Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 13 maja 2015

FEMINISTKI I ZJAWISKA NIEZROZUMIAŁE DLA LUDZI ZDROWYCH UMYSŁOWO

          Baza ekspertek, powołana w imię walki z "męskim monopolem" o wzmocnienie obecności kobiet w debacie społecznej, zainicjowała akcję, którą Gazeta Wyborcza wraz z Feminoteką okrzyknęły zjawiskiem pt. "Media bez kobiet". Działaczki i działacze, dziennikarze i dziennikarki, biorący udział w tej (jakże wymownej!) akcji, podejmują zacięte działania, by na dobre obrzydzić widzom i słuchaczom wszelkie media, usiłując zmienić je na bardziej ukobiecone.
          Nie chodzi oczywiście o wrażenia wzrokowe, ale o poziom dyskusji, bo - zdaniem inicjatorów akcji - wystarczy po prostu być kobietą, żeby zasiadać wśród grona ekspertów. Nawet jeśli "ekspertem" byłoby się wątłym. Jedynym powodem ku przymykaniu oka na ewidentne braki miałaby być zatem przynależność do żeńskiej "połowy" społeczeństwa. A skoro społeczeństwo dzieli się na panów i panie, to i szanse na wystąpienie powinny zostać równo podzielone ;) Nie ważne, że czasem naprawdę "nie ma ekspertek" - mają się natychmiast znaleźć i nie pozwalać na tę jawną, (tfu!) dyskryminację!
          Sprawa do złudzenia przypomina sztucznie podpompowaną walkę o parytety. Lewicowi przedstawiciele najróżniejszych dziedzin, walczący w imię problemów błahych lub wręcz niezauważalnych dla części prawicowej, nie są w stanie zrozumieć, iż każdy ekspert lub polityk - jeśli rzeczywiście reprezentuje sobą choćby odrobinę wyższy poziom niż reszta, wybroni się sam, bez względu na płeć. Jeśli kobieta będzie znakomitym ekspertem - pojawi się w debacie publicznej. Jeśli będzie zasłużonym dla społeczeństwa politykiem - pojawi się na liście wyborczej. I tu naprawdę wszelkie emocje są zbędne.
          Jako że feministki za główny cel swojego życia obrały całą tę idiotyczną walkę z dominacją mężczyzn w dzisiejszym modelu społeczeństwa, pozwolę sobie zacytować znienawidzonego przezeń, słynnego "szowinistę i mizogina", "zwolennika zakneblowanych haremów", Janusza Korwin-Mikkego:

   Tymczasem prawda jest prosta: kobiety są inne. I to jest oczywistość. Natomiast wartościowanie – czy są lepsze czy gorsze i pod jakim względem – jest, jak każde wartościowanie, czysto prywatne. A o prywatnych poglądach nie ma sensu dyskutować. Nie będziemy też urządzali głosowania, czy kobiety są pod tym czy innym względem lepsze czy gorsze, bo to o milę śmierdzi d***kracją lub czymś jeszcze obrzydliwszym.

   Jedno jest natomiast pewne: dyskusje na temat kobiet w życiu publicznym prowadzone są przy pomocy chamsko-prymitywnych argumentów – często dokładnie odwrotnych, niż myślą ich używający, Jeśli np. ktoś myśli, że wyliczając, że tylko 1 na 200 szefów wielkich korporacji jest kobietą, podał dowód na „dyskryminację kobiet” – ten się myli. Podał właśnie dowód na to, że kobiety się do tej funkcji nie nadają
.

          Gdyby tak wyprać feministki z tych wszystkich niepotrzebnych emocji, wypływających z głęboko zakorzenionych kompleksów i niedowartościowania, mogłoby okazać się, że dotąd bohatersko zwalczały one potwory, które... nie istnieją.
          Role kobiet i mężczyzn podzielone są przecież od zarania dziejów. Przykładowo: niegdyś mężczyzna szedł polować, a kobieta opiekowała się dziećmi, zbierała jagody w lesie i pilnowała, żeby ognisko nie zgasło. Dzisiejsze feministki, w imię równouprawnienia płci, odebrałyby mężczyźnie dzidę, wręczyły kobiecie i nakazały jej udowadniać światu, że upoluje największego mamuta w okolicy i, choćby miała wrócić z garbem, przyciągnie go do jaskini. Oczywiście, w tym samym czasie, ów mężczyzna - w imię równości płci wobec codziennych zadań - z dzieckiem na ręku, miałby przygotowywać strawę dla swojej kobiety, która z całą pewnością udowodniła już światu, że jest warta tyleż samo, co on...
          O tempora! O mores! Och wielki postEMpie...





 [MW]

8 komentarzy:

  1. Magdo wyjdź za mnie piękna, mądra, inteligentna istoto z niesamowitym poczuciem humoru. pozdrawiam.
    Tomek R. stały czytelnik bloga "Zdrowie a polityka" :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i zachęcam do dalszego śledzenia naszych wpisów ;) [MG]

      Usuń
  2. Autorka zaprezentowała właśnie, jak pisząc bzdury zmarnować potencjał na tekst słusznie krytykujący inne bzdury. Trzeba doprawdy wielkiego kunsztu, by coś tak łatwego do zaorania, jak parytety i akcje afirmacyjne krytykować w tak żałośnie nieudolny sposób. Można było wyjść w miarę z twarzą i zakończyć rozważania na trzecim akapicie, ale niestety, pani autorka (czy może powinnam pójść za ciosem i napisać "ałtorka"? Byłoby tak zabawnie, hihihi) zdecydowała się produkować dalej. I niestety, jej produkcja nie poszła w kierunku stwierdzenia, że wystarczy kobiety zachęcać do pracy w mediach, a te zainteresowane i zdolne z pewnością poczują się na siłach, by się do mediów wślizgnąć. Nie, trzeba wsadzić cytat o Eroparlamentarzysty, że skoro ich tam nie ma, to się pewnie nie nadają. Jedyny plus jego wypowiedzi to autokrytyka o "chamsko-prymitywnych argumentach" w kwestii wypowiadania się na temat kobiet.

    Niestety, im dalej w tekst, tym jest jeszcze gorzej. Na przykład ten atawizm o dzidach. W sumie zaczyna już być nudny, praktycznie w każdym jednym tekście biedantyfeministycznej prawicy mamy do czynienia ze smutną sugestią, że feministki się mylą, ponieważ kobieta nie upoluje mamuta (mężczyzna w pojedynkę też nie) albo nie wniesie szafy na dziewiąte piętro (czego mężczyzna również nie zrobi). Plus oczywiście zawoalowane podśmiechiwajki z facetów opiekujących się dziećmi - ten wyborny dowcip w pewnych kręgach nie starzeje się od przeszło stu lat! Jak wiadomo ludzkość od czasów polowań na mamuty nie posunęła się ani o krok do przodu, nie warto absolutnie zmieniać zabetenowanych ról społecznych mamut-ognisko. Aż dziw, że korwiniści nie są za przywróceniem niewolnictwa, to wszak taka stara tradycja była, bliższa czasom mamutów, a zatem bardziej naturalna niż kobiety piszące korwinistyczne blogaski w internetach.

    Pozwolę sobie zakończyć słynną wypowiedzią słynnego lewaka, Jana Jakuba Rousseau, mentora JKMa w sprawach damsko-męskich:

    "Jeśli np. ktoś myśli, że wyliczając, że tylko 1 na 200 autorów piszących do gazet jest kobietą, podał dowód na „dyskryminację kobiet” – ten się myli. Podał właśnie dowód na to, że kobiety się do tej funkcji nie nadają."

    ps. "postEMp" - haha, tak bardzo zabawne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli krótko mówiąc - uderzyłam w stół i nożyce odezwały się same. Niestety, powyższa krytyka nie jest konstruktywna, a zresztą...czy ja gdzieś napisałam, że jestem na nią wrażliwa? :D
      Rozumiem, że miła Pani nie jest w stanie przetrawić sarkazmu lub nie rozumie żartów prostszych, niż konstrukcja wyżej wspomnianej dzidy, ale powszechnie wiadomo, iż wymaganie od feministek obiektywizmu, dystansu i bystrości umysłu, już z założenia mija się z celem. Cały ten nieudolny hejt rozbija się o Pani wstręt do JKM, zatem nie wiem, czego tu, miła Pani, szukała. Patrząc jednak na porę opublikowania komentarza, rozumiem, że zabłądziła w internetach.

      PS Serdecznie pozdrawiam, Ałtorka :)
      [MG]

      Usuń
  3. Nie jest konstruktywna? Czyli że co, że mam aŁtorkę uczyć, jak pisać teksty (w dodatku krytyczne, hihi)? A owszem, przydałoby się. Czy może mam jej zasponsorować wykład historyczny? A może na dzień dobry polecić lekturę piątej części "Emila" Jana Jakuba, aby poznała z jakich lewackich wzorców czerpie jej guru? A może Wendy McElroy, by zorientowała się, że nie do końca jest tak, jak pisze? Choć niewrażliwa aŁtorka może i tak nie przeczyta, bo po co sobie fundować dysonans poznawczy, skoro można ograniczyć lekturę do blogaska krula?

    Może powtórzę, co pani umknęło: wystarczyło, jakby sobie pani dała spokój po trzech akapitach, bo wszak omawiany pomysł feministek faktycznie jest bekowy. Reszta (którą udało mi się jakimś cudem napisać sarkastycznym tonem, choć przecież go nie trawię! :O) dotyczyła tego, że reszta wpisu zawiera bzdury, nie mówiąc już o smutnych strawmanach, zapewne wynikających z niewiedzy na temat feminizmu jako takiego (nie, droga pani, GazWyb to nie jest jedyny głos feminizmu, podobnie jak pani guru nie jest jedynym głosem wolnościowców - choć akurat obydwoje jako głosy są porównywalni w swoich marnych sposobach podejścia do tematu - jeśli chce się pani wypowiadać na temat feminizmu, wypadałoby to wiedzieć, bo Wendy McElroy nie wyrabia z beki). Zaś w ramach konstruktywnej odpowiedzi na mój komentarz dowiedziałam się, że brak mi dystansu, obiektywizmu i bystrości umysłu. Taka riposta skłania mnie do przypuszczenia, że aŁtorka zagubiła się podczas lektury mojego krótkiego komentarza bardziej niźli ja w odmętach internetów, bo włączyło się jej KRULA OBRAŻAJO, LEWAKI.

    (A żarty proste rozumiem doskonale, przecież uśmiałam się jak fretka z "postEMpu". Tak na marginesie: trochę śmieszne jest sugerowanie, że ktoś nie trawi sarkazmu i równocześnie nie rozumie prostego żartu, bo konstruuje piętrowe żarty - piętrowe żarty to w większości sarkazm. To tak w ramach konstruktywnej krytyki, może się pani przyda w przyszłości. Choć dopuszczam też możliwość, że pani korwinistyczny target może faktycznie bardziej wysublimowanego dowcipu nie zrozumieć i może rzeczywiście lepiej zostać przy przezabawnych wstawkach w rodzaju: "tfu!")

    ps. szukałam tego, czego zwykle szukam na blogaskach pisanych przez korwinistów - beki. Nie zawiodłam się. Choć w sumie miło byłoby choć raz się zawieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę się już dalej nie pogrążać :)
      Przecież Pani komentarze są li tylko potwierdzeniem tego, co napisałam. Wiem, że prawda w oczy kole. Ale tak emocjonalne reakcje nie dodają Pani ani rozumu, ani godności kobiety (nigdzie!). Odsyłam do akapitu piątego - proszę przeczytać na spokojnie, najlepiej kilkanaście razy - dopiero gdy już nabierze Pani dystansu zrozumie Pani, że to, z czym przyszła Pani tutaj walczyć, również nie istnieje... :)

      Usuń
  4. Śmiem uważać, że pani antyantyanty nie doczytała tego posta do końca, a jeśli nawet przeczytała to na pewno nie zrozumiała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tacy jak (anty)n, to nawet często względem siebie są anty - jeśli nie łączą się ze swoim mózgiem.

    OdpowiedzUsuń