkość, niesłychanie wdzięczna politykom, sowicie im za to płaci – wylicza Korwin-Mikke.
Zauważa też, że z kolei na teorii o płaskiej Ziemi nie da się zarobić. Obecnie prowadzi się na masową skalę finansowanie projektów i badań mających udowodnić istnienie globalnego ocieplenia. – Narodowi socjaliści płacili właściwym naukowcom za to, by udowadniali, że Einstein nie ma racji – a jak trafił się taki, który twierdził, że jednak ma rację – to go po prostu wylewano z uczelni. Eko-naziści postępują dokładnie tak samo – pisze Korwin-Mikke. (...)".

Janusz Korwin-Mikke. / foto: Polsat News


"(...) Barnskam czyli rezygnacja z posiadania dziećmi dla dobra klimatu to coraz modniejszy trend. Szwedzcy ekolodzy, prześcigając się w pomysłach jak ratować matkę Ziemię coraz częściej wracają do pomysłu ograniczenia populacji w celu zmniejszenia emisji CO2.
„Zdaniem amerykańskiej badaczki Kimberly Nicholas rezygnacja z wydania dziecka na świat zaoszczędzi 58,6 t emisji CO2 rocznie. Kobieta, która przekonywała o swoich teoriach podczas seminarium na Gotlandii podkreśliła także, że nie chce, by ludzie odczuwali wstyd z powodu zostania rodzicami. Zdaniem badaczki, istnieją cztery sposoby, które mogą przyczynić się do walki z kryzysem klimatycznym t.j. życie bez samochodu, dieta wegańska, unikanie samolotów czy... planowanie mniejszych rodzin”
– informuje serwis Sensie.pl
„Jeden ze szwedzkich dziennikarzy postanowił nawet poddać się sterylizacji, by nie mieć dzieci. Jego decyzja, jak tłumaczy, nie wynika jednak z uprzedzeń do posiadania potomstwa, lecz ma wymiar polityczny. Mężczyzna zamieszkał w kamperze i przeszedł na weganizm” – podają dalej dziennikarze portalu.
„Ekologia stała się nową religią klimatyczną, która wymaga od swoich wiernych wielu poświęceń, których celem jest negacja rozwoju demograficznego i traktowania człowieka jak intruza”
– podsumowuje redakcja Sensie.pl
Do podsumowania tego nie potrzeba komentarza, tu konieczny jest już tylko apel o zdrowy rozsądek. (...)".



                                    

"(...) Wspierana od strony niemieckiej "Wiosna" Roberta Biedronia i jej postulat dekarbonizacji Polski miał uderzać w polski węgiel, który podobno wybitnie wpływa na ocieplenie klimatu, emisję CO2 i nie odpowiada tylko za gradobicie i koklusz, cytując klasyka. Tymczasem okazuje się, że niemieckie zachęty, by zalać wodą tak dobrze prosperujące polskie podmioty jak Jastrzębska Spółka Węglowa, to gra biznesowa i bicie się w nie swoje piersi.
Prym w emisji CO2 w Europie wiodą Niemcy, więc dekarbonizację warto by zacząć od niemieckich kopalń, a nie lidera węgla koksującego w Europie, czyli JSW.
Organizacja pozarządowa
 Transport & Environment, powołana do życia przez Brukselę, „wyprodukowała” kuriozalny dokument. Czytamy w nim m.in., że przewoźnik lotniczy Ryanair jest obecnie jednym z 10 największych emitentów dwutlenku węgla w Europie. Dlaczego Ryanair a nie np. niemiecka Lufthansa, nie bardzo wiadomo... Poza tym liga do której awansował lotniczy przewoźnik dotychczas była zajmowana wyłącznie przez elektrownie węglowe. 
Oprócz Ryanair, na dziesięciu największych zanieczyszczających to 7 elektrowni węglowych z Niemiec, jedna z Polski i jedna z Bułgarii.

Dane Transport & Environment sugerują, że emisja CO2 irlandzkich linii lotniczych wzrosła w ubiegłym roku o
 6,9%.
Tymczasem, Ryanair twierdzi, że jest „najbardziej ekologiczną i najczystszą linią lotniczą w Europie”. Irlandzki przewoźnik niskokosztowy poinformował w swoim oświadczeniu, że „pasażerowie linii Ryanair wytwarzali niższe emisje CO2 na kilometr niż jakakolwiek inna linia lotnicza”.
Wydaje się, że niesprawiedliwe potraktowanie Irlandczyków przez Transport & Environment zajęło najwięcej uwagi mediów przy omawianym raporcie, a bez większego echa przeszła nie nowa skądinąd informacja, że
 z TOP10 trucicieli aż 7 pozycji zajmują niemieckie elektrownie węglowe.
Ktoś jeszcze ma w Berlinie czelność mówić Polsce o potrzebie dekarbonizacji?(...)". (~
Piotr Pałys)                                                                                             

 
Pps 18500 naukowców: kryzys GO nie istnieje - KLIK!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      

czwartek, 17 stycznia 2019

WIDZISZ PRZEDSTAWIENIE, A NIE WIDZISZ GRY - CO DO ISTOTY RZECZY




Policja postawiona na nogi. "Jutro może zginać Andrzej Duda" - KLIK!

Czyżby śmierć Prezydenta Gdańska Pana Pawła Adamowicza była dla Rządu RP pretekstem do przejścia z tzw. Inwigilacji Ogólnej Narodu na Inwigilację Szczególną; czyli do zastosowania w życiu m.in. ACTA 2  i innego zamordyzmu...?!

Dziarska Policja, po brawurowej akcji, dokonała zatrzymania dziadka za wątpliwe groźby karalne, czyli groźby raczej nierealne (czytaj: niewywierające obaw u potencjalnego pokrzywdzonego oraz budzące wątpliwości, że zostaną spełnione). Po zatrzymaniu - dorobiono do tego zdarzenia ideologię soczystego wyniku (jako udaremnienie zamachu na prezydenta RP) i tym samym podreperowano sobie statystyki, a także i popisano się przed ABWerą...

A kiedy Policja zacznie zatrzymywać podobnie brawurowo dzieci (aż posypią się kredki z tornistrów...), które np. bawią się w wojnę lub w gliniarzy i gangsterów atrapami broni...?! Ale (ups!) teraźniejsze dzieci już się chyba nie bawią kijami, łukami, procami, kamieniami, glinianymi pecynkami, "kani florkiem", strzelbami-solniczkami, kuszami do strzelania z ufnali kowalskich, etc.
Pozostaje tylko ściągnąć je na komendę za rzekome popełnienie przestępstw, podczas niebezpiecznych dla państwa zabaw i gier w sieci...


Te niżej wymienione trzy przesłanki wprowadzone do realizacji, zniwelują około 80% problemów związanych z przestępstwami p-ko zdrowiu i życiu. Ale niewolnikom, nawet na sekundę do głowy nie przyjdzie, że bez zapewnienia im ochrony przez swoich panów, czyli przez państwo - dadzą radę normalnie i bezpiecznie funkcjonować w życiu...
1. Ułatwiony dostęp do posiadania broni palnej: poprzedzony specjalistycznym kursem zakończonym trudnymi egzaminami; poprzedzony badaniami psychotechnicznymi; Karta karna, czyli tzw. Zapytanie o karalność - musi być carte blanche/plaża (czysta).
2. Rozszerzenie przepisu prawa do obrony koniecznej, a zminimalizowanie odpowiedzialności karnej za przekroczenie granic obrony koniecznej.
3. Przywrócenie Kary Śmierci za morderstwo (proces karny oparty na dowodach, a nie na poszlakach, 100% pewności o winie umyślnej i zamiarze bezpośrednim oskarżonego).

Powszechny dostęp do broni nie należy interpretować w sposób prostacki (jak to robią np. dziennikarzyny systemowe), że oto wystarczy skoczyć do sklepu myśliwskiego lub żelaznego, lub hipermarketu, lub na stację CPN i tam nabyć pistolet P-83 - ale w sposób prosty, transparentny, opisany m.in. jw.

Odnośnie przywrócenia KaeSa (czytaj: Kary Śmierci).
Kiedy służbowo odwiedzałem śledczaki (oddziały śledcze) w ZK (zakładach karnych), w Polsce, była jeszcze wykonywana Kara Śmierci. Rozmawiając zarówno ze złodziejami (czytaj: zwykłymi osadzonymi i skazanymi nie za zbrodnie, lecz za przestępstwa), jak i ze zbójami (czytaj: sprawcami rozbojów, zabójcami, nie było wtedy w treści przepisów kodeksu karnego w art. 148. instytucji morderstwa) - ustaliłem, że zdecydowana większość pensjonariuszy bała się wykonania wyroku KS.
W roku 1988 ostatni KS wykonany był w ZK (na Montelupich), w Krakowie - poprzez powieszenie; natomiast - przez rozstrzelanie w ZK w Warszawie w 1979 (obaj skazani za przestępstwa na tle seksualnym i zabójstwo).

Natomiast, kiedy odwiedzałem śledczaki, po roku 1988, to w rozmowach ze skazanymi rożnej maści (np. wśród grypsujących), ustaliłem to samo - KS - odstrasza zabójców/morderców/zbrodniarzy. Ponadto grypserzy mówili w większości jednym głosem, że w tamtych czasach (tj, przed rokiem 1988.) nawet niektórzy zbóje mieli swoje zasady. Jeśli się przymierzali do pójścia na mokrą robotę (czytaj: przygotowania do dokonania zbrodni), mieli świadomość, że mogą iść ostatni raz w życiu... Byli i tacy, którzy po złapani na miejscu zdarzenia, kiedy zabezpieczono mocne dowody przestępstwa p-ko nim (corpus delicti - dowody z dokumentów, inne dowody procesowe) i tzw. fanty (dowody rzeczowe w procesie karnym) w pewien sposób szanowali tzw. śledzi policyjnych (czytaj: policyjni pracownicy oparacyjno-dochodzeniowo-śledczy). Po prostu nie utrudniali im życia i równolegle sobie; np. pucowali się na pniu, czyli przyznawali się dosyć szybko do popełnionego czynu, śledzie zaś w rewanżu, niekoniecznie musieli się całować z nimi, ale przynajmniej nie wywierali na nich presji ani moralnych, ani fizycznych i zapewniali im możliwość składnia wyjaśnień w warunkach swobodnej wypowiedzi, oraz starali się nie stosować tzw. przewlekłości procesu a także u proroka (prokuratora nadzorującego sprawę) zaznaczali, żeby to szczere przyznanie się ich do winy i niemataczenie, i  nieutrudnianie w czynnościach dochodzenia potraktował jako okoliczności łagodzące. Innymi słowy, tego typu RESPEKT działał w obie strony, jak u ZAWODOWCÓW...

Dopokąd nie nastał w pełni modny tzw. terror kryminalny (ten już jest bez żadnych zasad...), to i niejeden zbój miał sumienie względem (np. starca, kobiety w widocznej ciąży czy dziecka). Natomiast w czasach po zniesieniu KS, tzw. wirażka (wg slangu podkultury więziennej - cwaniaczek, czyli: pół ch*ja, pół ptaszka), wiedząc, że KS został zniesiony, to na wokandzie głównej taki cwaniaczek zgrywa chojraka i świruje (gra) bohatera czy twardziela, żądając dla siebie KAESA (np. za rozbój, czy za zabójstwo/morderstwo). I właśnie takie wirażki są obecnie hodowane w zakładach karnych, a wcześniej, zanim trafią do ZK, w tzw. normalnych czy postępackich społecznościach w myśl lewackiej akuratności politycznej i tzw. nauki społecznej o KrK (kościół rzymsko-katolicki). Natomiast w prawdziwej nauce o KrK, zgodnie z Biblią, KS jest dopuszczalny i ze wszech miar okazuje się być: docelowy, sprawiedliwy, humanitarny, prewencyjny, profilaktyczny, ekonomiczny, wychowawczy i ADEKWATNY!
 
Poprzez wykonanie KS chronimy inne życie, zresztą zgodnie z Prawem Bożym.
"A gdyby ktoś bliźniego swego umyślnie zasadziwszy się podstępem zabił – i od ołtarza Mego weźmiesz go i zabijesz!”. (~JKM)
Ale wiemy już, że różnica pomiędzy nauką społeczną o KrK (modernistyczną) a nauką o KRK jest taka, jak między krzesłem kuchennym a krzesłem typu Wersal lub krzesłem elektrycznym.
Pseudokatole, czyli pobożni socjaliści npcoś bredzą o tym, że - nie wolno człowieka zabijać... zgodnie z V. przykazaniem oraz - jak cie biją w jeden policzek, to nadstaw drugi... zgodnie z przykazaniami miłości. Bezbożni socjaliści myślą podobnie, tylko bez straszenia bogiem.
Prawdziwym katolikom nie muszę przypominać, że nasi starsi bracia w wierze nam sprytnie podmienili treść prawdziwego V. przykazania Bożego. Z pierwotnej wersji: - Nie morduj! Na: - Nie zabijaj! Czy wszystko już jest jasne...?

Nie lepiej byłoby w wyżej opisany sposób zapobiegać tego rodzaju przestępczości i innej, niż ograniczać swobody obywatelskie i wszystko to, co się rusza - kontrolować (mieć na podsłuchu i podglądzie) - pod płaszczykiem pro publico bono...?!

Brutalnie zamordowany został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Wprowadźmy karę śmierci za morderstwa z premedytacją! Tylko w taki sposób jesteśmy w stanie wymierzyć adekwatną karę zwyrodnialcom. W obecnym systemie podatnicy będą płacić na utrzymanie Stefana W. do końca jego życia. To nie jest uczciwe! Kara śmierci dla mordercy to nie zemsta - tylko podstawa sprawiedliwości. (...). ( ~ Partia Wolność)

Jestem obrońcą prawa do życia, czyli od momentu poczęcia do naturalnej śmierci! Przy czym - naturalną śmiercią dla mordercy - jest śmierć - na - szubienicy! (~ parafrazując słowa klasyka)
                             

W dniu 27.08.2021 o godzinie 11:00 dokonano aktualizacji.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                Zibi
 
                                                                                                                                           

poniedziałek, 7 stycznia 2019

PIŁKARZ - JAKO JEDNA Z OFIAR PRZEMYSŁU MEDYCYNY SPORTOWEJ I JEJ OKOŁO-SPORTOWYCH POPLECZNIKÓW




Pamiętamy kontuzje piłkarzy kadry narodowej Polski: kontuzję ręki u Pawła Wszołka i kontuzję barku u Kamila Glika. O ile ten pierwszy swoją nieobecnością nie spowodował osłabienia drużyny w ME, to w przypadku tego drugiego - wielka przegrana drużyny na MŚ była właśnie spowodowana jego - brakiem występów w kluczowych meczach, a właściwie w meczu inauguracyjnym. Nie na próżno się mówi, że Kamil Glik jest ostoją defensywy polskiej kadry i jednym z liderów całej drużyny, mentalnym dobrodziejem dla całego kolektywu i mentorem dla młodych piłkarzy. Pewnie wykluczenie w tym samym czasie z kadry Roberta Lewandowskiego nie miałoby tak wielkiego wpływu na mentalną katastrofę całej jedenastki, jak po utracie Kamila Glika. Kadra wówczas funkcjonowała taktycznie na bazie modelu na zero - z tyłu; tj. ataku pozycyjnego/kontrataku - od tyłu... Dlatego też twierdzę, że lekceważące podejście (najpierw) do kwestii zdroworozsądkowego trybu życia (np. tzw. diety, prawdopodobnie żywi się wg chorej dietetyki medycyny akademickiej) oraz (później) do niefrasobliwego, nieodpowiedzialnego zachowania się podczas treningu (głupio złapana kontuzja) Kamila Glika - przyczyniły się do tego, że MŚ przegraliśmy mentalnie - już przed przystąpieniem do meczu z Senegalem (w języku prawniczym: umorzenie przed wszczęciem).
Dodam tylko, że Glikowi sama silna wola w walce na boisku, a zaniedbanie zdrowia w aspekcie (np. zasad zdrowego odżywiania) - nie pozwoli zbudować wizerunku faktycznego twardziela na boisku i poza nim.

Inaczej się ma sytuacja z Robertem Lewandowskim, który jest mniej kontuzjogenny niż inni piłkarze. Duża zasługa w tym jest jego żony, która nauczyła go w miarę zdrowo się odżywiać. Wg mnie, nie jest to do końca zdrowe odżywianie; zbyt duża przewaga białka roślinnego nad zwierzęcym, ale zawsze lepsze to, niż odżywianie zalecane przez dietetykę klasyczną-sportową.

W przypadku Pawła Wszołka, niektórzy uważali, że złamanie ręki u niego nastąpiło z powodu (np. niedoboru wapnia w tzw. diecie), co jest zbyt dużą nadinterpretacją.
Jeśli przyjmiemy takie założenie, choćby było w części słuszne, to ten niedobór wapnia w kościach mógł być spowodowany właśnie jedzeniem wapnia wg jakiegoś przygłupawego instruktażu medycznego w postaci produktów bardzo bogatych w wapń (np. w przewadze wapnia nieorganicznego) i suplementów wapnia. A to skutkowało kumulacją toksyn/balastu wapnia. Następnie  było złe wchłanianie i przyswajanie oraz ucieczka wapnia organicznego z kości i zębów - na rzecz neutralizacji ww.toksyn. Skumulowane toksyny w tkance łącznej uszkodziły pewne tkanki i organy oraz doprowadziły do nieprawidłowości w funkcjonowaniu (np. jakiegoś układu/układów) oraz biologicznych sprzężeń zwrotnych pomiędzy nimi. Czyli powstały niedobory (choroby) z - nadmiarów (toksemia i z niej wynikające nieprawidłowości co do wytrzymałości i odporności tkanek na mechaniczne uszkodzenia).
Przykładowo: Skumulowane toksyny w postaci złogów zalegały w tzw. miejscach niszowych organizmu, gdzie były dodatkowo potraktowane przez organizm wapniem nieorganicznym. One mogły powstać z powodu łykania niesterydowych środków przeciwzapalnych czy innych alopatyków. W wyniku takiego wygaszenia stanu zapalnego, a tym samym wyhamowania naturalnego procesu oczyszczania. Zatem w miejscowym stanie zapalnym, który powstał z zamysłu organizmu, aby ich się stamtąd pozbyć - wapń spowodował dodatkowo (np. powstanie różnych zwyrodnień kostno-stawowych). W tych miejscach oraz w miejscach miękkiej tkanki łącznej (np. toksyny-plomby na nanerwiach kanału nerwowego) może najczęściej dochodzić do uszkodzenia tkanki łącznej (np. mięśnie, ścięgna, wiązadła, torebki stawowe, etc.), czyli do powstania kontuzji, jak w przypadku kontuzji stawu barkowego u Kamila Glika.

Jeśli np. malarz ścienny spadnie z drabiny i złamie sobie nogę, to wg medycyny - przyczyną tej choroby ujętej statystycznie w nomenklaturze medycznej, jako uraz kończyny dolnej - jest  nieszczęśliwy wypadek. A jeśli - inny malarz, o takiej samej wadze, o takim samym wzroście, w tym samym wieku, etc. - również spadnie (z podobnej drabiny i z takiej samej wysokości) - nie doznając żadnych obrażeń - to ja się pytam funkcjonariuszy medycyny - czy dalej twierdzą, ze przyczyną - jest nieszczęśliwy wypadek? Po zadaniu pytania drugiego (pomocniczego) - czasami słyszę odpowiedź, że przyczyną bezpośrednią była niedoczynność przytarczyc, a to mogło wskazywać na osteoporozę, czy osteopenię, czyli niedobór wapnia w kościach. Koń by się też dobrze uśmiał... Czy aby na pewno jest to przyczyna bezpośrednia? I czy struktura kości składa się tylko z wapnia? Człowiek zdrowy de facto, a nie wg definicji sekty WHO - ma najczęściej dobry refleks i potrafi ustrzec się/przewidzieć niefart, a jeśli nawet ulegnie jakiemuś nieszczęśliwemu wypadkowi, to z reguły takie wypadki nie są tragiczne w skutkach dla niego, jak dla osoby chorej lub której wydaje się, że jest zdrowa (zmumifikowane ciało/atrapa zdrowia), a także szybciej dochodzi do zdrowia.
Człowieka zdrowego raczej nie gryzą komary, kleszcze i inne robactwo. Czysta krew w czystym somatycznie organizmie - nie jest smaczna dla pasożytów zewnętrznych, których istnienie jest w jakimś... określonym celu. A jeśli nawet pogryzą, to nie znaczy, że musi on zachorować na jakąś chorobę zakaźną lub musi, co najmniej, zareagować na to uczuleniem lub anafilaktycznie... Oczywiście mówimy tu o prozaicznych zdarzeniach losowych, albowiem nawet super zdrowy człowiek psychicznie i somatycznie nie przeżyje, gdy wpadnie pod walec drogowy czy pod czołg T-74, a najzdrowszy Optymalny (od dra Kwaśniewskiego), niby, jak mówią Optymalni, 
odporny na poparzenia, po wpadnięciu do pieca, nawet niekoniecznie martenowskiego - nie ma siły, żeby się nie spalił...

Czy już wiemy, jaka jest przyczyna ab ovo wszystkich chorób, nawet tych od-wypadkowych? Jeśli nie wiemy, to podpowiadam - KONFLIKT BIOLOGICZNY lub/i toksemia (ale tylko przy ciężkich zatruciach, chociaż i w tym przypadku naczelną przyczyną będzie konflikt biologiczny, jako wspólny mianownik, toksemia będzie czynnikiem współistniejącym)!
Natomiast toksemia, jako przyczyna pośrednia, to proces wtórny z konfliktu biologicznego, to pewien rodzaj połączonych ze sobą myśli, uczuć i emocji determinujący zachowania, które powodują psychosomatyczne sprzężenia zwrotne (dodatnie). Przykładem może być konflikt biologiczny pt. Zagrożenie utraty rewiru/Walka o rewir z intruzem. Zarówno w sensie przenośnym, jak i faktycznym mózg atawistycznie podpowiada, aby jego właściciel wyprodukował kamienie nerkowe i postawił ogrodzenie/płot, żeby intruz nie mógł naruszać mu jego miru domowego. I o ile najpierw mózg spowodował w krótkim czasie u niego powiększenie pojemności dróg moczowych do znakowania moczem swojego terytorium, co nie przyniosło oczekiwanego skutku, nie odstraszyło intruza, to w tym przypadku będzie podpowiadał dietetycznie, żeby mógł wyprodukować materiał na to ogrodzenie w dłuższym czasie. Zatem może spowodować u niego ochotę na jedzenie produktów, z których mieszaniny będą mogły powstać twarde konglomeraty (np. szczawiany wapnia). Mózg człowieka to takie bydle, że on nie umie nie pomagać. Jeśli podprogowo mu wysyłasz informacje wzywające o pomoc, to on ci pomaga, jak się nauczył od zarania dziejów... Jeśli nie umiesz go oszukiwać, tj. nie nauczysz się radzenia sobie ze stresem, szokiem (często irracjonalnym/wyimaginowanym) i traumami, to ci będzie pomagał, wyrządzając ci czasem niechcący niedźwiedzią... przysługę. I nie należy go obwiniać za to. Działa jak automat. To człowiek i jego spekulacje myślowe i przeintelektualizowanie danego problemu (często błahego z natury) - powodują celowe, nieprzypadkowe, lecz specjalne problemy zdrowotne, ale nie dlatego, żeby go zabić, tylko wręcz odwrotnie, żeby przetrwał sytuację kryzysową. Nieciekawe, niemiłe i niebezpieczne - mogą być tylko objawy zdrowienia. 

Intensywny sport - to NIE ZDROWIE, lecz WÓZEK INWALIDZKI! Co innego - UMIARKOWANA FORMA AKTYWNOŚCI FIZYCZNEJ! Ale i tak musi ona wypływać z wewnętrznej potrzeby organizmu, a nie z jakiegoś katorżniczego czy durnowatego instruktażu!
Sport zawodowy - to pole do konkurencji wśród producentów: dopalaczy, używek, supli, czy nawet sterydów. Przykładowo: kreatyna, dawniej była na liście tzw. koksów, a obecnie jest tylko niewinną odżywką... czyli że co? Zmiana obyczajowa grupy zaszufladkowania - to również zmiana negatywnego działania na organizm na działanie pozytywne? Czy za zmianą nazwy grupy zaszeregowania - zmienił się skład chemiczny obecnej kreatyny, który nie ma już ujemnego wpływu na funkcje organizmu? NIE!
Sport jest dla działaczy sportowych, polityków, sponsorów, etc. Czasem staje się przykrywką/tematem zastępczym/igrzyskami dla ludu, aby tylko odwrócić uwagę gawiedzi, czy innych niewolników (gladiatorów) - od rzeczy dla ludzi istotnych i najistotniejszych (aspekt zdrowia i życia/bytu/istnienia). W czasie, kiedy obraduje parlament życie i zdrowie człowieka jest zagrożone... (~ jak mówił klasyk)
W obecnym tzw. sporcie nie da się bez przykoksowania osiągnąć dużych sukcesów w sporcie. Laury po osiągnięciu podium powinna zbierać firma, która wyprodukowała ów dopalacz, a nie sportowiec. Czy sportowiec prawdziwy polegający tylko na czystości swojej energii byłby w stanie osiągać nadludzkie (czyli nieludzkie) wyniki sportowe? Czy taki sport by bawił i bogacił? Czy normalny człowiek ma szanse konkurować z tymi koksownikami? Nie może, bowiem ten tzw. sport wyczynowy - nie ma nic wspólnego ze sprawdzeniem swoich normalnych, naturalnych ludzkich możliwości wydolnościowych. A zatem tzw. sport staje się takim samym ersatzem życia - jak funkcjonowanie atrapy organizmu człowieka na używkach typu: narkotyki, alkohol, papierosy, etc. Czyli na ciągłym ćpunowaniu endomorficznym, czasem to też jest na sucho w pewnych zbiorowiskach ludzkich...

W kwestii zduraczenia paraolimpijczyków...
Ci sami działacze sportowi, czyli ich dobrodzieje, dla których walczyli o wielkie pieniądze jako pełnosprawni sportowcy, narażając się na utratę zdrowia lub życia, obecnie posadzili ich na wózki inwalidzkie i wmówili im, że dalej mogą być sportowcami i dalej na nich pracować jako sportowcy (zwanymi dalej litościwie paraolimpijczykami). Wmówili im, że sport nadaje im konkretny sens życia; kasa, hartowanie zdrowia, emocje, ekspresyjność, smak sukcesów, porażek, upadków, walki samego z sobą w ekstremalnych warunkach, etc. Ci ludzie upokorzeni do cna, dalej będą koksować i zabijać się na tempa w myśl idei: - Wszystko dla osiągnięcia wielkości czempionatu...

Ostatecznie można uznać, że sport wyczynowy jest kombinatem Homo patiens, czyli naiwnych i bezwolnych nabywców leków i usług medycznych. W przypadku, kiedy zwykły pacjent, biorąc leki (w tym i suple), uważa, że robi to dla odzyskania zdrowia, to Homo sport-patiens uważa, że swoją postawą wpływa na poprawę zdrowia i staje się wzorem do naśladowania (o, zgrozo!) dla dzieci i młodzieży. Jest full przykładów okaleczeń ludzi przez sport, ale lobby farmaceutyczno-medyczne powie, że są zdrowe leki, które pomogą im pobić rekordy życiowe w sporcie.
W dawnym Enerdówku, np. niektóre kobiety lekkoatletki zmuszane były przez działaczy sportowych, prócz brania kiepskiej jakości koksu, do celowego zachodzenia w ciążę i wykorzystania tego początkowego stanu (energia zwiększone zasoby energetyczne na rzecz rozwoju drugiego organizmu), 
dla większego poweru kondycyjnego/wydolnościowego. A po osiągnięciu szczytowania sportowego (czytaj: mistrzostwa sportowego), dokonywały aborcji. Czy można sobie wyobrazić większe wynaturzenie...?! Co to miało wspólnego ze zdrowiem? Parafrazując słowa B. Prusa: - Nawet w świecie zwierząt, nigdzie nie znajdziesz takiego bydlaka jak wśród ludzi... - Zwierzęta tego samego gatunku raczej nie występują przeciwko swojemu...

Sportowcy mają przyspieszony metabolizm w związku z wymuszoną sytuacją katowania organizmu, często ponad jego możliwości wydolnościowe. A jeśli tak, to częstsza wymiana komórek na nowe, przy przewlekłym zażywaniu specyfików przyspieszających i niby pomagających w regeneracji organizmu. W efekcie skracanie sobie życia, tak jak w analogicznym przypadku zmuszania organizmu do odchorowywania częstych infekcji: 
Czy warto żyć 150 lat - KLIK!

(...)  
Co skraca nam życie - KLIK! Według najnowszych danych, nieczytelna kopia aparatu kopiującego pojawia się mniej więcej po pięćdziesięciu powieleniach. Zapewne jest to w jakimś stopniu zależne od odziedziczonych po przodkach predyspozycjach, niemniej jednak wiele zależy od tego, w jakim tempie nasz organizm jest zmuszony regenerować komórki. Jest to zależne od wielu czynników, a trzy najważniejsze to:
Obumieranie komórek na skutek naturalnego starzenia się.
Jakość komórek, która jest zależna od wystarczającej ilości wszystkich substancji odżywczych w momencie ich powstawania, głównie białek, tłuszczów, witamin i minerałów.
Konieczność wymiany niepełnosprawnych komórek usuniętych z organizmu w wyniku chorób infekcyjnych. ad. 1. Średnia długość życia komórek głównych organów ludzkiego organizmu wynosi przeszło trzy lata, co – pomnożone przez 50 możliwych powieleń – daje nam jakieś 150 lat życia.
ad. 2 i 3. Niestety, te dwa punkty od danych nam 150 lat życia już tylko odbierają, ponieważ powszechne problemy z wchłanianiem wpływają na powstawanie komórek zdefektowanych, które bardzo szybko zużywają się, więc trzeba je często wymieniać.
Badacze zajmujący się problemem długowieczności są zgodni, że czynnikiem najbardziej skracającym długość życia są infekcje. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem istotą chorób infekcyjnych jest dążenie organizmu do samooczyszczenia się z krępujących go niepełnowartościowych komórek na nowe, pełnowartościowe komórki. Rzecz w tym, że kondycja naszych wielokomórkowych organizmów zależy od kondycji wszystkich tworzących go komórek.
Tak już jest w naturze, że coś za coś – choroby infekcyjne mają charakter prozdrowotny, ale za to skracają życie. Niemniej jednak są one konieczne po to, by wszystkie tkanki naszego organizmu zużywały się równomiernie i wszystkie służyły nam przez całe życie. Nie znaczy to bynajmniej, że dobrze jest chorować. Każdy łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo, toteż cała sztuka polega na tym, by w naszym łańcuchu życia żadnych słabych ogniw nie było. Wtedy choroby są nam do niczego niepotrzebne i to jest właśnie cel naszego działania – usunięcie potrzeby chorowania, nie zaś samego chorowania, jakby to chciała medycyna. (...).

Ale - Volenti non fit iniuria... Oraz: - Z wątpliwym skutkiem śpiewamy sobie tak, życie jest zbyt krótkie, by żyć byle jak...

Gdyby Robert Lewandowski i inni piłkarze tej klasy, przy w miarę zdroworozsądkowym trybie życia pozaboiskowym (Zasady zdrowego odżywiania), wiedzieli o tym, że nie należy oddychać otwartą paszczą, lecz nosem, i to zarówno na boisku, jak i poza nim, oraz gdyby znali resztę *Zasad zdrowego (zredukowanego) oddechu wg dra Buteyki - to nie ulegaliby tak często kontuzjom oraz graliby w piłkę do ok. 40., a także żyliby dłużej i w miarę zdrowo na tzw. emeryturze piłkarskiej. Nawet wtedy kiedy zostałby obnażony ich faktyczny stan zdrowia, tj. po odklejeniu się im owej tapety zdrowia i po zaprzestaniu brania tzw. wspomagaczy.

*Zaznaczam, że hiperwentylacja (ciągłe, głębokie oddychanie ustami) oznacza spadek poziomu CO2 i tym samym ucieczkę tlenu z organizmu, czyli niedotlenienie, co w konsekwencji prowadzi do chorób organizmu, starzenia się go, i tym samym do stosunkowo przedwczesnej śmierci, często niezbyt godnej, lecz w cierpieniach.
*Dr Konstantin Buteyko udowodnił, że redukując ilość wdychanego i wydychanego powietrza - podnosi poziom CO2 we krwi tętniczej, co w konsekwencji podnosi natlenienie organizmu na poziomie komórkowym.
*Metoda Buteyki na zdrowy oddech i zdrowe życie polega na stałym podnoszeniu poziomu CO2 i we krwi tętniczej do poziomu normy 5,5%. Taki poziom odpowiada tzw. **pauzie kontrolnej 40 sek. Taki poziom odpowiada dobremu zdrowiu. **Badanie pauzy kontrolnej - mierzy poziom CO2 w organizmie, czyli poziom natlenienia. Jest to ilość sekund liczona po lekkim swobodnym, niewymuszonym wydechu - do chwili, aż pojawi się pierwsza (choćby najmniejsza!) chęć zaczerpnięcia powietrza. Inaczej mówiąc: ilość liczona na bezdechu bez uczucia niedoboru powietrza czy bez uczucia dyskomfortu. Pomiar jest rzetelny na czczo, po przebudzeniu się. Usiądź wygodnie i rozluźnij się przez 5 minut. Zrób wdech, taki jak zawsze, zrób wydech, taki jak zawsze. Zaciśnij nos palcami i wciśnij stoper - niech odlicza czas! Jak tylko poczujesz pierwszą chęć zaczerpnięcia powietrza - wciśnij stop! Pauza kontrolna średnio u ludzi wynosi ok. 10-20 sek., czyli poziom CO2 4-4,5%, to zbyt niski poziom, a ogólna chorowalność dosyć wysoka.
*Zasady zdrowego oddychania: 1. zaprzestanie praktyki głębokiego oddychania; 2. oddychanie w ciągu dnia tylko przez nos (należy tyle oddychać ustami, co jeść nosem...); 3. oddychanie podczas snu tylko przez nos; 4. kontrola oddechu podczas doznawania silnych emocji; 5. nieprzejadanie się; 6. unikanie przegrzewania organizmu; 7. spanie na lewym boku lub na brzuchu; 8. kontrola oddechu podczas mówienia; 9. aktywność fizyczna; 9. jest kilka ćwiczeń oddechowych wg Buteyki, które podnoszą poziom CO2, a tym samym dotlenienie organizmu.
Lepsze dotlenienie komórkowe organizmu - to prawidłowa przemiana materii; dobre trawienie, wchłanianie i przyswajanie substancji odżywczych w organizmie oraz brak chronicznych chorób.

Kiedy lekarzem i dietetykiem Widzewa Łódź został dr Jan Kwaśniewski (autor DO, zbliżonej częściowo do Zasad zdrowego odżywiania lub do Diety dra Lutza, czy też ogólnie do Diety niskowęglowodanowej), to piłkarze kadry Widzewa potrafili kondycyjnie zabiegać na śmierć piłkarzy przeciwnej drużyny w ówczesnej I lidze (obecnej ekstraklasie). Przykładowo - w meczu ze stołeczną Legią przegrywając 0:2 do 70. minuty - potrafili wygrać 3:2, właśnie wykańczając ich kondycyjnie i również piłkarsko.

Skoro są już sportsmenki, które w sprincie odnoszą sukcesy sportowe, a które potrafią oddychać przez nos, podczas tak olbrzymiego wysiłku, to nie widzę problemu - aby nauczyć tej zdrowej sztuki oddychania piłkarzy (chociaż częściowo).
Ale od razu nasuwa się pytanie, chyba raczej retoryczne - w czyim leżałoby to interesie...?
Chyba nie w interesie działaczy sportowych i ich wspólników z medycyny sportowej, medycyny akademickiej, lobby farmaceutycznego oraz innych ich popleczników biznesowych, którzy żyją także ze skutków ujemnych ekstremalnego w większości trybu życia sportowców.
Ci ostatni, żyjąc z igrzysk - są w błogiej nieświadomości - uważają, że nie są współczesnymi gladiatorami, lecz herosami lub prawie herosami, którzy na tzw. ciągłym ćpunowym wtrysku, w rytmie endomorficznego bluesa - będą mogli żyć długo, bogato, zdrowo i szczęśliwie...



Aktualizowano dnia 26.08.21 godzina 16:21

                                               
                                                                                                       Zibi