Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

sobota, 13 listopada 2021

PROFANACJA POLSKICH SYMBOLI NARODOWYCH

 


Prezes Kulesza, proszę zatrudnić trenera od śpiewu Hymnu Narodowego Polski! Wczorajsze „odśpiewanie” Hymnu Polski przez Kadrę Narodową(?) Piłkarzy przed meczem Andora - Polska - to jest jakaś profanacja! Prawie za każdym razem chłopaki fałszują, jak „śpiewają” Hymn, ale wczoraj, to była już jakaś masakra (przyprawiali mnie o swędzenie zębów i ból pod paznokciami).


Myślę, że to ich ryczenie (jak baranów przed rzezią), to efekt przyjęcia przez nich szczYpAń, czyli kolejna hańba (legitymizowanie systemu, który prowadzi do zniszczenia Polski i eksterminacji Narodu Polskiego)!
Jakie fałszowane „śpiewanie” - taka i później gra była, i to przeciwko rywalowi, którego reprezentanci to amatorzy lub półzawodowcy grający na co dzień na poziomie naszej IV ligi.

Przecież ci operatorzy od kamer czy dźwięku – nie powinni ich pokazywać lub powinni wyciszyć ich wydawanie odgłosów przypominających krzyk waleni w wieku pokwitania (podczas mutacji głosu) albo kilkunastoletnich chłopców, którzy spędzeni zostali do klasy na dodatkową lekcję śpiewu, jako karę za zrobienie sobie wcześniej wielokrotnych „waksów” z wychowania muzycznego, i zamiast okazać skruchę i starać się poprawnie śpiewać zadany im utwór – oni dalej brnęli w „sabotaż”, na pohybel swojemu nauczycielowi... Kto im powiedział, że darcie ryja ni do rytmu, ni do taktu – to jest jakieś naładowanie sobie tzw. akumulatorów przed potyczką. Kiedy się śpiewa jak z nut, to się i gra jak z nut...

I to samo: trener Sousa i jego asysteńci plus Matty Cash – warunek sine qua non przynależności do Kadry Narodowej Polski – to nauczenie się przynajmniej dwóch zwrotek Hymnu Polskiego. Czy to takie duże wymagania...?!

Dlaczego do tej pory nikt im jeszcze o tym nie powiedział? Dlaczego działają ku uciesze poliniackiej władzy i być może niektórym ich popleczników z PZPN (ups! nazwa też nieszczęśliwa), którzy już w przeszłości usiłowali się pozbyć pewnych znaków i symboli polskości (np. godła państwowego Polski ze strojów piłkarskich), a obecnie pomagają w profanacji Polskiego Hymnu Narodowego – co w całości może rzutować na zachwianie fundamentów polskości. Zatem jest wynaradawianie na wszystkich frontach. Tylko głupcy i ignoranci, i nie-Polacy – nie potrafią tego dostrzec!

W wolnej Polsce, gdzie władzę obejmie Suweren/Naród Polski – zostanie prawdopodobnie zmieniony Hymn Narodowy Polski; Mazurek Dąbrowskiego – na Rotę. Rota - jest to hymn, z którego treści wypływa Duch obrony polskości, własnej niezależności, odrębności, wiary, języka - do ostatniej kropli krwi; a zatem tego, co tworzy Ducha Narodowego. Jest to forma liryki wzniosłej, patriotycznej (bezpośredniej przysięgi na Naród i Boga nawołująca do zrywów narodowo-wyzwoleńczych), której treść jest również adekwatna do sytuacji Polski w obecnych czasach.

Muzyka – jest bardziej melodyjna i łatwiejsza, niż w obecnym Hymnie - do zbiorowego śpiewania (raczej bez możliwości fałszowania, nawet dla osoby z "przydepniętym uchem przez słonia").

Przykłady tzw. wpadek w związku ze śpiewaniem Hymnu: „wpadka” podczas śpiewania Hymnu przez towarzysza Jarkacza [(pewnie w ramach Freudowskiej Teorii Omyłek: - „(...) z ziemi polskiej do włoskiej (...)”]; wpadka Edyty Górniak (choć tutaj nie ma jej winy, bo to ją iwrejstwo „wsadziło na minę”..); czy też kiepskie niektóre indywidualne wykony przez Marka Torzewskiego (bez podkładu muzycznego) – 
przyprawiały mnie o mdłości, co również przekładało się na fatalną grę piłkarzy...


                                                                      Zibi

niedziela, 18 sierpnia 2019

OBECNE REALIA - W OPARACH ABSURDU...

Jeszcze kilka lat wstecz rozmawiając z moim damskim przyjacielem na różne tematy z kryminologii (np. różnych rodzajów zboczeń seksualnych wśród pederasto-sado-maso-fekalo-fetyszystów), traktowałem ten typ wynaturzenia/zboczenia jako zjawisko występujące w statystykach pośród innych, prawdopodobnie procentowo, jako marginalne.

A tu minęły 4 lata, i proszę... nawet nie wiem, jak to nazwać... boję się, że jak to nazwę po imieniu, to zostanę posądzony przez cenzurę, że głoszę mowę nienawiści lub że drę łacha z "normalnej" grupy ludzi [wg mniemania skrajnie lewacko-tęczowych środowisk Pos(tępaków) w ZSRE oraz w Polsce].

To, co było kiedyś dla mnie grubym teoretyzowaniem czy założeniem czysto hipotetycznym, aczkolwiek z wielkim obrzydzeniem, obecnie muszę bez krzywienia się, żeby nie obrażać tzw. mniejszości, uznać za normę.

W ramach łowienia kolejnych absurdów, niestety mieszczących się w ramach obecnych realiów, za chwilę Parlament Polski zacznie się pochylać nad problemem, który niżej opiszę...

A zatem, co zamierza zrobić (tfu!) tzw. d*pokratyczna władza w naszym kraju w ramach tzw. opiekuńczej roli państwa; tj. w ramach pomocy w rozwiązywaniu kryzysu w związkach partnerskich/"małżeńskich" (np. męża i męża) w sub-kaście pederasto-sado-maso-fekalo-fetyszo-dżendero-sodomitów?

Czy aby da się ustawą (odpowiednie środki zaradcze; programy rządowe) pomóc w zażegnaniu ww. kryzysów?

Głównie chodzi o kryzys w pożyciu seksualnym w owych związkach, który polega na tym, że jedna ze stron staje się chorobliwie oziębła (np. w czasie gry wstępnej odbywania stosunku seksualnego).

A "prawidłowa" gra wstępna polega na tym, że jeden z kochanków kładzie się na podłodze na wznak, a drugi, stojąc okrakiem w lekkim przysiadzie, powinien na tego leżącego - wypróżnić się...

Natomiast jeśli są jakieś "nieprawidłowości"; tj. np. partner czynny nie może się wypróżnić, pomimo wszelkich starań i poświęceń (OBSTRUKCJA KLINICZNA) na partnera biernego, to w takich przypadkach najczęściej partner bierny jest zaniepokojony i pyta partnera czynnego: - "...czy już mnie nie kochasz?".
Partner bierny wtedy popada w ciężką depresję i nerwicę seksualną, odczuwa oziębłość i odrzucenie, a nawet podejrzewa swojego kochanka/partnera o zdradę "małżeńską". I kryzys gotowy..
.

W związku z powyższym, czy rząd już planuje, aby wprowadzić w życie przedsięwzięcia pomocowe dla ww. (na przykład):
- nakaz zwiększenia produkcji Laxigenu, błonnika witalnego, etc. 
  (jako leków zrefundowanych);
- czy do edukacji szkolnej studentów medycyny, socjologii,
  psychologii  wprowadzi dodatkowy kierunek - medycyna seksualna
  (oralno-proktologiczno-analna);
- czy (oprócz seks szopów) zostanie upowszechniona sprzedaż
  fantomowych stolców (jak niżej na załączonym obrazku)?





                                                                                                                                

 Zibi 

piątek, 12 lipca 2019

"KLIMAKTERIUM" ZIEMI-MATKI A MIT GLOBALNEGO OCIEPLENIA









 Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie...

Patrz, czego uczO, no patrz, czego uczO dzieci w tych szkołach...?! UczO, czego chcO i jak chcO...!

A czego mogą uczyć lewaccy urzędnicy państwowi (tzw. naŁuczyciele), skoro sami nie znają różnicy pomiędzy Efektem cieplarnianym a wyimaginowanym Globalnym ociepleniem...

         
To roślinność - determinuje ilość CO2 w atmosferze, a nie
człowiek. Człowiek jest za malutki i za głupiutki wobec potęgi Natury... Oczywiście człowiek ma lokalnie/regionalnie wpływ na zatrucia gleby, czy powietrza rozmaitymi truciznami, ale nie dwutlenkiem węgla (globalnie)! Bo gdyby tak było, to rośliny wyrosłyby do monstrualnych rozmiarów po to, żeby znów -przywrócić naturalną w atmosferze równowagę pomiędzy tlenem a dwutlenkiem węgla. Dla roślin tlen jest trujący, jest ich wydaliną/metabolitem. To właśnie tlen ogranicza ilość roślinności na ziemi. 
To jest naturalny obieg dwutlenku węgla w przyrodzie, tak samo jak obieg wody. A zatem, czy sformułowana teza: para wodna z chłodni kominowych wywoła zjawisko globalnego potopu? Czy nie będzie ona podobnie absurdalna?
         
W erze paleozoicznej, kiedy jeszcze na Ziemi nie było tlenu, rośliny z grupy paprotników osiągały rozmiary gigantycznych drzew. Obecne paprotki, skrzypy, widlaki, w porównaniu z tamtymi, to skarłowaciałe krzaczki lub kwiaty. W miarę przybywania na Ziemi roślinności i związanego z tym wzrostu tlenu w atmosferze, wielkość roślin została zredukowana do wielkości obecnych. Potwierdzić to mogą producenci szklarniowi (np. pomidorów), że w miarę wzrostu ilości dwutlenku węgla w powietrzu, przy jednoczesnym zmniejszeniu tlenu, rośliny rosną bujniej. Z tego wniosek, że roślinność na Ziemi - nie dopuści do wzrostu stężenia w powietrzu dwutlenku węgla, gdyż natychmiast przerobi go na tlen.
         
Około 500 milionów lat temu ustabilizowała się homeostaza pomiędzy masą roślinną porastającą naszą planetę a ilością w powietrzu tych dwóch gazów: tlenu - 20,9% i dwutlenku węgla - 0,0333. I te proporcje pozostały do dzisiejszego dnia, beż żadnych odchyleń w jedną czy w drugą stronę!

Jakoś mój profesor od astronomii, którą zdawałem na maturze około 40 lat temu akceptował jedną z moich odpowiedzi na ustnym egzaminie maturalnym odnośnie przyczyn prawdziwych zmian klimatycznych, która brzmiała mniej więcej tak: 
- Cykliczne zjawisko tzw. perturbacji osi ziemskiej, czyli ruchy i minimalną zmianę kąta nachylenia osi ziemskiej do płaszczyzny orbity Ziemi (
Ekliptyki).  Stąd takie zmiany klimatyczne, czyli "Klimakterium" świata (coś, co jest przejściowe, co X lat.).  Skutkuje to albo efektem cieplarnianym, albo oziębieniowym...
I tylko takie fakty naukowe są przytaczane przez prawdziwych niezależnych naukowców.
Potwierdził to też prof. chemii: Przemysław Mastalerz - KLIK!
Oraz: Teoria Milankovicia (Ekscentryczność, nachylenie ekliptyki i precesja orbity Ziemi):
Cykle Milankovicia - KLIK!  
Cykliczne przyczyny zagrożeń gwałtownymi zmianami klimatu (dr Feluch-PDF) - KLIK!

                   
Czy coś się zmieniło w treści podręcznika od astronomii po około 40. latach?
Ups! Chyba zadałem pytanie retoryczne. POPiSS i reszta Bandy czworga - piszą przecież swoją nową historię, to i w astronomii nastąpiły może jakieś zmiany w teoriach naŁukowych... Czy około 9-5 tys. lat temu, czyli w czasach ostatniego podobnego Efektu cieplarnianego na Ziemi, człowiek również się do niego walnie przyczynił, czy też całkowicie stało się to za przyczyną człowieka, skoro były to czasy przedindustrialne...?! Prawdziwi niezależni naukowcy - nie chcą się w tej farsie wypowiadać, lecz tylko przekupni naŁukowcy (czytaj: bajko-bajdurzący tzw. klimatolodzy). Ci pierwsi - raczej zaprzeczają tym kuglarskim teoriom!
         
Ale trzeba wymyślać straszaki na tępy l*d, żeby móc za ciężkie pieniądze (rżnąć głupa i się bogacić) w walce z Globalnym ociepleniem.  No i koniecznie trzeba wmówić lemingom, że to jest za ich główną przyczyną (np. krowich "placków"; emisja przemysłowa CO2). Odnoszą przy tym dwie korzyści: jedna to - szybka kasa zarobiona od wystraszonych lemingów, od których ściąga się kasę na rzekomą walkę z Globalnym ociepleniem; dwa - depopulacja (m.in. poprzez tzw.  chemtrails, również pod płaszczykiem walki z Globalnym ociepleniem).
Kreatury od NWO oraz ich banksterscy poplecznicy i inni, którzy przy pomocy kupionego sobie lobby farmaceutycznego i innych podległych sobie funkcjonariuszy - dokonują procesu unicestwiania ludzi. Realizują plany wyludnienia mieszkańców Ziemi, z ok. 7,6 miliardów do ok. 1,5 miliarda (docelowo). Ostatnio, z wielkim rozmachem, sieją propagandę o tym, jak to człowiek przyczynia się do ww. Efektu cieplarnianego.
Około 10 lat temu, syjonistyczne banksterstwo z USA dysponowało już około 85.% światowych zasobów finansowych, i dlatego może sobie kupować sprzedajnych: dziennikarzy, przedstawicieli mediów, badaczy (oprócz niektórych prawdziwych naukowców skandynawskich, tj.  niezależnych), polityków, całych gabinetów rządowych, itd. 
Celowo nie dopuszcza się do głosu uczciwych uczonych, dziennikarzy, którzy są uczciwi i rzetelni w swojej dziedzinie, którzy wyłamali się spod tej całej szulerskiej ferajny, bowiem oni dowodzą, że nie ma żadnego związku między emisją CO2, będącą skutkiem przemysłowej działalności człowieka a rzekomym Globalnym ociepleniem na Ziemi. Emisja ta stanowi mniej niż 5 % CO2 - wydzielanego przez oceany i morza. Prawdopodobnie - owady wydzielają o wiele więcej CO2 niż przemysł światowy.
Polska emituje do atmosfery zaledwie 0,0001 procenta całości wydzielanego na Ziemi CO2. Zamknięcie wszystkich polskich elektrowni, jak domagają się Zieloni, ekolodzy, inni, kupieni przez zachodnich lichwiarzy i wyzyskiwaczy - nie zwiększy w sposób zauważalny emitowanego globalnie CO2. Skoro Polska emituje prawie niezauważalne ilości CO2, i jeżeli emisja nie wpływa na temperaturę na Ziemi, to zachodzi pytanie - o co chodzi w tym całym wałku? 
Te kłamstwa mają posłużyć syjonistyczno-masońskim kreatorom NWO (m.in. w pozbawieniu lub ograniczeniu środków egzystencji całych narodów), a wówczas będzie to miało wpływ na zmniejszenie się populacji ludzkiej na Ziemi, i będzie następowało w trybie geometrycznym, czyli w kierunku przeciwnym, niż w przypadku szybkości rozmnażania się np. szczurów.
W Polsce taki proces trawa (eskalacja) już od ok. 30. lat (początek depopulacji: lata 70. XX w.). Wynaradawianie to jest bardziej zauważalne po ostatniej naszej emigracji; tj. ok. 5 mln ludzi, w majestacie prawa - wyprowadzono "za chlebem".
A propos, kiedyś w tej materii wypowiadał się Krzysztof Majchrzak, aktor opowiedział czarny dowcip: 
Dziecko-owsik - pyta się mamy-owsicy: – Mamo, czy my musimy tu koniecznie mieszkać, w tej odbytnicy, tutaj tak śmierdzi, jest ciemno...? Mama-owsica odparła na to: – Tak musimy, bo to nasza ojczyzna...!
Wyprowadzono 5 mln naszych rodaków, bo nie mieli wyjścia, nie mieli pracy, chleba, dostępu do usług medycznych (może w tym ostatnim przypadku to i dobrze, ale gorzej w przypadku, jeśli potrzebna była szybka interwencja tzw. Służby zdrowia). Chciałoby się rzec, że tam ojczyzna moja, gdzie dają na chleb zarobić…
Zniszczono, sprzedano, rozkradziono przemysł włókienniczy (np. Łódź, oprócz tzw. Pietryny, czyli ulicy Piotrkowskiej, na której pozostały tylko usługi handlowe, ochroniarskie, medyczne, burdelarskie, hotelarskie, itp. - Już nic nie ma... (~ parafrazując słowa klasyka) W całej Polsce - prawie rozwalono przemysł elektroniczny, przemysł stoczniowy, żeglugowy, rolniczy, hutniczy, etc. Dalej się wykańcza polskie elektrociepłownie, kopalnie, huty, etc., i to przede wszystkim - pod płaszczykiem zapobieżenia ocieplania klimatu.
Ciekawy jestem, czy tym, co są opętani ideą przeludnienia świata uda się zrealizować bandycki plan eksterminacji niepotrzebnych, wg nich: ok. 5,5 miliarda ludzi na świecie? Afrykanów też depopuluje się za pomocą (np. rożnych eksperymentów medycznych i farmaceutycznych). Zamiast rzetelnego pomagania im w poprawie sytuacji materialno-higieniczno-bytowej oraz w likwidacji głodu - tzw. misyjni medycy karmią ich (m.in. cukrem laktozowym lub sacharozowym w postaci kulek homeopatycznych oraz faszerują trującymi szczepionkami) oraz  "dolewają oliwy do ognia", czyli rozniecają konflikty zbrojne pomiędzy plemionami. Te ludy są nikomu do niczego nie potrzebne, bo są mało komercyjne. Natomiast Europejczycy to co innego... Chodzi o podporządkowanie włodarzom świata całych narodów jako niewolników. A zbędną część populacji poddać m.in. "ekologicznej" i medykalizacyjnej eksterminacji (czytaj: "uszczęśliwianiu" ludzi na siłę, czyli "zagłaskiwanie" człowieka na śmierć, za jego zgodą, będącego w błogiej nieświadomości, poprzez działania różnych lewackich instytucji (np. Zielonych, czyli niedojrzałych czerwonych, ekologów, lekarzy-misyjnych, innych). 
Podobnie nakręca się koniunkturę biznesową lobby farmaceutyczno-medycznego, twierdząc iż  można  medycynie przypisać sukces w walce z pandemiami/epidemiami poprzez działania medyczno-farmaceutyczne, wynikające z opracowania Teorii Zarazka (przede wszystkim wyprodukowanie i zastosowanie szczepionek, antybiotyków, innych chemioterapeutyków).
De facto - ustąpienie owych epidemii - to zasługa przypadku niemedycznego, czyli ogólna poprawa warunków sanitarno-bytowo-żywieniowych na świecie (z akcentem na: "żywieniowych"). A sam twórca Teorii Zarazka (Pasteur) ponoć, będąc na łożu śmierci, wycofał się z tej teorii, potwierdzając fakt, że nasienie w porównaniu z glebą jest niczym... i analogicznie - zarazek w porównaniu z organizmem jest  niczym...
W procesie indoktrynacji propagandy medyczno-farmaceutycznej (np. szczepień z nagonką i innych działań medykalizacyjnych) oraz ogłupiania dzieci i młodzieży za pomocą wprowadzania gendero-sodomo-gomorowej mody zachodniej (np. na niezdrowe dla organizmu wbijanie sobie kolczyków w pewne części ciała, czy odsłanianie przez panie brzucha i nerek, na branie narkotyków i innych środków chemicznych zmieniających świadomość ludzką, przyzwolenia radykalnych lewaków-POsTępaków, np. Owsiaków i innych piewców luzackiego: "Róbta, co chceta") - sprowadza się młodych ludzi na manowce braku samoświadomości, fałszu, nihilizmu, manipulacji. A wszystko w myśl zasady: "Im gorzej, tym lepiej...".
Skoro idol-guru niektórych ludzi mówi, że młodzi mają prawo robić, co im się żywnie podoba, to młodzi robią, co chcą. Olewają naukę, pijani wałęsają się po ulicach, zakłócają spokój publiczny i niszczą wszystko, co im stanie na drodze, słuchają satanistycznej muzyki, narkotyzują się, gwałcą, dokonują włamań i rozbojów, etc. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich młodych ludzi.
A w ramach kolejnych absurdów, odnośnie Efektu cieplarnianego, do celów statystyczno-podatkowych, w szpitalach, na oddziałach "porodówkowych", pediatrycznych, zatrudnione zostaną siostry-rachmistrzynie, które będą liczyły ilość puszczonych "bąków" przez noworodków, gdyż nie-rząd bolszewików wprowadzi dodatkowy podatek "klimatyczny". Podatek ten będą płacić rodzice dzieci, które urodziły się o wadze przekraczającej np. 4 kg oraz te o wadze niższej od 4. kg (ale ilość wypuszczonych "wiatrów" na dobę przekroczy 24). Pomijając ten sarkazm, medycyna akademicka, w praktyce, stosuje taką niedorzeczną teorię; tj. wg norm: za dziecko zdrowe uważa się takie, które wypuści w ciągu doby nie więcej niż 14-24 bezwonnych (metanowych/niesiarkowodorowych) "bąków".
W obecnej dobie, gdzie w większości rządzą socjalistyczni ochlokraci, gdzie rządzi wszechobecna głupota, zduraczenie, groteska, satyra, kabaret, tak bardzo się od siebie nie różnią czy też tak bardzo nie są odrealnione, że przeciętnego śmiertelnika - nic już nie jest w stanie zadziwić...
Dlatego apel do młodzieży! Pal licho niereformowalnych i dających się unicestwiać starych repów (o mentalności niewolnika), którzy żyją, aby tylko żryć/łykać, jak pelikany, lewacką propagandę...!
ALE WY...?!

         
Ps. Uwaga!!! A tutaj znajduje się m.in. dowód na to - dlaczego PejSSadbook blokuje udostępnianie ww. artykułu na FB (na FP - mojej stronie internetowej, którą byłem zmuszony usunąć, gdyż funkcjonariusze PejSSadbooku - sami pousuwali mi wcześniej moje wszystkie posty - dotyczące treści zwiastunów moich artykułów z rzeczonego bloga: Zdrowie a Polityka, uznając je za: "naruszające standardy społeczne"):
Niemcy to dopiero się "Zazielenili..." - KLIK!
Kilka słów prawdy, i już wielkiego bólu dupska dostali pejsy i ich poplecznicy z YudeoPiSSu oraz spec. służby frakcji yudeo-pruskiej POsTępaków
.
       

Pps.
 Nadciąga wielkie minimum słoneczne. Koniec z ociepleniem, czeka nas globalne ochłodzenie - KLIK!


Aj-waj! Biedni Zieloni, czyli niedojrzali czerwoni i tym podobni...
          
Już skończy się Wam prucie monety od Ciepło-Ciemnolemingradu... Jak mi Was szkoda.  
To obecnie, kiedy grozi Globalne oziębienie, siłą rzeczy - trzeba będzie Wam lobbować za działaniami odwrotnymi do tych, które wg Was (np. tlenki, dwutlenki, ponadtlenki, pochodzące z przemysłu zawiadującego przez człowieka)  rzekomo miały się przyczyniać do Globalnego ocieplenia. Trza Wam reaktywować przemysł: ciepłowniczy, elektrociepłowniczy, kopalniany, hutniczy, rolniczy, skórzany, hodowlany, etc., które z takim szczególnym pietyzmem tak zwalczaliście.
No ale co, nie chcecie, np. prawie za darmo saniami w czystym, siarczystym, mroźnym powietrzu przemieścić się przez zamarznięty Bałtyk do sąsiadów ze Szwecji...?








           
                                                         Zibi


Pps1. Naukowcy-ekolodzy winią krowy. Tym razem to one są winne pogorszeniu klimatu ponieważ produkują metan... KLIK!


"Trudno już z modą na ulepszanie klimatu dyskutować. W tym wypadku, naukowcy-ekolodzy postanowili uświadomić całą ludzkość, że krowy poprzez przemianę materii wytwarzają gaz, który negatywnie wpływa na parametry klimatyczne."


Prócz tych naŁukowych dyrdymałów (mity/straszaki w celu wyłudzania kasy od podatników na rzekomą walkę z GO), przeraża mnie agresywna i nachalna indoktrynacja propagandy idiotyczno-farmaceutyczno-meNdycznej w kierunku wege, a przy tym niszczenie rolnictwa, hodowli zwierząt, etc. Obawiam się, że z czasem lewactwo ustawą zrobi zakaz jedzenia mięsa, zwłaszcza mężczyznom płci męskiej...
Trują ludzi z powietrza, na ziemi, zatruwają żywność, lekami, szczepieniami, a krowie "placki" i "bąki" im przeszkadzają... Są już tacy zindoktrynowani debile, którzy nie chcą rodzić dzieci, żeby zmniejszyć emisję CO2. Myślałem, że to tylko chwilowa akcja poganiania absurdów absurdami, ale gdzie tam... Najgorsze jest to, że 95% tego durnego, PiSSo-POsTępackiego l*du z mentalnością niewolnika im przyklaskuje.
"Błogosławieni ludzie ubodzy duchem, albowiem do nich należeć będzie Królestwo Niebieskie".
Chodzi o to, żeby ludziom prać mózgi (manipulacja umysłami) za pomocą dodawanego do wody pitnej: prozaku, litu, fluoru, chloru. Hodowanie tzw. pacjentów klasycznych (naiwnych i bezwolnych nabywców leków i usług meNdycznych).
Zniewieścienie i feminizacja mężczyzn od dziecka (m.in. karmienie li tylko roślinkami, koedukacja szkolna, inne), żeby rugować u nich atawistyczną agresję, którą powinien mieć prawdziwy facet. Celowa hodowla ciot, sodomo-gomoro-genderowców itp.; zniewolenie ludzkiego bydła roboczego, które nie będzie zdolne dawać nawet minimum poczucia bezpieczeństwa swojej rodzinie (podstawowa komórka społeczna), a tym bardziej stawać w obronie Ojczyzny (np. w razie okupacji kraju).
Już widzę długich i pustych jak źdźbła roślin, pryszczatych studentów (tfu!) europeistyki lub podobnych leszczy-plemników (np. do lidera zespołu: "Ich Troje" w młodości), którzy zostaną powołani do odbycia służby wojskowej, np. do wojskowych pograniczników...  

Pps2. Tematy mające punkty styczne z ww.:
JAK FEMINISTKI ZNIEWIEŚCIAJĄ MĘŻCZYZN I JAKIE SĄ TEGO SKUTKI - KLIK!
FEMINISTKI I ZJAWISKA NIEZROZUMIAŁE DLA LUDZI ZDROWYCH UMYSŁOWO - KLIK!
WYNATURZENIOM MÓWIMY "NIE"! - KLIK!


Pps3. Uwaga! Jakaś pańcia, Łuczycielka lub inny Łuczony mnie podpier* do PejSSadbooka za kilka słów prawdy... w ww. artykule. W konsekwencji tego: wykasowano mi (administracja FB) wszystkie artykuły na FP i zablokowano mi wejście bezpośrednie z FB na bloga (wszystkie linki na bloga nieczynne)!


Pps4. To samo zdanie w tym aspekcie ma Patrick Moore:
„Globalne ocieplenie to największy przekręt w historii”. Patrick Moore, założyciel Greenpeace demaskuje „ekologów” i ich strategię wykorzystywania dzieci - KLIK!...
"

(...) Nic nie da się porównać z tym ruchem ochrony środowiska – trującej mieszanki ideologii, polityki i religii – mówi Moore. – CO2 to pokarm dla życia, a nie zanieczyszczenie. (...).


Patrick Moore, jeden z załozycieli Greenpeace. Źródło: YT


Pps5. A teraz przyszedł czas na kity pt. "Płuca świata w ogniu" (jakoby z powodu tzw. Globalngo ocieplenia...).

Gwarantuje, że w Kobylej Gorze (Wlkp.) lub w Rafałówce koło Sieradza, w powietrzu jest natlenienie rzędu do 21%, więcej nie będzie, a płonące "Płuca świata" nijak nie wpłyną na spadek natlenienia w tych miejscowościach.
Nawet w Amazonii CO2 zostanie "zjedzone" chętnie przez rośliny, które nie ulegną spaleniu. Całość roślinności po takiej dawce CO2 - będzie jeszcze bujniejsza...
"(...) Temat pożarów amazońskich lasów wywołał wielki lament wśród jedynie „poprawnie” myślących. Okazuje się, że szeroko zakrojona akcja informacyjna o rzekomym spustoszeniu Amazonii nie ma wiele wspólnego z prawdą. Mity i fake newsy prostuje znany amerykański dziennikarz przyrodniczy Michael Shellenberger.
– Fałszem jest nawet to, że Amazonia to „płuca świata” – stwierdza bez ogródek Shellenberger.
Pożary, które nękają Amazonię stały się modnym tematem. Wszelkiej maści lewicowcy co rusz prześcigają się w teoriach i pomysłach, jak uzdrowić ten bogaty gatunkowo rejon, całą winę przypisując oczywiście globalnemu ociepleniu wywołanemu podobno przez działalność człowieka. Posłużono się przy tym podłymi manipulacjami, produkując na potęgę farmazony i grając na ludzkich emocjach.
Ze wszystkimi kolportowanymi bzdurami w swoim tekście na łamach „Forbesa” rozprawia się Shellenberger. Zaczął od rozchodzących się w internecie nieprawdziwych zdjęć. – Fotka, którą udostępnił Ronaldo pochodziła z południowej Brazylii i zrobiono ją w 2013 roku. Zdjęcie, które udostępnili DiCaprio i Macron ma ponad 20 lat. Z kolei te, które udostępniła Madonna i Zaden Smith – ponad 30. Niektórzy celebryci udostępniali zdjęcia z Montany, Indii i Szwecji – wskazuje.
Nieprawdą jest również nachalnie promowana teza, jakoby lasy amazońskie były „płucem świata”. Autor tekstu powołuje się na Dana Nepstada, naukowca specjalizującego się w tym regionie, jednego z autorów raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. – To bzdura. Za tymi twierdzeniami nie stoi żadna nauka. Amazonia produkuje ogromne ilości tlenu, ale zużywa go równie dużo – zaznacza.
Tylko półprawdą jest rozpowszechniana informacja, że w 2019 roku występuje o 80% więcej pożarów niż rok wcześniej. To bardzo sprytna manipulacja, mająca robić wrażenie i pokazywać rzekomą katastrofę. Autorzy tych danych sprytnie jednak pominęli niewygodne, niepasujące do narracji fakty z wcześniejszych lat. Shellenberger prezentuje wykres przygotowany przez brazylijski Instytut Badań Kosmicznych (INPE).
Wynika z niego, że tegorocznych pożarów jest o zaledwie 7% więcej niż było ich średnio w ciągu ostatnich 10 lat. Natomiast zdecydowanie najwięcej pożarów szalało w Brazylii w latach 2002-2007. Wówczas jednak nikt nie martwił się o przyrodę. Czyżby dlatego, że rządził „swój” prezydent Luiz Inacio Lula da Silva, a nie ten wstrętny, ohydny, prawicowy Jair Bolsonaro?
Podobne wnioski formułował podróżnik Wojciech Cejrowski. Stwierdził, że cały lament zaczął się w momencie, gdy Bolsonaro odciął Zielonych od rządowych pieniędzy.
Na łamach „Forbesa” ze Shellenbergeriem próbują polemizować obrońcy klimatu. Wskazują, że jeśli pożary Amazonii osiągną punkt krytyczny, obszar ten może z czasem zmieniać się w coś w rodzaju sawanny, co ma mieć katastrofalne skutki dla klimatu.
Nawet jednak oni, przyciśnięci do ściany, przyznają, że tegoroczne pożary niczym specjalnym nie różnią się o tych z poprzednich lat, a nazywanie amazońskich lasów „płucami świata” nie ma pokrycia w rzeczywistości. (...)".
Nie tylko Cejrowski. Kolejny autorytet prostuje brednie na temat pożarów lasów amazońskich - KLIK!





Pps6. Aj waj... gotówka się zamraża...

"(...) Media prześcigają się ostatnio w dostarczaniu informacji na temat tego jak i o ile podniesie się poziom wód w Bałtyku gdy już stopnieje wieczna zmarzlina na Grenlandii. Pół Polski ma ponoć utonąć przez te ekstremalne roztopy. Tylko to wszystko nie ma nic wspólnego z faktami – grenlandzki lodowiec od 3 lat rośnie.
Wbrew teorii naukowców-proroków mówiących o nieuchronnym nadejściu straszliwych skutków globalnego ocieplenia, niektóre z lodowców przybierają na masie. Świetnym przykładem takiego lodowca, któremu para-naukowcy nie zdążyli chyba jeszcze wytłumaczyć, że powinien był się już dawno stopić jest Jakobshavn.
Jakobshavn to lodowiec, który od 3 lat nieustannie rośnie. Przybierać na masie zaczął w okolicach 2016 roku i ani mysli przestać. Poza wzrostem oblodzonej powierzchni obserwujący lodowiec ludzie nauki zauważyli również, że wytraca o tempo z którym poruszał się wcześniej w stronę oceanu.
Według naukowców, tych samych co wieszczyli zbliżający się koniec świata, wzrost jest spowodowany chłodnymi prądami oceanicznymi. (...)".
Lodowiec na Antarktydzie/fot. ilustracyjne/fot. Wikimedia Commons

"(...) Janusz Korwin-Mikke w swym najnowszym wpisie na blogu w sposób brawurowy rozprawia się z sektą globalnego ocieplenia. Prezes partii KORWiN porównuje zwolenników teorii o globalnym ociepleniu do płaskoziemców. – Dlaczego płaskoziemców jest niewielu, a sekta antropoglociarzy rozmnaża się jak króliki? – pyta były europoseł.
Korwin-Mikke słynie z tego, że od lat obala mity związane z globalnym ociepleniem. Obecnie panuje przekonanie, że skoro zdecydowana większość naukowców popiera teorie o globalnym ociepleniu, to znaczy że musi ona być prawdziwa. – Otóż zanim nadeszły czasy socjalizmu, w nauce nie było d***kracji; liczyło się: „Kto ma rację” – a nie: „Ilu uczonych się za tą tezą opowiada” – przypomina Korwin-Mikke.
Zdaniem jednego z liderów Konfederacji dziś nauka zmierza w kierunku d***kracji, a to sprawia, że nie liczy się już to, kto ma rację, ale ile osób coś popiera.
– Otóż w nauce liczba artykułów jest bez znaczenia. Liczy się racja. Bez najmniejszego trudu prezentuję kilka niezbitych dowodów, że tezy zwolenników „antropogenicznego GlOcia” są fałszywe – ale to odbija się od nich, jak od betonowej ściany – zauważa Korwin-Mikke.
Były europoseł porównuje zwolenników teorii o globalnym ociepleniu do płaskoziemców. – Istnieje podobna do antropoglociarzy sekta płaskoziemców. Twierdzą, że ziemia jest płaska – i są absolutnie głusi na jakiekolwiek kontr-argumenty. Na szczęście jest ich niewielu… – kontynuuje.
Następnie odpowiada na pytanie dlaczego zwolenników płaskiej Ziemi jest tak niewielu, a ludzi wierzących w globalne ocieplenie całe rzesze.
– Jak nie wiadomo, o co chodzi – to znaczy, że chodzi o pieniądze. Na walce z Glociem robi się wielkie pieniądze: produkuje się te idiotyczne wiatraki i ogniwa fotowoltaiczne, ktoś na tym zarabia, masa urzędników bierze pensje i łapówki, by te wiatraki i ogniwa szerzyły się jak pożar na prerii… Politycy robią kariery, walcząc o Ocalenie Ludzkości przed Ciepłem – a Ocalona Ludzkość, niesłychanie wdzięczna politykom, sowicie im za to płaci – wylicza Korwin-Mikke.
Zauważa też, że z kolei na teorii o płaskiej Ziemi nie da się zarobić. Obecnie prowadzi się na masową skalę finansowanie projektów i badań mających udowodnić istnienie globalnego ocieplenia. – Narodowi socjaliści płacili właściwym naukowcom za to, by udowadniali, że Einstein nie ma racji – a jak trafił się taki, który twierdził, że jednak ma rację – to go po prostu wylewano z uczelni. Eko-naziści postępują dokładnie tak samo – pisze Korwin-Mikke. (...)".

Janusz Korwin-Mikke. / foto: Polsat News


"(...) Barnskam czyli rezygnacja z posiadania dziećmi dla dobra klimatu to coraz modniejszy trend. Szwedzcy ekolodzy, prześcigając się w pomysłach jak ratować matkę Ziemię coraz częściej wracają do pomysłu ograniczenia populacji w celu zmniejszenia emisji CO2.
„Zdaniem amerykańskiej badaczki Kimberly Nicholas rezygnacja z wydania dziecka na świat zaoszczędzi 58,6 t emisji CO2 rocznie. Kobieta, która przekonywała o swoich teoriach podczas seminarium na Gotlandii podkreśliła także, że nie chce, by ludzie odczuwali wstyd z powodu zostania rodzicami. Zdaniem badaczki, istnieją cztery sposoby, które mogą przyczynić się do walki z kryzysem klimatycznym t.j. życie bez samochodu, dieta wegańska, unikanie samolotów czy... planowanie mniejszych rodzin”
– informuje serwis Sensie.pl
„Jeden ze szwedzkich dziennikarzy postanowił nawet poddać się sterylizacji, by nie mieć dzieci. Jego decyzja, jak tłumaczy, nie wynika jednak z uprzedzeń do posiadania potomstwa, lecz ma wymiar polityczny. Mężczyzna zamieszkał w kamperze i przeszedł na weganizm” – podają dalej dziennikarze portalu.
„Ekologia stała się nową religią klimatyczną, która wymaga od swoich wiernych wielu poświęceń, których celem jest negacja rozwoju demograficznego i traktowania człowieka jak intruza”
– podsumowuje redakcja Sensie.pl
Do podsumowania tego nie potrzeba komentarza, tu konieczny jest już tylko apel o zdrowy rozsądek. (...)".



                                    

"(...) Wspierana od strony niemieckiej "Wiosna" Roberta Biedronia i jej postulat dekarbonizacji Polski miał uderzać w polski węgiel, który podobno wybitnie wpływa na ocieplenie klimatu, emisję CO2 i nie odpowiada tylko za gradobicie i koklusz, cytując klasyka. Tymczasem okazuje się, że niemieckie zachęty, by zalać wodą tak dobrze prosperujące polskie podmioty jak Jastrzębska Spółka Węglowa, to gra biznesowa i bicie się w nie swoje piersi.
Prym w emisji CO2 w Europie wiodą Niemcy, więc dekarbonizację warto by zacząć od niemieckich kopalń, a nie lidera węgla koksującego w Europie, czyli JSW.
Organizacja pozarządowa
 Transport & Environment, powołana do życia przez Brukselę, „wyprodukowała” kuriozalny dokument. Czytamy w nim m.in., że przewoźnik lotniczy Ryanair jest obecnie jednym z 10 największych emitentów dwutlenku węgla w Europie. Dlaczego Ryanair a nie np. niemiecka Lufthansa, nie bardzo wiadomo... Poza tym liga do której awansował lotniczy przewoźnik dotychczas była zajmowana wyłącznie przez elektrownie węglowe. 
Oprócz Ryanair, na dziesięciu największych zanieczyszczających to 7 elektrowni węglowych z Niemiec, jedna z Polski i jedna z Bułgarii.

Dane Transport & Environment sugerują, że emisja CO2 irlandzkich linii lotniczych wzrosła w ubiegłym roku o
 6,9%.
Tymczasem, Ryanair twierdzi, że jest „najbardziej ekologiczną i najczystszą linią lotniczą w Europie”. Irlandzki przewoźnik niskokosztowy poinformował w swoim oświadczeniu, że „pasażerowie linii Ryanair wytwarzali niższe emisje CO2 na kilometr niż jakakolwiek inna linia lotnicza”.
Wydaje się, że niesprawiedliwe potraktowanie Irlandczyków przez Transport & Environment zajęło najwięcej uwagi mediów przy omawianym raporcie, a bez większego echa przeszła nie nowa skądinąd informacja, że
 z TOP10 trucicieli aż 7 pozycji zajmują niemieckie elektrownie węglowe.
Ktoś jeszcze ma w Berlinie czelność mówić Polsce o potrzebie dekarbonizacji?(...)". (~
Piotr Pałys)                                                                                             

 
Pps 18500 naukowców: kryzys GO nie istnieje - KLIK!