Jak
słucham tego Pana (Ryszarda Grzebyka) KLIK!,
to odnoszę wrażenie, że choroby wszystkie, w tym i rak - mają
przyczyn full. I właśnie on je zna... Z tego wynika, że około
17., bo, jak mówi, zna około 17. metod leczenia przyczynowego.
I znów nie ma nic o zdrowiu, czy o prawdziwej profilaktyce, tylko o metodach terapeutycznych różnych medycyn; czyli też leczeniu objawów, ale metodami (łoj!) "naturalnymi".
Wg
Pana Grzebyka - jest to leczenie przyczynowe. A wg mnie - nie jest!
Pan Grzebyk uważa, jak każda medycyna, w tym i akademicka, że jest
wiele przyczyn powstawania chorób. Uważają, że jak leczą
"naturalnie" daną jednostkę chorobową, to leczą
przyczynowo, bo pacjent odczuł poprawę zdrowia. De facto jest tak, że
tylko usunął objaw, lecząc przyczynę (zaledwie pośrednią)
choroby.
Dla
przypomnienia: Przyczyną chorób jest toksemia organizmu.
A,
i ważna rzecz: zarówno tzw. naturopaci, jak i Homo naturalpatiens -
leczenie chorób traktują sobie wybiórczo (np. dzisiaj się wezmę
za usuwania sposobami "naturalnymi" łupieżu, bo randka
się zbliża, a jutro za leczenie kataru żołądka, następnie za
arytmię serca, itd.). Nic bardziej błędnego. Jeśli w takiej
kolejności i w ogóle wybiórczo będziemy podchodzić do leczenia przyczynowego wg Pana Grzebyka, a nie, żeby organizm sam się
regenerował z automatu (wg jego logiki i chronologii), to możemy tę
naszą priorytetową walkę z łupieżem przypłacić życiem, bo
organizm, gdybyśmy nim nie sterowali ręcznie, naprawę organizmu
zacząłby od prostowania poważniejszych niedomagań, a łupież
zostawiłby na "deser". Łupież, jako grzybica skóry -
ustąpiłby samoistnie po detoksykacji organizmu i tym samym
pozbawieniu pożywki dla Candidy (nie ma pożywki - nie ma amatora na
nią).
A
tak nie mamy łupieżu i wyglądamy estetycznie - ale nie na randce -
tylko w trumnie!
Mnie,
jako profilaktyka zdrowia nurtu prozdrowotnego wg Hipokratesa, nie
interesuje usunięcie przyczyny pośredniej, tylko bezpośredniej,
czyli jedynej, naczelnej - jaką jest toksemia. A ponad wszystko
opanowanie wiedzy, z której wynika, że sztuką jest niechorowanie,
zaś Panu Grzebykowi i jemu podobnym - potrzebna jest choroba, żebym
później mogli ją leczyć; żeby mogli się wykazać jako
dobrodzieje.
W przypadku leczenia naturoterapeutycznego czy
akademickiego nadciśnienia: istnieje nadciśnienie tętnicze
- to drugie, czyli rozkurczowe, więc Pan Grzebyk lub jemu podobni
szukają przyczyny tej choroby, i ustalają, iż jest to choroba
nerki, np. zwężenie naczyń, więc zalecają (np. zioła, działające
podobnie jak wazodylatotory). I jeśli po tej terapii się osiągnie
ciśnienie, które będzie w normie - to to już wg nich nastąpiło
wyleczenie przyczynowe. A de facto to jest zaledwie usunięcie
przyczyny pośredniej, i to tylko - doraźne. A co jeśli przestanie się
łykać zioła, czyli przestanie maskować faktyczny stan zdrowia? No
dobra, w najlepszym wypadku funkcje chorej, "zwiędniętej"
nerki przejmie druga. A co się stanie, gdy "zwiędnie" i
druga? A zatem - jakie to jest leczenie przyczynowe?
Albo
inne leczenie (usuwanie przyczyn pośrednich czy skutków przyczyny
naczelnej, bezpośredniej - toksemii) jego, jak mówił, sztandarowe
leczenie "przyczynowe" chrząstki stawowej. Jeśli nie
usunie przyczyny pośredniej i bezpośredniej - akurat w tym
przypadku jako toksyn-złogów (przyczyna pośrednia=przyczynie
bezpośredniej), a będzie się kładło nacisk li tylko na
wtłaczanie mazi, której organizm nie produkuje (jeśli widzi w
przestrzeni stawowej złogi-"plomby"), to to nie ma nic
wspólnego z leczeniem przyczynowym, czyli z działaniami
prozdrowotnymi; autoregeneracją organizmu. A gdzie tutaj miejsce na
na odpowiedni model odżywiania (np. Zasady zdrowego odżywiania
lub/i odpowiednia dieta pod to schorzenie). Przecież to tylko
działania na zaleczenie choroby, tyle że sposobami "naturalnymi".
Chciałbym
znać prawdę - kiedy ten Pan zacznie znów leczyć się
"przyczynowo" - aby nie musiało dojść do operacji
wstawiania sztucznych stawów biodrowych...
Jakie
suple zażywa np. na podłożu L-glukozaminy i jakie witaminy
sztuczne łyka, aby organizm mógł przyswoić to sztuczne błoto
kolagenowe, jeśli w większości są to paraleki z apteki, a nie
substancje naturalne z jedzenia?
A ta
Pani przeprowadzająca wywiad, to już w ogóle kompletna ignorantka
wiedzy o zdrowiu (nie słyszała o leczeniu przyczynowym, no bo skąd
miała słyszeć, skoro wszyscy tzw. naturopaci, tylko leczą co
najwyżej przyczyny pośrednie, śpiąc w błogiej, aczkolwiek
fałszywej, złudnej świadomości, że leczą przyczynowo). Ale i
tak nie poznała jej dogłębnie od Pana Grzebyka, bo ów Pan - tylko
w tytule zaznaczał wielokrotnie o tzw. łańcuchach
przyczynowo-skutkowych, łudząc się, że zna przyczyny niektórych
chorób. Jemu i jemu podobnym nic nie wiadomo na temat tego, iż
organizm powinien się sam regenerować z automatu, a nie, że oni go
ręcznie wysterują za pomocą "naturalnych" medykamentów.
Naturopata
Grzebyk to Zięba bis, a Zięba to Tombak bis, a Tombak to Klarkowa
bis, a Klarkowa to Siemonowa bis, a Siemionowa to Małachow bis, etc.
Ww.
leczyli i leczą ze złudną świadomością, że właśnie leczą
przyczynowo. I tak - leczą i leczą... ale tylko z objawów, niestety! Albo, będąc nieco uszczypliwym (to cecha ludzi inteligentnych podobno...), leczą naiwniaków z kasy i, w ostatecznym rachunku, ze złudzeń w odzyskanie zdrowia!
Powtarzam: sztuką jest nie chorować lub po właściwym wyleczeniu przyczynowym, czyli usunięciu przyczyny naczelnej chorób i jej skutków - nie doprowadzić do nawrotu chorób wyleczonych czy do nabycia nowych!
Powtarzam: sztuką jest nie chorować lub po właściwym wyleczeniu przyczynowym, czyli usunięciu przyczyny naczelnej chorób i jej skutków - nie doprowadzić do nawrotu chorób wyleczonych czy do nabycia nowych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz